22. dnia każdego miesiąca spotykają tam się czciciele św. Rity, orędowniczki w sprawach beznadziejnych. Jej atrybutem są róże, które upamiętniają cud: kiedy umierała, pomimo zimowej pory, zapragnęła trzymać w ręku różę. I rzeczywiście: w ogrodzie, pod śniegiem, odnaleziono kwitnący krzew róży. Dziś, podczas nabożeństw ku jej czci, święcone są właśnie te kwiaty, przynoszone przez jej czcicieli. Symbolizują one oblubieńcze zjednoczenie tej mistyczki z Chrystusem.
Od dzieciństwa marzyła o habicie, jednak z woli rodziców poślubiła Pawła Mancini. Choć był człowiekiem niegodziwym, ona w milczeniu ofiarowała za niego swoje umartwienia. Doprowadziła do tego, że kiedy został śmiertelnie ranny, zdobył się na wybaczenie zabójcy i odszedł pojednany z Bogiem. A ponieważ jej synowie chcieli odwetu, więc modliła się i pokutowała, aby zaniechali zemsty. Niebawem wybuchła zaraza i synowie pomarli, a wówczas ona wstąpiła do klasztoru w Cascia. Poświęciła się chorym i ubogim, praktykując surowe pokuty, aby upodobnić się do Zbawiciela. W Wielki Piątek 1443 r. została stygmatyzowana Raną Ciernia. Zmarła 22 maja 1457 r., a jej czciciele praktykują m.in. nabożeństwo piętnastu czwartków, bo przez tyle lat nosiła na czole stygmat Ciernia.