Logo Przewdonik Katolicki

Rodzina na rowerach

Kamila Tobolska
Fot.

Zastanawiacie się, jak wspólnie spędzić czas z dziećmi? Wsiądźcie na rowery! Ten sposób rekreacji odkrywa coraz więcej rodzin.

Zastanawiacie się, jak wspólnie spędzić czas z dziećmi? Wsiądźcie na rowery! Ten sposób rekreacji odkrywa coraz więcej rodzin.

 

 

W rodzinie Kasi i Maćka Wieczorków weekend nie może odbyć się bez wycieczki rowerowej. − Spędzając czas z dziećmi, staramy się to robić aktywnie. Tylko kiedy pogoda nie dopisuje, zostajemy w domu i gramy w szachy – wyjaśnia Kasia. Przyznaje, że podczas rodzinnych wypraw zazwyczaj to ona z 7-letnią córką Hanią jedzie z tyłu, a 9-letni syn Miłosz razem z tatą nadają tempo.

 

Złapaliśmy bakcyla

Urok długich rowerowych wypraw Kasia i Maciek odkryli dopiero dzięki dzieciom i żeglarstwu. Od trzech lat bowiem Miłosz, który odziedziczył po tacie pasję żeglarską, trenuje w Jacht Klubie Wielkopolskim. − W ramach treningu, kiedy warunki nie pozwalają na pływanie, jeżdżą na rowerach. Przodem jedzie pani trener, potem dzieci w kamizelkach odblaskowych i kaskach, a na końcu chętni rodzice. Zaczęliśmy z nimi jeździć i połknęliśmy bakcyla – mówi Kasia. Teraz to ich ulubiony rodzinny sport, a rowery zajmują w domu ważne miejsce.

− Mój rower kupiłam za pierwszą wypłatę. Wcześniej go sobie oczywiście upatrzyłam. I będąc na rozmowie o pracę, na pytanie szefa, ile chciałabym zarabiać, podałam kwotę z myślą o tym, żeby starczyło mi na ten rower. Zresztą skończyłam właśnie studia i nie spodziewałam się dużej pensji – wspomina mama. Z kolei Miłosz, pokazując swój niebieski rower, z dumą podkreśla, że ma sześć przerzutek. – A mój jest posypany gwiezdnym pyłem – dodaje Hania, wskazując na swój różowy bicykl. Faktycznie, kiedy przyjrzeć się mu z bliska, jego rama mieni się tysiącem gwiazd. Natomiast tata Maciek kupił rower jeszcze na studiach, za pieniądze zarobione podczas wakacji. − Przywiązuję się do rzeczy i przywiązałem się też do tego roweru. Mimo że jest trochę „antyczny”, nie zamierzam go w najbliższym czasie zmieniać. Raczej ciągle dokupuję do niego jakiś osprzęt – stwierdza.

 

Na osiedlowych uliczkach

Pierwsze wspólne rowerowe doświadczenia rodzina zbierała na... korytarzu wieżowca na poznańskich Winogradach, gdzie początkowo mieszkali. − Miłosz dostał pierwszy rowerek, taki z czterema kółkami, kiedy miał trzy lata. Trochę to trwało, zanim załapał, że trzeba kręcić pedałami, by rower jechał. Ale dzięki temu, że w naszym bloku były bardzo długie korytarze, przez całą zimę ćwiczył na nich jazdę, a my biegaliśmy za nim z jednego końca na drugi. Sąsiedzi mieli nas pewnie dosyć – opowiada z uśmiechem Kasia. Pierwsze wspólne rowerowe wypady także były dostosowane do możliwości dzieci. − Jeździliśmy na wyasfaltowanych, osiedlowych uliczkach, po których nie poruszają się samochody. A dokładnie to dzieci jechały na rowerkach, a my szliśmy za nimi – dodaje Maciek.

Gdy dzieci rosły, rodzinie zaczęło się robić w mieszkaniu za ciasno. Nie pomagało nawet to, że mieli szafę zaprojektowaną w taki sposób, aby zmieściły się w niej rowery. − Zaczęliśmy szukać działki pod budowę domu. Zależało nam jednak na tym, aby w pobliżu była rzeka lub jezioro. Pomyślałam więc: dlaczego nie podpoznański Kiekrz? Wyszukałam ogłoszenie i przywiozłam tutaj Maćka – wspomina Kasia.

