Logo Przewdonik Katolicki

Nowocześnie i naturalnie

Magdalena Guziak-Nowak
Fot.

Czy ponadczasowe i przyjazne dla środowiska metody planowania rodziny nadążają za XXI-wieczną antykoncepcją? Zintegrowane z nowoczesną technologią nawet ją wyprzedzają.

 

 

 

 

Wydaje się, że coraz więcej par jest zdolnych do refleksji nad szkodliwością antykoncepcji hormonalnej, która dewastuje organizm. Niektórzy nawet dochodzą do wniosku, że z prezerwatywą to jakby jeść cukierka w papierku. Pomijam przypadki absurdalne, kiedy mężczyzna daje partnerce w prezencie urodzinowym spiralę i talon na darmową wizytę u lekarza, który ją założy…

Jedni z przekonań religijnych, inni na fali ekologicznego stylu życia, jeszcze inni z ciekawości sięgają po naturalne metody planowania rodziny (NPR). Niestety, ciągle trzeba powtarzać i tłumaczyć, że nie mają one nic wspólnego z kalendarzykiem małżeńskim. Czasy jego wątpliwej „świetności” już dawno minęły i nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie go dzisiaj polecał. Stosować kalendarzyk w XXI w. to tak jakby starą syrenką wyjechać na autostradę.

NPR bazuje na rozpoznawaniu cyklicznej płodności i niepłodności wpisanej w naturę pary – kobiety i mężczyzny. Opiera się na wzrostach i spadkach temperatury kobiecego ciała lub obserwacji śluzu szyjki macicy. Najskuteczniejsze metody łączą obydwa objawy.

Przeszkodą do stosowania NPR-u z powodzeniem nie są ani nieregularne cykle, ani stresujący tryb życia, ani okres poporodowy lub przed menopauzą.

Choć nauka wyznaczania dni płodnych ani nie jest trudna, ani czasochłonna, współczesne kobiety mogą sięgnąć po nowoczesne urządzenia, które im w tym pomogą.

 

Nowocześnie o płodności

Jest w czym wybierać. Na rynku pojawiło się wiele „inteligentnych” aparatów. Wśród niech są np. komputery cyklu – Pearly, Lady-Comp i Baby-Comp. Z dokładnością 0,1° C mierzą temperaturę ciała kobiety i „samodzielnie” ją interpretują, czyli określają dni płodne i niepłodne. Dzięki wprowadzonej do pamięci bazie danych o ponad 1 milionie cykli kobiet, rzadko się mylą (producenci określają ich skuteczność na 99,3%). Pomiaru temperatury dokonuje się raz dziennie i trwa on około minuty. Zaraz po przebudzeniu trzeba umieścić pod językiem końcówkę z sensorem. O tym, czy mamy okres płodności, informują kolorowe diody.

Komputery cyklu pokazują prognozę płodności na 6 kolejnych dni. Pamiętają dane od 99 do 250 dni. Są zasilane bateriami lub maja wbudowane akumulatory. Po 18 dniach potwierdzają ciążę. Kosztują od 1200 (Pearly) do 2400 zł (Baby-Comp).

Inną propozycją jest ATOs – miniaturowy, elektroniczny automatyczny termometr owulacyjny, mierzący temperaturę w czasie snu. Producenci polecają go głównie mamom małych dzieci, które w nocy często muszą wstawać (w NPR ważne jest, aby w miarę regularnie sypiać, a po ewentualnym nocnym wstawaniu przespać minimum godzinę przed mierzeniem temperatury). Przed snem korpus termometru trzeba przymocować za pomocą gumki na brzuchu, a czujnik temperatury umieścić w pochwie. O zadanej godzinie (np. 5:30) termometr uruchamia się automatycznie i mierzy temperaturę, która jest zapisywana w pamięci urządzenia. Pomiar trwa ok. 5 s. Zaraz po nim termometr sam się wyłącza. ATOs nie jest wrażliwy na chwilowe wahania temperatury, dzięki czemu mierzy ją prawidłowo nawet wtedy, gdy w tym momencie mama zajmuje się dzieckiem. Kosztuje 250 zł.

Na ciekawy pomysł wpadli też naukowcy z Niemiec, którzy zaprojektowali PERSONĘ – hormonalny tester płodności. Z podręcznym monitorkiem występuje w zestawie komplet pasków testowych do mierzenia poziomu hormonów w porannym moczu. Warunkiem używania urządzenia jest długość cyklu – musi trwać od 23 do 35 dni. Producent określa jego skuteczność na 94%.

