Logo Przewdonik Katolicki

Tłum czy osoba?

Magdalena Korzekwa
Fot.

Przy końcu doczesnego życia Bóg nie zapyta mnie o to, czy kochałam ludzkość, albo jakieś organizacje czy instytucje, lecz o to, czy kochałam konkretne osoby.

 

 

 

 

Okup a miłość

Jeden z moich znajomych mówił mi o tym, że ma skuteczny pomysł na to, jak wyeliminować porywanie ludzi dla okupu: wystarczy nie dawać pieniędzy! Wprawdzie porywacze zabiliby pierwszą, drugą, a nawet dziesiątą osobę, jednak po pewnym czasie przekonaliby się, że już nikt się nie ugnie pod ich żądaniami i przestaliby porywać ludzi dla okupu.

W ten sposób może rozumować tylko ten, kto nie wie, że każda osoba ma wartość nieskończoną i że w proporcji do wartości człowieka nawet największe pieniądze nie mają żadnej wartości. Nie ma takiej sumy pieniędzy, której nie zapłaciłby ten, kto kocha, jeśli mógłby w ten sposób uratować kochaną osobę, która znalazła się w rękach porywaczy. Nie ma takiego trudu, takiego wyrzeczenia, takiego cierpienia, których nie podjąłby ten, kto kocha, byleby tylko uratować kochaną osobę.

Nie istnieje coś takiego jak los ludzkości. Istnieje tylko historia konkretnych ludzi. Nie istnieje coś takiego jak „dobro wyższe”, dla którego można by poświęcić życie jakiejś osoby czy grupy osób, gdyż osoba jest dobrem najwyższym. Ktoś może z miłości oddać swoje życie w obronie innych. Nikt jednak nie ma prawa zadecydować, że w określonej sytuacji „poświęci” jednych dla ratowania drugich. Jedyne do czego ma prawo, to zdecydować, że poświęci samego siebie dla ratowania kogoś innego.

Bóg nas odkupił nie przez to, że jednych ludzi „poświęcił” dla ratowania drugich, lecz że na krzyżu wydał za nas samego siebie. Nie jestem w stanie oddać życia za ludzkość. Jestem jednak gotowa oddać życie za jedną jedyną osobę, którą kocham.

 

Nie tłum, lecz ty i ja

W czasie swej publicznej działalności Jezus codziennie godzinami nauczał tłumy ludzi. Nie traktował ich jednak jak anonimowe zbiorowisko. Widział poszczególne osoby i wiedział, co dzieje się w sercu każdego człowieka, który się do Niego zbliżał. Najwięcej czasu miał dla tych, którzy poszli za Nim, a także dla tych, którzy szukali z Nim bliskiego kontaktu. Miał czas dla apostołów, dla przyjaciół, dla Marii, Marty i Łazarza. Nawet wtedy, gdy trzeba było iść do nich kilka dni. Pierwszego cudu dokonał, gdy poprosiła Go o to konkretna osoba – Jego Matka. Nie musiał wskrzeszać Łazarza, by pokazać ludziom, że jest Synem Boga. Wskrzesił go tylko dlatego, że kochał tego konkretnego człowieka i jego siostry.

W słynnym musicalu „Jesus Christ Superstar” w scenie Ogrójca Jezus wykrzykuje: „Ojcze, pokaż mi teraz, że moje cierpienie będzie miało sens!”. Po chwili walki Syn Boży godzi się być wydany w ręce ludzi. Być może w godzinie wątpliwości Ojciec pokazał Mu twarze konkretnych ludzi, którzy potrzebują miłości: także twoją i moją twarz! Tych twarzy były miliardy, ale Jezus wpatrywał się w każdą z nich oddzielnie. W momencie największego cierpienia na Golgocie Jezus nie zwraca się do ludzkości, ale do konkretnych osób: do swojej Matki oraz do Jana. Jezus nie czyni nas odpowiedzialnymi za los wszechświata, ale za los konkretnych ludzi w kręgu rodziny i przyjaciół.

 

Racja serca czy racja logiki?

Im bardziej kocham, tym bardziej przeżywam to, czym żyje kochana przeze mnie osoba. Miłość jest większa od empatii, bo empatia bez miłości nie istnieje. Dla człowieka, który kocha, wszystko traci wartość i sens, jeśli najbliższa osoba nie czuje się kochana. Kto kocha, ten dla ratowania tej jednej osoby nie powstrzyma się przed żadnym wysiłkiem, a najwyższym prawem staje się prawo serca i nadziei, a nie prawo pragmatyzmu czy prawo karne.

Miłość jest ponadracjonalna. Kto kocha, ten staje się nieobliczalny, ale nieobliczalny tylko w jednym: w zaskakiwaniu miłością! Jeśli kocham, to nie mam wątpliwości co do moich priorytetów, w których na pierwszym miejscu jest jedyna i najbliższa osoba, którą pragnę zaskakiwać i upewniać o miłości! Jeśli kocham, potrafię pokonać setki kilometrów, byle tylko zaskoczyć ukochaną osobę fantazją miłości i sprawić jej radość. Jeśli kocham, mogę nie przespać kilku kolejnych nocy tylko po to, by przygotować niespodziankę dla kogoś, kto jest środkiem mego serca.

Człowiek dojrzały nie szasta swoim czasem czy zdrowiem w pracy zawodowej czy w działalności społecznej. Jest jednak w stanie dać z siebie dosłownie wszystko – jak Jezus na krzyżu – gdy w grę wchodzi los tej jednej osoby, z którą złączył swój los. 

 

 


 

Wrażliwość na osobę

Jezus patrzy na każdą osobę przez pryzmat jej niepowtarzalnego serca, a nie przez pryzmat jej płci, narodowości, stanowiska, wyglądu zewnętrznego. Dla Niego nie ma już obcych, pogan czy żydów. Każdy jest tym jedynym, bezcennym bliźnim. W języku włoskim słowo bliźni („il prossimo”) występuje wyłącznie w liczbie pojedynczej. Gdy w języku polskim słyszymy słowo bliźni, to nie wiemy, czy jest to liczba pojedyncza czy mnoga! Struktura języka nie jest przypadkowa. Zawiera w sobie ukrytą mądrość. Kto kocha, ten wie, kogo kocha. I wie, że tym kimś nie jest anonimowy tłum. Nie da się wczuwać w przeżycia tłumu, gdyż każdy człowiek interpretuje i przeżywa wszystko na swój jedyny, niepowtarzalny sposób. Kto kocha, nie utożsamia się z tłumem, ale jest w stanie przeżywać wszystko to, co dzieje się z konkretną osobą, którą kocha.

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki