Wakacje to czas zabawy dla wielu rozumiany jako wolny od wszelkich obowiązków. Niestety, dla niektórych również tych związanych z byciem prawdziwym katolikiem.
Pamiętam, jak na początku studiów, podczas jednego ze spotkań młodzieży działającej w grupach duszpasterskich, spotkałam kolegę z liceum. Mój znajomy sprzed lat nie krył zdziwienia, że ujrzał mnie akurat w takich okolicznościach. Nie do końca rozumiałam to zdumienie, bo przecież od dziecka chodziłam do kościoła, na lekcjach religii byłam raczej aktywna i nie słynęłam z buntowniczych ateistycznych poglądów. Kolega wyjaśnił mi, że pamięta wspólny obóz sportowy, gdy nikt nie chciał iść do kościoła. Wspomniał, że w niedzielę zapytał mnie, czy z nim pójdę, ale niestety pokusa pójścia nad morze była silniejsza. Poszedł sam z nauczycielką. Ja o tym zdarzeniu zupełnie zapomniałam, on nie...
Pamiętać o Bogu
Zadziwiające, jak mało jesteśmy świadomi, iż każdy z nas daje świadectwo – czasem nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Nie ukrywam, że po przypomnieniu mi tej historii najzwyczajniej w świecie po prostu się zawstydziłam. I nie chodzi o to, by teraz publicznie bić się w pierś i pokutować za stare czasy. Istotne jest to, czy po latach wyciągamy wnioski ze swojego zachowania.
Wakacje to czas szczególny. Czas, gdy wielu młodych ludzi czuje się wolnymi od szkoły i obowiązków. Niestety, jest to moment, gdy łatwo, jak to się zwykło mówić, „zapomnieć o Bożym świecie”. Nietrudno jest odsunąć się od Boga i zastąpić Go ciekawymi rozrywkami, ale ciężko jednak potem naprawić tę relację, którą zepsuło się przez dwa miesiące. Z Bogiem jest jak z przyjacielem. Jeśli nie będziemy Go widywać, mówić do Niego, spotykać się z Nim w sakramentach, to ta więź zacznie słabnąć. Co więcej, gdy inni patrząc na nas z boku zobaczą, że nasze życie dalekie jest od życia prawdziwego katolika, zaczną zastanawiać się nad szczerością naszej postawy.
Świadectwo wiary
Jeśli człowiek myśli, że wiara jest jego indywidualną sprawą, to jest w ogromnym błędzie. Każdy z nas powinien głosić Słowo Boże. I nie zawsze chodzi o to, by wyjść na ulicę i recytować Biblię. Choć czasem warto jasno określić swoje stanowisko w dyskusji o wartościach, których powinniśmy bronić.
Jakiś czas temu głośno było o Timie Tebow, gwieździe amerykańskiego futbolu, który wziął udział w spocie reklamowym promującym ochronę życia. Sportowiec ten urodził się pomimo zaleceń lekarza, który proponował matce aborcję. Emisja spotu wzbudziła ogromne kontrowersje w środowisku popierającym zabijanie dzieci w łonie matki. Swojej wiary w Boga nie kryją również brazylijski piłkarz Kaká, Polak Marek Citko, Anna Maria Jopek czy też Stanisław Soyka. Te osoby, choć na co dzień występują publicznie i narażone są na szykanowanie z powodu swojej wiary, nie boją się mówić, że Bóg jest dla nich ważny. Pewnie tak jak my czasem ulegają słabościom i popełniają błędy. Zasadniczo jednak nie starają się patrzeć na innych, ale dawać świadectwo. Ważne jest, co każdy z nas robi, aby na co dzień być godnym katolikiem.
Pogłębiać więź
W wakacje można robić mnóstwo ciekawych rzeczy. Jedni jeżdżą ze znajomymi nad morze, inny chodzą po górach czy zwiedzają miasta. Może właśnie latem, gdy obowiązków jest mniej, warto pogłębić swoją wiarę duchową lekturą albo spróbować zaangażować innych w świadome przeżywanie relacji z Bogiem. Wędrówkom na górskie szczyty mogą towarzyszyć radosne śpiewy wychwalające Pana lub wspólna modlitwa różańcowa. Gdy zwiedzamy miasta, prócz architektonicznej budowli kościoła, możemy zatrzymać się przed Najświętszym Sakramentem na chwilę modlitwy, a nawet wziąć udział we Mszy św.
Nie zawsze mamy tyle odwagi, by rodzinie lub znajomym zaproponować taką formę spędzania wspólnego czasu. Skoro jednak uważamy się za katolików, nie powinniśmy kryć naszej wiary. Niech nasi najbliżsi widzą, że nie jesteśmy tylko biernymi obserwatorami życia Kościoła, ale chcemy czynnie w nim uczestniczyć i pielęgnować więź z Bogiem. Nie zamartwiajmy się też, gdy ktoś nie przyjmie zbyt entuzjastycznie naszej propozycji. Przecież jesteśmy katolikami i mamy prawo, a nawet obowiązek, dbać o swoją wiarę. Skoro pojechaliśmy ze znajomymi na wakacje, to znaczy, że oni akceptują nas takimi, jacy jesteśmy. Nie powinni więc być zdziwieni naszą otwartością. W ostateczności, gdy nie znajdziemy chętnych do modlitwy, możemy sami wziąć do ręki różaniec i po cichu odmówić sobie Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Niech inny widzą, że potrafimy być wierni Bogu w każdej sytuacji. Obyśmy tak postępowali, byśmy po latach nie zostali zawstydzeni swoim antyświadectwem.
Najlepiej na samym początku wakacji ustalić sobie, co chcielibyśmy zrobić, aby nasze życie duchowe ubogacić przez te dwa miesiące. Możemy postawić sobie za zadanie rozwój pewnej sfery naszej duchowości, skupić się np. na odkryciu głębi sakramentu pojednania poprzez odpowiednie lektury, czy rozmowę z ojcem duchownym lub spowiednikiem. Dla osób bardziej otwartych wyzwaniem może być rozmowa z przyjacielem o wierze. Ważne jednak, by nie podejmować jej na siłę, by nie zniechęcić rozmówcy do Boga.