 

Rowerami wokół jeziora

Jak przyznają, od razu zakochali się w Kiekrzu i stwierdzili, że jest to miejsce dla nich. Kupili działkę, wybudowali dom i cztery lata temu w nim zamieszkali. Na jego piętrze specjalnie zaprojektowali balkonik, aby można było na nim rano wypić kawę, patrząc na jezioro. − Tutaj czujemy się przez cały rok jak na wakacjach – mówi Kasia. − To fantastyczne miejsce do spacerów i rekreacji. Mamy też tutaj możliwość korzystania z wielu szlaków rowerowych – zauważa jej mąż. Rodzina najbardziej lubi trasę wokół Jeziora Kierskiego. Położone w zachodniej części Poznania jest jednym z największych zbiorników wodnych w Wielkopolsce. − Droga wokół całego jeziora zajmuje nam około dwóch godzin. To nie za długi dystans, jakieś 13 km – stwierdza Maciek. Wieczorkowie chętnie jeżdżą też nad Jezioro Strzeszyńskie, oddalone od ich domu o 6 km. – Z przyjemnością wybieramy się tam szczególnie latem, gdyż dzieci po dotarciu na miejsce mogą się wykąpać w jeziorze. Zresztą droga jest rewelacyjna, bo w większości biegnie przez las – podkreśla Kasia. Starają się też, jeżdżąc na rowerach, poznawać inne miejsca w swojej okolicy, chociażby piękną dolinę rzeki Samicy czy tereny okalające Małe Jezioro Kierskie.

 

Kierunek Bornholm

Na najbliższe wakacje Kasia i Maciek również mają plany rowerowe. − Jedziemy na Bornholm – mówią zgodnie. Ta słoneczna duńska wyspa, mimo że jest niewielka, ma prawie 250 km malowniczych ścieżek rowerowych, wyznaczonych z dala od ulicznego ruchu. − Słyszeliśmy, że Bornholm jest Mekką rowerzystów i chcemy się o tym przekonać. Szlaki, które zamierzamy codziennie pokonywać, mają po 20−30 km. To w sam raz na możliwości naszych dzieci – przyznaje Maciek. − Planujemy także zaliczyć po drodze wszystkie możliwe atrakcje: park wodny, Centrum Średniowiecza, Muzeum Historii Naturalnej z ciekawymi interaktywnymi ekspozycjami czy wytwórnię szkła artystycznego – wymienia jego żona. Rodzina zarezerwowała więc na osiem dni, zaraz na początku wakacji, domek na Bornholmie. – Planujemy przeprawić się promem z Kołobrzegu i tam wypożyczyć rowery. Lubimy takie krótkie, ale intensywne wypady – stwierdza Kasia i dodaje, że nie mogą się już doczekać wyjazdu.

 

Do pracy na dwóch kółkach

Na wakacje trzeba jednak jeszcze trochę poczekać. Ale Maciek, który jest programistą w firmie farmaceutycznej, już teraz każdego dnia wsiada na rower. Od wiosny do jesieni do pracy dojeżdża na dwóch kółkach. − Połowa 18-kilometrowej drogi, którą muszę pokonać, biegnie przez las, do tego większość trasy jadę szlakami rowerowymi, więc jest zupełnie bezpiecznie − zaznacza. − Miało być tak, że mąż będzie dojeżdżał rowerem do pracy w ramach oszczędności. A skończyło się na tym, że gdy zaczął kupować gadżety do roweru, to te pieniądze starczyłyby prawie na benzynę – żartuje Kasia. Maciej na swoim rowerze ma zamontowaną torbę na śniadanie i rzeczy do przebrania oraz oddzielną na laptopa. − Na szczęście po przyjeździe do firmy mogę wziąć prysznic i się przebrać. Zresztą wielu moich współpracowników dojeżdża do pracy rowerami. Staramy się dbać o kondycję fizyczną, bo kiedy dużo pracuje się przy komputerze, to trzeba się po prostu ruszać – tłumaczy. W podziemiach budynku, w którym mieści się jego firma, znajduje się specjalny firmowy parking dla rowerów, który – jak podkreśla Maciek – bardzo szybko się zapełnia. Na zewnątrz budynku umiejscowiono drugi, dostępny dla wszystkich. Ścieżki rowerowe są więc w miastach niezwykle potrzebne. Niestety, przynajmniej w Poznaniu ciągle jest ich za mało.

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki