Logo Przewdonik Katolicki

Wrzesień bez litości

Adam Suwart
Fot.

Każde kolejne obchody rocznicowe wybuchu II wojny światowej mimo że coraz dalsze od tego doniosłego wydarzenia historycznego będą dla Polski coraz ważniejsze. Od ich wydźwięku i wymowy bowiem zależeć będzie nasza pozycja w rodzinie narodów świata. Jest to szczególnie ważne w czasach, kiedy współsprawcy wojny coraz częściej kreują się na jej ofiary.

 

Każde kolejne obchody rocznicowe wybuchu II wojny światowej – mimo że coraz dalsze od tego doniosłego wydarzenia historycznego – będą dla Polski coraz ważniejsze. Od ich wydźwięku i wymowy bowiem zależeć będzie nasza pozycja w rodzinie narodów świata. Jest to szczególnie ważne w czasach, kiedy współsprawcy wojny coraz częściej kreują się na jej ofiary.

 

 

Godzina 4.40

 

Atak niemiecki nastąpił o godzinie 4.40 bez uprzedniego wypowiedzenia wojny i ogłoszenia mobilizacji. Zgodnie z planem „Fall Weiss”, uderzenie na Polskę nastąpiło na całej długości polsko-niemieckiej granicy oraz z terytorium Moraw i Słowacji, co spowodowało, iż łączna długość frontu wyniosła ok. 1600 km, stawiając Polskę w niekorzystnym położeniu strategicznym. Runęły na nią zmasowane niemieckie siły lądowe, a równocześnie lotnictwo niemieckie przystąpiło do gwałtownych bombardowań polskich miast, węzłów kolejowych, obiektów wojskowych i strategicznych. Siły wroga dysponowały miażdżącą przewagą liczebną i techniczną nad polską armią. Niemcy rzucili na Polskę 3 tys. czołgów, ponad 46 tys. dział, niemal 4 tys. samolotów i kilkaset wozów pancernych, podczas gdy Polacy dysponowali jedynie niespełna 700 czołgami, 4500 działami. Po stronie niemieckiej w agresji na Polskę zaangażowane były dwie floty powietrzne, liczące łącznie ponad tysiąc bombowców i 1,5 tys. myśliwców. Lotnictwo polskie posiadało zaledwie 400 samolotów zdatnych do walki. Podobnie słabsza pozycja Polski zaznaczała się na morzu. W Polsce zmobilizowano około miliona żołnierzy, podczas gdy Niemcy dysponowały armią złożoną z ponad 2,7 miliona żołnierzy.

 

Bohaterska i dramatyczna obrona Polski przed niemieckim najeźdźcą, który w ramach hitlerowskiego „Blitzkriegu” zdobywał miasto za miastem, trwała kilkanaście dni. 5 października po zwycięskiej dla Polaków bitwie pod Kockiem poddała się ostatnia większa formacja polskiej armii, grupa operacyjna „Polesie” pod dowództwem gen. Franciszka Kleeberga. Wojska niemieckie zaatakowały Polskę de facto z czterech stron; od południa były to także podporządkowane hitlerowskim Niemcom jednostki słowackie.

 

Z dwóch stron

 

17 września rano, gdy kampania wojenna z Niemcami była już faktycznie przegrana przez Polskę, na broniący się jeszcze heroicznie kraj napadły wojska radzieckie. Stalin, wbijając nóż w plecy zranionej wcześniej od zachodu Polsce, skierował przeciwko naszej ojczyźnie siedem armii, samodzielny korpus piechoty, szybką grupę konno-zmechanizowaną w łącznej liczbie prawie miliona żołnierzy. Sowieci dysponowali we wrześniu ponad 5500 czołgów, prawie 5000 dział i ponad 3000 samolotów. Ten zdradziecki krok, zgodny z tajnymi postanowieniami paktu Ribbentrop-Mołotow, przypieczętował militarną klęskę II Rzeczypospolitej, na której najeźdźcy z zachodu i wschodu dokonali swoistego „IV rozbioru”.

„Rządzące koła polskie niemało się pyszniły trwałością swego państwa i potęgą swojej armii, a wystarczyło krótkie uderzenie ze strony najpierw armii niemieckiej, a potem Armii Czerwonej, by nie zostało nic z tego pokracznego płodu traktatu wersalskiego” – stwierdził po Wrześniu radziecki minister spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow.

 

Jeszcze poczekamy

 

Polska walczyła samotnie, choć oficjalnie miała w Europie możnych i potężnych sojuszników, zobowiązanych do bezzwłocznego udzielenia pomocy – Wielką Brytanię i Francję. Znaczenie potencjalnej pomocy ze strony państw zachodnich trudne jest do przecenienia. Z powodu podpisania przez Polskę i Anglię w dniu 25 sierpnia 1939 roku sojuszu na wypadek wojny, Hitler przesunął nawet najazd na Polskę, który pierwotnie zaplanowany był na ranek 26 sierpnia. Polska i Wielka Brytania deklarowały wzajemnie, że „w razie, gdyby jedna ze stron umawiających się znalazła się w działaniach nieprzyjacielskich z jednym z mocarstw europejskich, w wyniku agresji tego mocarstwa, druga strona umawiająca się niezwłocznie udzieli wszelkiej dla niej możliwej pomocy i poparcia”. Podobne sojusze obronne Rzeczpospolita zawarła wcześniej z Francją i niektórymi państwami sąsiednimi, np. Rumunią.

 

Francja i Anglia, zobowiązane w myśl międzypaństwowych sojuszy do rozpoczęcia działań wojennych przeciwko Niemcom w obronie Polski, po hitlerowskiej inwazji na Polskę zachowały niemal zupełną obojętność. Zachodni „sojusznicy” Polski odwlekali wypowiedzenie Niemcom wojny aż do 3 września. Gdy wreszcie się na to zdecydowali, ograniczyli się jedynie do pustego aktu dyplomatycznego, nie podejmując znaczniejszych działań militarnych. Na nieistniejącym froncie zachodnim powstał stan „dziwnej wojny”. Liczne dywizje francuskie oczekiwały na działania Niemców, wierząc, że umocnienia Linii Maginota uchronią Francję przed podzieleniem losu Polski. Działania lądowe Francuzów ograniczały się do rzadkich patroli na przedpolu niemieckiej Linii Zygfryda.

 

„Proszę nie strzelać”

 

Sytuacja na linii tego „martwego frontu” była niekiedy wręcz groteskowa. Po stronie francuskiej ustawiano np. plakaty o treści: „Prosimy nie strzelać. My nie strzelamy”. W odpowiedzi po stronie niemieckiej pojawiał się napis: „Jeśli wy nie strzelacie, to i my nie będziemy strzelać”. Po obu stronach frontu sadzono marchewki lub obrzucano się ulotkami propagandowymi.

 

W tym okresie przybyły do Francji siły lądowe Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego. Działania na niewielką skalę prowadziło jedynie lotnictwo alianckie, bombardując przygraniczne fabryki niemieckie oraz dokonując nieskutecznych nalotów na niemiecką flotę. W początkowym okresie jednakże lotnictwo zrzucało głównie naiwnej treści ulotki nad miastami niemieckimi.

 

Anglia i Francja, mimo usilnych nalegań strony polskiej, zachowały się biernie, przyglądając się beznamiętnie tragicznemu rozwojowi wydarzeń. Armia francuska liczyła w tym czasie 90 dywizji, 2,5 tysiąca czołgów, 10 tysięcy dział i około 1,5 tys. samolotów. Tymczasem Hitler zdecydował się na niezmiernie ryzykowne posunięcie: większość sił wojskowych skierował na wschód przeciwko Polsce. Na granicy z Francją natomiast pozostawił jedynie kilkadziesiąt niewyszkolonych dywizji rezerwowych i zaledwie osiem pełnowartościowych. Jak potwierdzali później, nie bez złośliwej satysfakcji, niemieccy sztabowcy – nie było wówczas na granicy z Francją ani jednego czołgu! Amunicji posiadano jedynie na trzy dni walki, a w lotnictwie pozostawiono zaledwie kilka przestarzałych maszyn. Dowództwo francuskie zupełnie nie wykorzystało tej sytuacji, nie chcąc „umierać za Gdańsk”.

 

Niechciana córa Europy

 

Z podobną konsekwencją Anglia i Francja ignorowały polskie prośby o wsparcie naszych działań wojennych nalotami bombowymi na III Rzeszę oraz skierowanie na lotniska w Polsce angielskich myśliwców. Francuzi z rozbrajającą szczerością stwierdzili, że naloty na Niemcy z ich strony mogłyby spowodować akcje odwetowe i ofiary cywilne po stronie francuskiej. Brytyjczycy zaś kalkulowali chłodno, że ich lotnictwo tak czy inaczej nie wpłynęłoby decydująco na przebieg kampanii wrześniowej, i należy je oszczędzać na wypadek ewentualnego bezpośredniego ataku na Wielką Brytanię.

 

Tak samotnie i niemal bezbronnie wykrwawiała się Polska. W wyniku wrześniowych działań wojennych zginęło lub zostało rannych około 200 tysięcy obywateli polskich, a znaczny udział w tych stratach miała ludność cywilna. Niemcy wzięli do niewoli ok. 300 tys. żołnierzy i oficerów, Rosjanie – ponad 200 tysięcy. Rozpoczęła się ponura noc Auschwitz, Kołymy i Katynia – krwawa hekatomba wielu milionów Polaków mordowanych w obozach koncentracyjnych, łagrach i gułagach, upokarzanych podczas deportacji i nieludzkich robót przymusowych, odrywanych od najbliższych, jakże często na zawsze. Choć II wojna światowa zakończyła się 64 lat temu, to jej ślady widoczne są do dziś.

 

 


 

 

Straty w ludziach podczas Kampanii Wrześniowej

 

Polska:

66 000 zabitych

133 700 rannych
694 000 jeńców wojennych

 

Niemcy:

16 343 zabitych
27 280 rannych
320 zaginionych

 

ZSRR:
1475 zabitych i zaginionych
2383 rannych

 

Wielka Brytania:

650 zabitych
12 jeńców wojennych

 

Francja

28 zabitych

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki