Do Wartkowic weszliśmy całkowicie zmoczeni. Ciepła herbata i możliwość przebrania się w suche rzeczy okazały się na wagę złota. Tak. Właśnie uczestniczę w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę. Rok w rok uświadamiam sobie coraz bardziej, że to moje wędrowanie to wielki dar, nie tylko dlatego, że dane jest mi przeżyć rekolekcje w tak ekstremalnych warunkach. Na pielgrzymce człowiek żyje dzięki łaskawości. W większości przypadków jest zdany na wspaniałomyślność ludzi. I wcale tu nie mam na myśli jakiś frykasów, ale najzwyklejsze w świecie zaspokojenie fundamentalnych potrzeb, jakimi są jedzenie i spanie.
Łatwo jest przyzwyczaić się do dobrego, do wygody. Dopiero w chwilach tak skrajnej zależności od Bożej Opatrzności mamy bardziej otwarte oczy wiary. Widzimy, że Bóg troszczy się o człowieka. Nie raz i nie dwa można na pielgrzymce usłyszeć słowa prawdziwej wdzięczność ze strony pątników za możliwość skorzystania z prysznica, za ciepłą wodę, za jedzenie. Może się wydawać, że cnota wdzięczności rodzi się z poczucia braku. Kiedy czegoś nie mam, doceniam to, co straciłem. Wdzięczność może rosnąć także na gruncie dostatku. Potrzebuje jednak wypracowania w sobie świadomości, że wszelkie dobro, jakiego w życiu doświadczamy, jest prezentem od Boga. To Boża Opatrzność stawia na naszej drodze konkretnych ludzi, niosących przed nami latarnię nadziei i dobra. Nic nie dzieje się przypadkiem. W życiu nie ma bezsensownych splotów okoliczności. To Bóg te okoliczności splata. A skoro tak, to nie pozostaje nam nic innego jak dziękowanie Mu za każde, nawet najmniejsze dobro, którego jesteśmy udziałem.
Piękną cnotą jest wdzięczność, lecz aby ją posiąść w Twoim słowniku nie może zabraknąć określenia: dzięki Bogu!