 

Pomocna informatyka

Przydatne w obserwacji płodności pary małżeńskiej są nowoczesne technologie informatyczne np. strony oferujące prowadzenie elektronicznych kart obserwacji cyklu. W „zasobach” portalu społecznościowego 28dni.pl znajduje się więcej niż 3,9 mln komentarzy do wykresów, ponad 223 tys. komentarzy na forum, 143 tys. założonych wykresów i 1200 udostępnionych kart ciąży. Rejestracja i założenie konta dają też dostęp do pomocy eksperta. Pierwszy miesiąc korzystania z portalu jest bezpłatny, za przedłużenie ważności konta trzeba zapłacić. Wadą serwisu jest to, że nikt nie weryfikuje jego użytkowników. Tym sposobem w komentarzach można znaleźć opinie kobiet starających się o poczęcie dziecka, które wcale nie są jeszcze żonami…

Godny polecenia jest portal rodzina-naturalnie.pl. Rekomenduje go Rada Naukowa Instytutu Naturalnego Planowania Rodziny wg metody prof. Josefa Rötzera. INER Polska (www.iner.pl) jest jedynym ośrodkiem w Polsce posiadającym pełnomocnictwo austriackiego lekarza do propagowania jego metody – naturalnej obserwacji objawowo-termicznej, czyli bazującej na przyglądaniu się temperaturze i śluzowi. Rodzina-naturalnie.pl umożliwia internetową wizualizację elektronicznych kart cyklów. Służą one do przechowywania danych z codziennych obserwacji. Użytkownicy mogą konsultować swoje wykresy z nauczycielami z INER-u. Korzystanie jest bardzo proste i tanie. Koszt abonamentu to mniej niż 1 zł miesięcznie a pierwszy miesiąc jest darmowy.

 

Co na to eksperci?

Do elektronicznych nowinek fachowcy podchodzą z zainteresowaniem, ale i dystansem:

– Urządzenia te mają niski wskaźnik Pearla (patrz: ramka), czyli są skuteczne. Jednak ja jestem zwolennikiem prowadzenia własnej obserwacji i sporządzania własnych notatek, które nie dość, że są bezpłatne, to pozwalają lepiej poznać organizm kobiety. Skoro można mieć coś za darmo, to po co zbędnie wydawać duże pieniądze? Moja niechęć do tego typu urządzeń bierze się stąd, że to nie para wyznacza okres płodności i niepłodności, ale urządzenie. Jeśli poczyna się nieplanowane dziecko, może być wtedy trudniej je przyjąć – argumentuje Agnieszka Chrobak – doktor nauk przyrodniczych, instruktor i członek Instytutu INER. – Urządzenia te bazują na jednym parametrze. Natomiast prawdziwe nowoczesne metody rozpoznawania płodności, do których zaliczam np. metodę Rötzera, bazują na co najmniej dwóch obiektywnych wskaźnikach: temperaturze i śluzie. Dodatkowo urządzenie niepotrzebnie wydłuża okres wstrzemięźliwości, jeżeli odkłada się poczęcie dziecka. Jednocześnie jestem zwolennikiem nowoczesnych form notowania własnych obserwacji, np. przy pomocy kart elektronicznych – dodaje.

 

Pro-life czy anty?

Wydaje się jednak, że największym problemem w stosowaniu np. Lady-Comp, Baby-Comp, Pearly czy PERSONY jest „mentalność” tych wynalazków, a właściwie mentalność producentów, którzy reklamują je jako nowoczesną antykoncepcję. Świadczy o tym chociażby sygnalizowanie okresów płodności czerwoną świecącą diodą, która w czasie szczytu płodności kobiety – owulacji – dodatkowo migocze na znak zakazu. „Zielone światło” para ma wtedy, kiedy nie ma szans na pojawienie się dziecka. Czy nie powinno być odwrotnie?

Mylą się ci, którzy uważają, że NPR i antykoncepcja to to samo, bo i tu, i tu chodzi o to, aby nie było dziecka. Celem metod naturalnych nie jest – jak w antykoncepcji – unikanie poczęć za wszelką cenę, ale próba ich regulowania. NPR jest otwarty na życie i oprócz tego, że podpowiada małżonkom, kiedy mogą współżyć, by odłożyć poczęcie w czasie, nastawiony jest przede wszystkim na coś innego – wyznaczenie dnia najwyższej płodności, dnia najlepszego dla pojawienia się nowego życia. Poza tym zakłada, że dzieci pojawiają się w małżeństwach ludzi odpowiedzialnych, którzy skoro powiedzieli sobie „tak”, będą potrafili z miłością przyjąć i wychować każde życie.

 

 

 


Indeks Pearla – określa, ile ze 100 par, które regularnie współżyją przez rok i prawidłowo stosują daną metodę, a próbują odłożyć poczęcie, oczekuje dziecka.

Mitem jest, że metody naturalne mają wysoki wskaźnik Pearla. Ich skuteczność jest porównywalna do tabletek hormonalnych np. dla metody Rötzera PI=0,2, co oznacza, że na tysiąc kobiet dwie zajdą w ciążę.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki