Logo Przewdonik Katolicki

Piłkarska beatyfikacja

Michał Bondyra
Fot.

Dziwili się niektórzy, że w momencie gdy w Rzymie trwa beatyfikacja Jana Pawła II, ministranci ganiają za piłką, a przecież w biografii papieskiej nie brak wątków sportowych, nie ma więc w tym żadnej sprzeczności mówił w Gdańsku ks. Piotr Tartas, główny organizator VI Mistrzostw Polski Służby Liturgicznej w Piłce Nożnej Halowej o Puchar KnC.

 

– Dziwili się niektórzy, że w momencie gdy w Rzymie trwa beatyfikacja Jana Pawła II, ministranci ganiają za piłką, a przecież w biografii papieskiej nie brak wątków sportowych, nie ma więc w tym żadnej sprzeczności – mówił w Gdańsku ks. Piotr Tartas, główny organizator VI Mistrzostw Polski Służby Liturgicznej w Piłce Nożnej Halowej o Puchar „KnC”.

 


 

Słowa gdańskiego duszpasterza służby liturgicznej znalazły odzwierciedlenie we frekwencji. Do Trójmiasta w majowy weekend zjechało blisko 100 drużyn składających się z ponad tysiąca ministrantów i lektorów z 33 diecezji całej Polski. Pierwsi przyjechali już 24 godziny przed Mszą św. inaugurującą rozgrywki. O 4:58 stawili się ministranci z parafii św. Maksymiliana z Tychów. – O godz. 6 była pierwsza Msza. Wszyscy wzięli w niej udział, dwóch z nich służyło; jeden czytał, drugi śpiewał – wspomina ks. Piotr Tartas. Oni przyjechali pociągiem. Większość jednak samochodami bądź busami. I słusznie, bo samo przemieszczanie się między dziewięcioma halami rozmieszczonymi w Gdańsku, Sopocie i Luzinie wymagało szybkiego i sprawnego środka transportu. – Dla większości z nich nie był to problem, mieli transport, wyposażeni byli w GPS, mapki – tłumaczy kapłan.

 

14 lat po papieżu

Na drugi dzień rano kościół Najświętszego Serca Jezusa w Gdańsku Wrzeszczu pękał w szwach. Był biały od ministranckich komży i lektorskich alb. Dostojeństwo uroczystości łączącej w sobie Niedzielę Miłosierdzia, beatyfikację Jana Pawła II i ministrancki mundial w swoim kazaniu podkreślił zresztą abp senior Tadeusz Gocłowski, który zaznaczył, że wynoszony na ołtarze papież był z jednej strony wielkim orędownikiem Bożego Miłosierdzia, z drugiej tym, dla którego sport był istotną częścią pontyfikatu. Uczczenie nowego błogosławionego na parkietach było więc ze wszech miar zasadne, tym bardziej że później, podczas uroczystej gali, specjalny skrót z rzymskich uroczystości brawami mieli okazję nagradzać uczestnicy turnieju.

Zanim jednak padły pierwsze podania i strzały, na każdej z hal zawodnicy wspólnie się modlili. Modlitwy były różne, najczęstszą jednak „Pod Twoją obronę”. – To najstarsza modlitwa maryjna kościoła, a Ojciec Święty przecież szczególnie Matkę Boską umiłował i to jej zawierzył swój pontyfikat – wyjaśnia ks. Krzysztof Szerszeń, opiekun hali sportowej na gdańskiej Zaspie, położonej ledwie 300 m od miejsca, gdzie 14 lat temu Jan Paweł II odprawiał Mszę św. dla robotników. Związków z papieżem Polakiem w przypadku tej hali jest jednak więcej. – Nasza szkoła nosi imię kard. Stefana Wyszyńskiego, a to również wielkie zobowiązanie – dodaje ksiądz.

 

Piasek z podwórka

Zobowiązaniu podołali uczestniczący w organizowanych po raz szósty, przy udziale redakcji miesięcznika „KnC”, ministranci. – Nie widziałem jeszcze tak grzecznych chłopaków jak ci, którzy u nas nocowali. Jedyne, co wnieśli, to piasek z podwórka. To znaczy, że to wszystko ma sens – mówił z zadowoleniem współorganizator Piotr Klecha, dyrektor GOSRiT w Luzinie, wychowujący przez sport młodzież już od dobrych kilkunastu lat. Na parkietach też nie można było się do czegokolwiek przyczepić. Chociaż walka, stawka i chęć zwycięstwa skutkowały czasem obiciami czy stłuczeniami. – Nie wynika to ze złośliwości, a stawki, o jaką toczy się gra. Zresztą po faulach chłopacy się przepraszają – tłumaczy Robert Żółtowski, ratownik medyczny w gdańskiej hali MOSiR na Przymorzu.

Poziom sportowy był za to zróżnicowany, choć jak podkreślają wszyscy – wysoki. – Widać, że nieprzypadkowo ci, którzy tu przyjechali, zostali mistrzami w swoich diecezjach – mówi z uznaniem Piotr Klecha. Jedni brylowali techniką, inni jej braki nadrabiali sercem do gry. Tak jak chociażby lektorzy młodsi z parafii Matki Boskiej Różańcowej z Luzina, dzięki którym mundial ministrancki zawitał też do tej niewielkiej miejscowości. – Nie wyszedł nam pierwszy mecz, który przegraliśmy z Błażową 2:5, potem mimo dobrej gry zajęliśmy 9 miejsce. Za rok postaramy się odkuć – przekonuje Jakub Drabik.

Wola walki jeszcze wyżej zaprowadziła lektorów z parafii św. Jana z Kęt w Rumi. Mimo tylko sześcioosobowego składu zajęli czwarte miejsce. – To sukces, bo żaden z nich nie gra w klubie. Są zgrani, lubią ze sobą przebywać, i chyba to doprowadziło ich do tego niespodziewanego wyniku – chwali swoich byłych podopiecznych opiekun hali MOSiR ks. Krzysztof Grzymski. – W Elblągu byliśmy na 22 miejscu, teraz na 4, za rok przydałoby się pudło – snuje ambitne plany Patryk Labun.

 

„Wszyscy jesteście zwycięzcami”

To właśnie ci, którzy swoje piłkarskie umiejętności szlifują na co dzień w klubach, wygrali w dwóch z trzech kategorii wiekowych (wyjątkiem byli startujący po raz piąty lektorzy z Wierzchów). W obu przypadkach po bardzo trudnych bezbramkowych remisach i dramatycznych rzutach karnych. Tomasz Janus, lektor zwycięskiej ekipy z parafii Świętego Ducha w Łowiczu, wygrał po raz drugi, choć na mistrzostwo musiał czekać dwa lata: – Wreszcie wygraliśmy; w zeszłym roku przegraliśmy po karnych, teraz to my w tej loterii byliśmy górą. Zadecydowała gra zespołowa i wysokie umiejętności indywidualne. Gramy w tym składzie już ostatni rok, więc chcieliśmy to dobrze zakończyć – powiedział uradowany. I zakończyli podobnie jak najbardziej pobożni chyba w historii mistrzostw chłopacy z Tomaszowa Lubelskiego, którzy w różnych kategoriach wiekowych zawsze byli w czwórce, ale nigdy mistrzami. – Ogromnie się cieszę, że w końcu się udało. Można od tych chłopaków się uczyć postawy fair na boisku i zasad poza nim – mówił dumny z małych mistrzów ks. dziekan Jan Krawczyk zaraz po tym, jak wraz ze swoją drużyną, ale i ekipą rywali odtańczyli zwycięski taniec. Duch sportu jeszcze nie umarł. Jak ulał do gdańskiego mundialu ministrantów pasują za to słowa zaproszonego na galę mistrzostw Stefana Majewskiego, byłego trenera kadry Polski: „Ktoś musi wygrać, ktoś przegrać, ale wierzcie mi, wy wszyscy jesteście tu zwycięzcami!”.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki