Logo Przewdonik Katolicki

Każdy ma swoje miejsce w Kościele

Marcin Jarzembowski
Fot.

Z Jerzym Gluską nadzwyczajnym szafarz Komunii św. w bydgoskiej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa, rozmowa Marcin Jarzembowski

Z  Jerzym Gluską – nadzwyczajnym szafarz Komunii św. w bydgoskiej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa, rozmowa Marcin Jarzembowski

 

 

Kiedy padła propozycja, aby został Pan nadzwyczajnym szafarzem Komunii św., i jakie były te pierwsze myśli…?

– W roku 1993 wybierano po raz drugi w archidiecezji gnieźnieńskiej kandydatów do posługi nadzwyczajnego szafarza Komunii św. Wtedy się zgodziłem. Pamiętam te godziny przemyśleń i wewnętrznej walki, które towarzyszyły tej decyzji. Pamiętam również słowa ówczesnego proboszcza, który na moje wątpliwości i pytania, czy jestem tego godny, odpowiedział: „To Bóg powołuje człowieka! My, jako kapłani, też nie jesteśmy tego godni!” Pomyślałem, że skoro Bóg powołuje mnie do tej posługi, na pewno oczekuje, abym był lepszym człowiekiem, katolikiem, mężem, ojcem i pracownikiem. Mam świadomość, że ta posługa zobowiązuje mnie do ciągłej walki z własnymi słabościami. Efekty są różne, ale bycie szafarzem to dla mnie wciąż wielkie wyzwanie.

 

Jaka była reakcja rodziny? Jaka jest dzisiaj, kiedy jest Pan w pewnym sensie od nich „daleko”, bo przy ołtarzu? Czy umacnia to więzi małżeńskie?

– Decyzję podjąłem po rozmowie z żoną i za jej aprobatą. Bycie szafarzem przekłada się na całe moje życie, więc i na życie małżeńskie. Przede wszystkim zobowiązuje do „życia Bogiem i dla Boga”, jak mówił św. Augustyn. Moja obecność przy ołtarzu nie była zaskoczeniem dla rodziny, gdyż od najmłodszych lat związany jestem z parafią Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bydgoszczy, służąc do Mszy św. i pełniąc posługę lektora.

 

Dzisiaj posługa szafarza jest już bardzo rozpowszechniona, choć w niektórych parafiach wciąż proboszczowie mają problemy ze znalezieniem takiej osoby. Jak Kościół określa i rozumie wypełnianie tej posługi?

– Posługa nadzwyczajnego szafarza Komunii św. to jeden z dowodów, że wszyscy, także osoby świeckie, tworzymy Kościół i jesteśmy za niego odpowiedzialni. Jesteśmy odpowiedzialni za siebie nawzajem, ale także za tych, którzy, jak mówił sługa Boży Jan Paweł II, są „skarbem Kościoła”, czyli osoby chore, cierpiące, osamotnione. Szafarz czuje się z nimi szczególnie związany i jest szczęśliwy, że może im zanieść Ciało Chrystusa. To wielka łaska.

 

Bycie szafarzem to również dawanie świadectwa w środowiskach, w których funkcjonuje się na co dzień. Jak to wygląda w Pana przypadku?

Moja praca zawodowa wymaga kontaktów z różnymi ludźmi, różnymi firmami na terenie całej Polski. Dlatego niewiele osób, z którymi współpracuję, wie o mojej posłudze nadzwyczajnego szafarza. Za każdym razem jednak, gdy w prywatnych rozmowach wspominam o moim powołaniu, spotykam się z olbrzymim zainteresowaniem rozmówców. Kilkakrotnie usłyszałem, że będą mnie wspierać swoimi modlitwami. Dla mnie to olbrzymie zobowiązanie i wielka odpowiedzialność.

 

Jest czas rekolekcji, wewnętrznego wyciszenia. Mam na myśli chociażby to spotkanie na bydgoskich Piaskach. Jak bardzo potrzebne są takie chwile i czym owocują w posłudze szafarza?

– Nasz poprzedni opiekun, ks. Wenancjusz Zmuda, mówił, że tylko śmierć może zwolnić szafarza od uczestnictwa w rekolekcjach. Rekolekcje są swoistym „przewietrzaniem pokosu trawy”, która dzięki temu zabiegowi staje się bardziej pożywna, zdrowsza i lepsza. Brak tej czynności prowadzi do jej gnicia! Wierzę, że każdemu z nas potrzebna jest chwila wyciszenia, pogłębionej refleksji, dokonania rachunku sumienia dotyczącego realizacji swojego powołania, postawienia sobie nowych celów. Udział w rekolekcjach pomaga w osobistym i wspólnotowym spotkaniu z Bogiem. Ojciec Święty Benedykt XVI powiedział: „W naszej epoce coraz silniejszy jest wpływ sekularyzmu, a z drugiej strony powszechnie odczuwa się potrzebę spotkania z Bogiem. Oby więc nie zabrakło dziś możliwości dawania miejsca intensywnemu słuchaniu Słowa w ciszy i modlitwie”.

 

Można zachęcić innych, aby znaleźli się bliżej ołtarza?

– Kiedyś usłyszałem takie zdanie: „Każdy ma swoje miejsce w Kościele. Jeżeli nie zajmiesz tego miejsca, pozostanie ono puste!” Warto, aby każdy zadał sobie pytanie o swoje miejsce w tej wspólnocie i usilnie go poszukiwał, realizując tym samym powołanie do miłości Boga i bliźniego.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki