Logo Przewdonik Katolicki

Immunitet od Dekalogu

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Kościół ma już dość bezkarnych wolt niektórych polityków mieniących się katolikami, którzy z kwestii obrony życia zrobili sobie kolejne poletko politycznych targów.

 

 

Słodką tajemnicą niektórych politycznych działaczy pozostanie zapewne, w jaki sposób udaje im się połączyć bardzo liberalne poglądy na kwestie aborcji z ich deklarowanym wszem i wobec katolicyzmem. I choć może się to wydawać szokujące, takich polityków są dziś dziesiątki; i to pod każdą szerokością geograficzną. Jest to tym bardziej dziwne, że istnieją przecież jasne kanony postępowania w takich sytuacjach – wystarczy choćby przywołać notę prefekta Kongregacji Nauki Wiary kard. Josefa Ratzingera z 2004 r. Przyszły papież stwierdza w niej wyraźnie, że żaden polityk, który popiera aborcję lub eutanazję, nie może być dopuszczony do Komunii. Jeśli zaś komuś dokumenty Stolicy Apostolskiej wydają się niewystarczające, ten może zawsze odwołać się wprost do Dekalogu, który nie pozostawia w tej materii jakichkolwiek niedopowiedzeń.

 

Katolik a’ la Kennedy

Najświeższym przykładem skrajnie wypaczonego podejścia niektórych polityków do piątego przykazania są działania demokratycznego kongresmena Patricka Kennedy'ego – wywodzącego się „z tych”  Kennedych. Wpływowa rodzina amerykańskich polityków, deklarująca od zawsze swoje przywiązanie do katolicyzmu, słynie zresztą z poglądów, które z katolicką nauką społeczną mają tyle wspólnego, ile zawiera się w pokazowej kolacji w dniu Święta Dziękczynienia. Dotyczy to także Patricka Kennedy'ego, bratanka słynnego prezydenta USA Johna. F. Kennedy’ego, a zarazem gorącego orędownika swobodnego prawa kobiet do przerywania ciąży. Z tego powodu kongresmen zignorował niedawne dramatyczne apele amerykańskiego episkopatu i głosował przeciwko wprowadzeniu poprawek, które ograniczyłyby finansowanie aborcji z budżetu państwa. Dokładnie tak samo postąpiło zresztą jeszcze 50 innych „katolickich” parlamentarzystów.

W tej sytuacji katolicki biskup stanu Rhode Island Thomas Tobin już po raz drugi wezwał Kennedy'ego do nieprzyjmowania Komunii św. Hierarcha podkreślił, że proaborcyjne działania  kongresmena są „świadomym i uporczywym aktem woli” i nie wynikają jedynie z „niedoskonałej natury ludzkiej” – jak próbował przekonywać Kennedy.

Wpływowy polityk odrzucił jednak wezwanie biskupa, twierdząc, że kwestionowanie jego katolickiej wiary z powodu poglądów na kwestię aborcji jest „bardzo niepokojące”, bo nie jest on przez to „mniejszym katolikiem”. Kongresmen poskarżył się także publicznie, że już dwa lata wcześniej bp Tobin nie tylko wezwał go do powstrzymania się od przyjmowania Komunii, ale także „pouczył księży w diecezji”, by mu jej nie udzielali. Tamtejsza kuria zaprzeczyła jednak, by biskup kiedykolwiek „instruował kapłanów diecezjalnych w sprawach przyjmowania Komunii przez funkcjonariuszy publicznych”. Bp Tobin wydał również specjalne oświadczenie, w którym przypomniał, że w lutym 2007 roku napisał do Kennedy’ego list, ostrzegający demokratycznego polityka przez grożącą mu ekskomuniką z powodu popierania przez niego zabijania nienarodzonych dzieci. „Pana stanowisko jest nie do przyjęcia dla Kościoła i gorszy wielu jego członków” - napisał wówczas hierarcha do kongresmena.

 

Człowiek z różańcem w kieszeni

Wśród amerykańskich demokratów-katolików postawa Kennedy’ego nie stanowi wcale odosobnionego przypadku. Podobne problemy z katolicyzmem w wymiarze praktycznym mają m.in. dwie niezwykle wpływowe osobistości tej partii: wiceprezydent USA Joe Biden oraz przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. Biden znany jest z tego, że podobno nigdy nie rozstaje się z różańcem. Cóż z tego, skoro popiera proaborcyjne postulaty Demokratów, ba - jest jednym z najważniejszych urzędników forsujących wprowadzenie ustawy o tzw. wolnym wyborze, która zakłada finansowanie przez państwo powszechnie dostępnej aborcji.

Równie dziwne poglądy prezentuje Nancy Pelosi, która bardzo często mówi publicznie o swojej katolickiej wierze, a jednocześnie dokonuje własnej interpretacji nauczania Kościoła. Pelosi przekonuje bowiem, że „naukowcy związani z Kościołem” nie są w stanie stwierdzić, kiedy zaczyna się ludzkie życie, a cała historia Kościoła pokazuje, że to „temat kontrowersyjny”. Taka postawa spotyka się oczywiście ze zdecydowaną reakcją ze strony amerykańskich biskupów.  „Przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi jest utalentowaną osobą w służbie publicznej o mocnych poglądach i wielu zawodowych zdolnościach. Niestety jej równie mocną stroną nie jest wiedza na temat historii i nauczania Kościoła” – napisali metropolita Denver abp Charles Joseph Chaput oraz biskup pomocniczy James Douglas, podkreślając, że aborcja „jest zawsze ciężkim grzechem, podobnie jak podejmowane próby usprawiedliwienia jej”. Natomiast metropolita Filadelfii kard. Justin Rigali przypomniał niedawno, że „aby przyjmować Komunię Świętą, trzeba wierzyć w to, czego Kościół naucza”.

 

Żadnych uwag od rabinów

Nancy Pelosi, Joe Biden i Patrick Kennedy to nie jedyni amerykańscy politycy, którzy otrzymali „żółte kartki” od tamtejszych biskupów. Wezwania do katolickiego rachunku sumienia usłyszeli także m.in. były burmistrz Nowego Jorku, republikanin Rudolf Giuliani, demokratyczny senator John Kerry oraz obecna amerykańska sekretarz zdrowia Kathleen Sebelius. Tę ostatnią uznaje się za jedną z głównych reprezentantek lobby aborcyjnego w USA, a tajemnicą poliszynela jest fakt, że za jej działalnością publiczną stoją pieniądze największych amerykańskich klinik aborcyjnych. Dlatego też Sebelius jeszcze jako gubernator stanu Kansas otrzymała list od miejscowego metropolity abp. Josepha Freda Naumanna, który prosił ją, by jako katoliczka popierająca aborcję zaprzestała przyjmowania Najświętszego Sakramentu.

Z kolei Rudolf Giuliani to katolik właściwie jedynie z nazwy i swojego włoskiego pochodzenia. Przez pewien czas uważany był jednak za jednego z faworytów do republikańskiej nominacji w ubiegłorocznym wyścigu o fotel w Białym Domu. Ten dwukrotny rozwodnik, zwolennik aborcji i legalizacji związków homoseksualnych nie przejął się zupełnie uwagami, jakie na jego temat wygłosił arcybiskup Raymond Burke, który jeszcze jako metropolita St. Louis zapowiedział, że odmówiłby udzielenia Komunii Świętej Giulianiemu, i każdemu politykowi opowiadającemu się za prawem do aborcji. - Nie ubiegam się o stanowisko w instytucji religijnej – skomentował to w swoim stylu Giuliani, dodając, że nie będzie wdawał się z w żadne dyskusje z opiniami arcybiskupa Kościoła katolickiego, reprezentanta Kościoła protestanckiego, rabina ani jakiegokolwiek innego duchownego. - To wykładnia religijna. Oni są uprawnieni do tej interpretacji – stwierdził „katolik” Giuliani.

 

Grzech publiczny

Zdecydowana reakcja kościelnych hierarchów na coraz częstsze przejawy relatywizacji nauki społecznej Kościoła nie powinna jednak nikogo specjalnie dziwić. Nie ma bowiem żadnych wątpliwości co do tego, że katolickie wyznanie wiary obowiązuje również w świecie polityki. Ponad wszelką wątpliwość dał temu wyraz kilka dni temu Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan,  kard. Walter Kasper, który stwierdził, iż działania każdego polityka katolickiego muszą być zgodne z zasadami wiary.  – Istnieje niewątpliwie ścisła więź między działaniem jako polityka a sytuacją osobistą, zezwalającą na przyjmowanie sakramentów – powiedział hierarcha, odnosząc się do przypadku kongresmena Kennedy’ego. Zaznaczył przy tym wyraźnie, że dla osoby wierzącej sakralny charakter życia ludzkiego jest niepodważalny: „Nie można przekształcać w prawo człowieka czegoś, co stanowi głęboką ranę społeczną, jaką jest aborcja. Katolicy, kiedy zasiadają w parlamencie, nie mogą być innymi osobami, niż w chwili, kiedy zasiadają w kościelnych ławkach. Bycie katolikiem i możliwość przyjmowania Komunii św. wymaga konsekwencji – stwierdził kard. Kasper.

Podobne stanowisko zajęli biskupi hiszpańscy w związku z planowanym na styczeń przyszłego roku głosowaniem nad ustawą mającą doprowadzić do radykalnej liberalizacji przepisów aborcyjnych w tym kraju. W specjalnym liście hierarchowie ostrzegli, iż katoliccy działacze polityczni, którzy poprą ustawę o aborcji, nie zostaną dopuszczeni do Komunii św., „jak długo będzie trwała ta sytuacja”. Zapowiedzieli również, że tacy politycy będą musieli pójść do spowiedzi i publicznie naprawić szkodę, którą wyrządzili „głosując przeciwko życiu”. - Prawo do życia stoi ponad wszystkimi najważniejszymi prawami. A mordowanie bezbronnych jest grzechem śmiertelnym – przypomniał rzecznik hiszpańskiego episkopatu, bp Juan Antonio Martinez Camino, ostrzegając, że ci, którzy będą bronić liberalizacji prawa do aborcji, mogą zostać uznani za heretyków. - Kto głosuje za takim prawem lub prowadzi na jego rzecz kampanię, znajduje się w obiektywnej sytuacji grzechu - stwierdził bp Camino. Jaśniej już chyba nie można.

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki