Rozmowa z Barbarą Pandolfi – prezydentką generalną Instytutu Świeckiego Misjonarek Królewskości Chrystusa
Świecki konsekrowany - brzmi dość tajemniczo. Słysząc o takiej osobie można
zadać pytanie, czy konsekracja nie stoi w sprzeczności ze świeckim charakterem życia?
– Prawdą jest, że instytuty świeckie jednoczą dwa przeciwieństwa: całkowite poświęcenie się Bogu poprzez praktykowanie rad ewangelicznych i pełną świeckość. Ale ta pozorna sprzeczność jest właśnie podkreślana jako bogactwo, jako wkład instytutów świeckich w życie Kościoła.
Rzeczywistość instytutów rodzi się z głębokiego pragnienia, by całkowicie należeć do Boga poprzez oddanie Mu siebie, prowadząc jednak nadal dotychczasowe życie, pozostając w swoim mieście, w środowisku, w pracy. Sądzę, że pierwsi chrześcijanie żyli właśnie w taki sposób. Dobrym przykładem jest również Maryja, która podjęła zwiastowane Jej zadanie, misję wymagającą od Niej całkowitego daru z siebie, jednak żyła dalej zwyczajnie w domku w Nazarecie, stosownie do zwyczajów we współczesnych jej czasach.
W pewien sposób była to także głęboka intuicja św. Franciszka, który początkowo nie chciał zakładać zgromadzenia zakonnego. Pragnął tylko, by jego bracia poszli w świat, żyjąc Ewangelią.
Co więc daje konsekracja?
– W instytucie świeckim chodzi o to, by żyć Ewangelią w sposób jak najbardziej radykalny, poprzez podarowanie Bogu całego swego życia – czyli konsekrację – ale w zwyczajnych warunkach, nie stawiając żadnej bariery oddzielającej mnie od reszty świata. Jest to powołanie, które na poziomie duchowym możemy porównać do wcielenia: Bóg, który staje się człowiekiem, aby dzielić ludzkie, zwyczajne warunki życia człowieka, staje się przyjacielem, bratem każdego z nas. Chce być blisko ludzi i głosić im Ewangelię, przynieść zbawienie.
Życie instytutów rodzi się z tego pragnienia, by być przyjacielem, być blisko, być w świecie, uważając go za rzeczywistość pozytywną. Jest to bowiem świat, który Bóg tak bardzo umiłował, że zesłał swego Syna Jednorodzonego. Osoba z instytutu miłuje świat do tego stopnia, że oddaje swoje życie, aby ten świat zdążał ku pełni.
Ale robi to w sposób dyskretny...
– Dyskrecja to jeden z naszych charyzmatów. Zewnętrznie nic nas nie wyróżnia. Podejmujemy pracę w zwykłych środowiskach, nie nosimy habitów ani żadnych wyjątkowych symboli. To tajemnica serca, która jest więzią miłości między nami a Bogiem. To również ofiara ukrycia, bycia nierozpoznanym.
Chcąc przedstawić fundamenty instytutu świeckiego, trzeba zacząć od duchowości...
– Tak, duchowość to fundament instytutów, chociaż każdy z nich ma duchowość nieco inną.
Nasz instytut, Instytut Misjonarek Królewskości Chrystusa, od samego poczatku opierał się na duchowości franciszkańskiej. Został założony w 1919 r. Ojciec Gemelli, jeden z dwojga naszych zalożycieli (drugą była Armida Barelli), wybrał właśnie tę duchowość, bo zafascynowany był franciszkańskim stylem życia.
Inną istotną cechą jest świeckość, która polega na zwyczajnym życiu we wszystkich środowiskach, wykonywaniu różnych prac i zawodów. Nie posiadamy jakiegoś jednego, uprzywilejowanego środowiska misyjnego. Nie prowadzimy też żadnych dzieł wspólnych.
Trzecia cecha naszego instytutu to ta, że nie prowadzimy wspólnego życia, czyli nie mieszkamy razem. Ale łączy nas mocna więź: spotykamy się przynajmniej raz na miesiąc w swojej grupie, spotykamy się też stosunkowo często z innymi grupami. Każdy kraj posiada własną autonomię, ale mamy jeden zarząd światowy, który składa się z prezydentki i rady centralnej.
Jak wygląda codzienność osoby konsekrowanej należącej do instytutu świeckiego?
– Jak najbardziej normalnie! Podstawowym zajęciem jest praca zawodowa, która jest też podstawowym źródłem utrzymania. Jednak w pracy, wśród podejmowanych zadań i obowiązków, nie może zabraknąć miejsca na modlitwę, uczestnictwo we Mszy św., czytanie Pisma Świętego. To ma być świadectwem, że człowiek we wszystkich podejmowanych przez siebie wyzwaniach potrzebuje stałej relacji z Bogiem. Dzięki temu wszelkie zaangażowanie i aktywność społeczna są przepojone duchem modlitwy. To nasze apostolstwo.
Życie Słowem Bożym umożliwiają też dni formacyjne, rekolekcje organizowane dla członków instytutów oraz różne spotkania, w których biorą udział. Formacja każdego członka jest stała i permanentna.
Na 169 instytutów świeckich w świecie 151 to wspólnoty żeńskie. Dlaczego, Pani zdaniem, w instytutach świeckich przeważają kobiety?
– Tak, to prawda, chociaż trzeba wspomnieć, że w naszym instytucie jest również męska gałąź, którą założył ojciec Gemelli.
Myślę, że tę wielką dysproporcję należy tłumaczyć przede wszystkim współczesnym kontekstem kulturowym. Takie życie, naznaczone silnym rysem ascezy, samotności, nie jest łatwe dla mężczyzn. Wystarczy wspomnieć chociażby o wypełnianiu zwykłych obowiązków domowych, z którymi mężczyźni gorzej dają sobie radę. Jest bardzo wymagające – chociaż nie jest niemożliwe! Wspaniałą postacią jest np. były burmistrz Florencji Gulio la Pia, zaangażowany w walkę o pokój i wspierający zwłaszcza Europę Wschodnią.
Wracając do ascezy chrześcijańskiej... Czy przywrócenie jej właściwego znaczenia nie jest wyzwaniem właśnie dla członków instytutów świeckich?
– Jan Paweł II wiązał wielkie nadzieje z działalnością instytutów świeckich. Wielokrotnie wspominał o potrzebie nowej ewangelizacji w krajach chrześcijańskich – to jest właśnie zadanie dla świeckich konsekrowanych. Powrót do ascezy jest konieczny, jeżeli chrześcijanie mają na nowo odkryć, że można i warto żyć Ewangelią. To jest również misja dla nas. Mamy być zaczynem i solą dla świata. Dzielenie trudu ze świeckimi, codzienna, zwykła praca, zwykłe kłopoty – jak np. brak pracy – i jednocześnie dawanie świadectwa Bożej obecności. Osoby świeckie konsekrowane powinny przede wszystkim wprowadzać w środowisko, w którym żyją i pracują, jasne światło Ewangelii. Nasza obecność w świecie powinna być dla wszystkich znakiem działania Boga.
Tłum. Hanna Bzikot