„A może w stulecie harcerstwa wspomni pan o autorze Kamieni na Szaniec, który w czasie wojny nosił pseudonim „Kaźmierczak?” – napisała do mnie Czytelniczka. Tak oto zostałem wywołany do tablicy.
Trafiłem na człowieka renesansu. Ale tego się właściwie od początku spodziewałem. Wszak takie było całe to wojenne pokolenie „Kolumbów”– młodych, wybitnie utalentowanych, pełnych ideałów. Przeżyli nieliczni. Ale ci, którym się to udało, prawie zawsze stawali się ludźmi nietuzinkowymi. Tak jak Aleksander Kamiński – wybitny pedagog, wychowawca i naukowiec. Dla mnie jednak przede wszystkim autor ulubionej pozycji z nielubianego kanonu obowiązkowych lektury szkolnych. I twórca maksymy, która bardzo wryła się w moją dziecięcą pamięć: „Nie w tym jest wart człowiek, co przemyślał i co przeżył, ale co zrobił dobrego na świecie. Bądźmy dzielni na co dzień. Dzielność jest fundamentem charakteru”.
Druh
We wszelkich oficjalnych notkach biograficznych Aleksandra Kamińskiego sporo miejsca poświęca się wydarzeniom z jego wczesnego dzieciństwa. To one miały bowiem wywrzeć decydujący wpływ na ukształtowanie się „harcerskiego charakteru” przyszłego autora Kamieni na szaniec. Najpierw była śmierć ojca w 1911 r., kiedy „Kamyk” miał zaledwie 8 lat. Chcąc nie chcąc, mały chłopiec zmuszony był pomagać finansowo matce – został gońcem w banku, a potem bankowym pisarzem. Sytuacja finansowa Kamińskich była jednak na tyle trudna, że w 1916 r. zdecydowali się wyjechać do rodziny mieszkającej w rosyjskim Humaniu. I wtedy Olek otrzymał drugi cios – podczas podróży, w środku wojennej zawieruchy, zgubili się. Matka wylądowała na Kaukazie, on samodzielnie dojechał do Humania. Reszty dopełniła wojna i rewolucja, które uniemożliwiły im jakikolwiek kontakt przez kilka następnych lat.
Olek zamieszkał u stryja. Tam wstąpił do swojej pierwszej drużyny harcerskiej: 1. Męskiej Drużyny Skautowej im. Tadeusza Kościuszki w Humaniu. Potem w mieście nastały nowe rewolucyjne porządki. Stryj został zamordowany, a nowa bolszewicka władza zamknęła wszystkie „reakcyjne” organizacje i stowarzyszenia. „Kamyk” trafił do ochronki dla sierot, potem do domu swojego przyjaciela z harcerstwa, w końcu zaś udało mu się przedostać do Polski. Tu rzucił się w wir nauki i harcerskich obowiązków. Skończył historię na Uniwersytecie Warszawskim, pasjonował się archeologią, prowadził badania na temat bałtyckich Jaćwingów, a na co dzień pracował jako nauczyciel i wychowawca szkolny.
Przede wszystkim jednak był nadal czynnym harcerzem: drużynowym, podharcmistrzem, harcmistrzem, komendantem hufca, w końcu komendantem Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy. Szybko stał się też jedną z najważniejszych postaci polskiego harcerstwa międzywojennego, autorem licznych poradników, książek i artykułów w prasie harcerskiej, które podpisywał swoim puszczańskim imieniem „Bambaju”; prawdziwym „guru” od spraw harcerskiego wychowania i formowania przyszłych pokoleń drużynowych w myśl ukutego przez siebie hasła: „Harcerstwo jest organizacją nastawioną nie na <<żądanie>> od społeczeństwa, ale na <<dawanie>> społeczeństwu, służenie mu”.
Wychowawca
Pod koniec swojego życia Kamiński napisał: „Zawodem moim było wychowawstwo”. W tym spełniał się najbardziej. Wierzył, że harcerstwo to najlepsza droga rozwoju młodego człowieka.
Własne doświadczenia życiowe doprowadziły go do stworzenia ruchu „zuchów” – harcerskiej metody wychowawczej dla 8-,11-letnich chłopców, nawiązującej do brytyjskich „Wilczków” skautowych, ale opartej w całości na polskiej tradycji. „Zuch jest starym polskim wyrazem i wszyscy wiedzą, że on oznacza bardzo morowego chłopca. Jak kto wyratuje tonącego z rzeki – to ludzie powiedzą: <<zuch>>. (…) Jak się matce ładnie i prędko wybierze popiół z pieca – to matka powie: <<zuch>>. Jak nauczyciel w klasie spyta, kto rozbił szybę i będzie bardzo cicho, a jeden wstanie blady i powie <<ja>> – to nauczyciel zamiast zwymyślać powie: <<zuch chłopak, nie bał się przyznać>>” – wyjaśniał w swoim stylu Kamiński.
Metoda okazała się strzałem w dziesiątkę i z powodzeniem, niemal bez żadnych modyfikacji, stosowana jest do dziś. Nadal także sporą popularnością cieszą się jego przedwojenne podręczniki dla instruktorów zuchowych – Książka wodza zuchów, Krąg rady, a zwłaszcza kultowy Antek Cwaniak – barwne, pisane potoczystym językiem, stanowiące prawdziwą skarbnicę niekonwencjonalnych pomysłów i zabaw. Wszak sam Kamiński często powtarzał: „wychowanie jest taką sztuką, która nie znosi żadnych szablonów”.
Po wojnie doświadczony praktyk zajął się procesem wychowywania od strony „naukowej” – w 1947 r. obronił rozprawę doktorską Metoda harcerska w wychowaniu i nauczaniu szkolnym, a kilka lat później habilitował się na podstawie pracy Prehistoria polskich związków młodzieży. Ale tytuły naukowe, profesura, kierowanie Katedrą Pedagogiki na Uniwersytecie Łódzkim nie zmieniły jego podejścia do młodzieży: „Wychowanie nie poparte miłością do wychowanka jest bez wartości. Biada wychowawcy, który przyszedł do dzieci z chłodnym sercem. To jego tyczy się starożytne przysłowie o przekleństwie wychowywania cudzych dzieci. O człowieku, który przyszedł do dzieci z miłością – Chrystus mówi, że jest błogosławiony” – mówił, cytowany przez Barbarę Wachowicz w książce Kamyk na szańcu – opowieść o druhu Aleksandrze Kamińskim.
Żołnierz
Najbardziej znany pozostaje jednak jako „Kamyk” – żołnierz Polski Podziemnej i jeden z ideowych przywódców „Szarych Szeregów”. Choć akurat pseudonimy w czasie wojny miewał różne – „Juliusz Górecki”, „Hubert”, „Fabrykant”, „Faktor”, czy wspomniany już na wstępie „Kaźmierczak” – nazwisko panieńskie matki, którym podpisywał swoje artykuły w „Biuletynie Informacyjnym”. Było to najważniejsze pismo konspiracyjne okupowanej Polski, które pod sterami Aleksandra Kamińskiego doczekało się kilkudziesięciotysięcznego podziemnego nakładu. Pisał w nim m.in.: „Polska Walcząca – to krąg szerszy: to zarówno ludzie podziemni, jak i liczne masy całego walczącego Narodu. W walce jest dziś drukarz tajnej drukarni i młody chłopak wiejski wywieziony do Niemiec na roboty, i matka jedynego syna męczonego w kaźni obozowej (…), w walce jest wreszcie żona rezerwisty w niewoli, która bohatersko zmaga się o byt swoich dzieci. Polska walcząca – to my wszyscy”.
Od 1941 r. Kamiński szefował także Biuru Informacji i Propagandy Okręgu Stołecznego Armii Krajowej. To on wymyślił zorganizował i kierował Organizacją Małego Sabotażu „Wawer”, która stała za najbardziej widocznymi antyokupacyjnymi działaniami – tysiącami kotwic Polski Walczącej i antyniemieckimi napisami na murach, kolportażem ulotek i gazowaniem „gadzinowych” kin. Wreszcie to on napisał największy książkowy bestseller okupowanej Warszawy, czyli Kamienie na szaniec, który nazwał „opowieścią o wspaniałych ideałach braterstwa i służby, o ludziach, którzy potrafią pięknie umierać i pięknie żyć”.
Po wojnie Kamiński próbował reaktywować Związek Harcerstwa Polskiego. Przez krótki czas był nawet jego wiceprzewodniczącym, jednak nękany przez Urząd Bezpieczeństwa, wzywany na przesłuchania, został w końcu pozbawiony stanowiska, a w styczniu 1949 r. usunięty z ZHP jako „reakcyjny ideolog harcerstwa”. Wrócił jeszcze potem na krótko do ZHP na fali „odwilży” w 1956 r., ale widząc coraz większe ideologiczne podporządkowanie PZPR, szybko stamtąd odszedł.
Zmarł w marcu 1987 r. Pochowano go na wojskowych Powązkach, obok przyjaciół z „Szarych Szeregów”: „Rudego”, „Alka” i „Zośki”. W swoim duchowym testamencie napisał:
„Jeżeli mam swe życzenia przekazać młodym dni dzisiejszych – tym, którzy mnie rozumieją – to nade wszystko życzę, by coraz silniej odczuwali smak <<dawania>>, a coraz słabiej – smak <<brania>> (…) W <<dawaniu>> bowiem rośnie prawdziwa radość życia”…