Logo Przewdonik Katolicki

Dobra babcia, mądry dziadek

Michał Gryczyński
Fot.

Pod koniec stycznia obchodzimy Dzień Babci i Dziadka, choć właściwie nie bardzo wiadomo, dlaczego właśnie w tym terminie. Wydaje się, że lepszą datą byłby dzień 26 lipca, kiedy Kościół wspomina świętych Joachima i Annę, dziadków Pana Jezusa.


Pod koniec stycznia obchodzimy Dzień Babci i Dziadka, choć właściwie nie bardzo wiadomo, dlaczego właśnie w tym terminie. Wydaje się, że lepszą datą byłby dzień 26 lipca, kiedy Kościół wspomina świętych Joachima i Annę, dziadków Pana Jezusa.

 

Świadectwu i obecności dziadków w rodzinie poświęcone były w minionym roku obrady sesji plenarnej Papieskiej Rady ds. Rodziny. Wyboru tematu dokonał osobiście Ojciec Święty Benedykt XVI, który już w czasie Światowego Spotkania Rodzin w Walencji zwrócił uwagę na rolę dziadków. Często wydaje się ona niedoceniana, choć każdy wnuk wie, że... 

 

dziadkowie to rodzinny skarb

 

Większość małżonków, którym dane było doczekać się potomstwa, z upływem czasu staje się najstarszym ogniwem rodziny. A jest to w familijnej hierarchii ogniwo najważniejsze, bo to przecież dziadkowie scalają rodzinę, tworząc jej fundament.

U progu okresu nazywanego jesienią życia, rodzice rodziców stają się babciami i dziadkami. Ujawniają wówczas skłonność do postrzegania wnuków jako owocu własnego trudu rodzicielskiego, a więc kontynuację samych siebie. Powiada się np. że dla niejednej babci czas poświęcony wnukom stanowi przedłużenie jej macierzyństwa. Księga Przysłów poucza: „Koroną starców – synowie synów, a chlubą synów – ojcowie” (17, 6). Dziadkowie i babcie w otoczeniu wnucząt mają więc prawo czuć się jak para królewska.

Z kolei dla wnuków obcowanie z dziadkami jest niepowtarzalną szansą na wzmocnienie więzi międzypokoleniowej. To dzięki nim młodzi ludzie mają okazję nauczyć się obcowania ze starością i towarzyszącymi jej słabościami ciała, to z ich ust mogą dowiedzieć się o losach krewnych i poznać historię własnej rodziny oraz jej tradycje. Jest to więc relacja obustronna, bo...

 

jedni i drudzy wzajemnie się potrzebują

 

To wspaniale, jeśli dziadkowie mogą, chcą i potrafią zaangażować się w opieką nad wnukami, pomagając ich rodzicom, czyli swoim dzieciom. Gorzej jednak, gdy pomoc ta prowadzi do zastępowania rodziców albo niedopuszczania ich do wypełniania funkcji rodzicielskich. Taka sytuacja może bowiem zakwestionować autorytet rodziców i zaburzyć właściwe relacje w rodzinie.

Wcale nie tak rzadko zdarza się, że babcia i dziadek rozpuszczają swoje wnuki. Przez całe życie zdołali zebrać sporo doświadczeń, więc potrafią już zachować dystans w stosunku do rozmaitych wydarzeń. Zazwyczaj są wobec wnuków łagodniejsi, niż byli kiedyś wobec własnych dzieci. Niekiedy usiłują naprawić błędy wychowawcze, które przed laty sami popełnili, a także nadrobić straty, bo mają wyrzuty, że dla własnych dzieci nie starczało im dość czasu i cierpliwości.

Często jednak bywają w stosunku do wnuków nazbyt spolegliwi, nie tylko przez nadmierną troskę i nadopiekuńczość, ale i przez pobłażliwość wobec ich przewinień. A może tylko są bardziej wyrozumiali i mniej restrykcyjni niż rodzice, bo to przecież nie na nich spoczywa główna odpowiedzialność za wychowanie dzieci?

Choć trzeba przyznać, że zdarzają się także dziadkowie surowi, tacy co to nieustannie strofują swoje wnuki, usiłując wpoić im zasady dobrego wychowania oraz właściwego postępowania. Zupełnie, jakby zapominali, że...

 

słowa pouczają, a przykłady pociągają 

 

Współcześni dziadkowie przeżywają swoisty dyskomfort. O ile przez długie lata to oni dzielili się doświadczeniem życiowym z wnukami, o tyle dzisiaj coraz częściej sami muszą uczyć się od swoich wnuków. A to dlatego, że wokół pojawiło się wiele nowinek technicznych, których dziadkowie nie znają, a wnuki korzystają z nich bez żadnych zahamowań. Ale i język, którym posługują się latorośle ich dzieci, bywa często mało zrozumiały.

Nie ma jednak sensu, aby dziadkowie udawali młodziaków i na siłę próbowali upodobnić się do koleżanek i kolegów swoich wnucząt. Wiek przecież zobowiązuje, a udawanie, że zapomniało się o własnej metryce może, co najwyżej, śmieszyć albo irytować. Zwłaszcza że wnukom tak naprawdę potrzebna jest prawdziwa babcia i autentyczny dziadek, a nie kolejni „zakręceni” kumple.  

Chyba że ktoś podziela pogląd, iż nadchodzi definitywny...

 

kres ery dziadków

 

Zdobycze współczesnej medycyny sprawiły, że żyjemy coraz dłużej, jednak w konsekwencji wydłuża się również okres aktywności zawodowej. Niejedna babcia i niejeden dziadek niewiele mają więc czasu dla swoich wnuków, ze szkodą dla obu stron.

Z kolei demografowie biją na alarm, że Polacy jako społeczeństwo starzeją się, ponieważ rodzi się nazbyt mało dzieci. Cóż, już od lat upowszechnia się styl życia typu DINK: dual income – no kids, czyli „podwójne dochody - żadnych dzieci”. Ci, którzy ów model wybierają, powinni jednak pamiętać, że nigdy nie zostaną dziadkami. To bolesna prawda, ale skoro żadnych dzieci, to i żadnych wnuków.

Tym większego znaczenia nabiera więc kult rodziców Najświętszej Maryi Panny, czyli świętych Joachima i Anny. Takie bowiem imiona nosili...

 

dziadkowie Pana Jezusa

 

Ewangelie i źródła history­czne o nich nie wspominają. Mamy jednak apokryfy, których znaczenia nie należy przeceniać, ale i nie można lekceważyć; odwoływali się do nich również starochrześcijańscy mędrcy, czyli Ojcowie Kościoła.

O rodzicach Maryi Panny wspominają Protoewangelia Jakuba, nazywana także Ewangelią Maryjną - pocho­dząca, prawdopodobnie, z połowy II w. - Ewangelia Pseudo-Mateusza oraz Księga Narodzenia Błogosła­wionej Maryi i dzieciństwa Zbawiciela (De Nativitate Mariae). Innym, specyficznym źródłem wiadomości o dziadkach Pana Jezusa są wizje mistyczne Kata­rzyny Emmerich i  Marii d'Agreda.

Otóż Joachim i Anna mieli pochodzić z rodu Judy, z królews­kiego domu Dawida. Według „De Nativitate Mariae" rodzina Joa­chima wywodziła się z Galilei z miasta Nazaret, a rodzina Anny z Betlejem. Dwudziestoletni Joachim poślu­bił Annę, córkę Isachara. Byli szczęśliwym małżeństwem, ale nie mieli dzieci. Podczas jednego ze świąt żydowskich Ruben zakwestiono­wał prawo Joachima do pierwsze­ństwa w składaniu ofiary Bogu, bo nie spłodził potomka. Joachim udał się wtedy na pustko­wie; na zachód od Jerycha, gdzie spędził 40 dni i nocy, po­szcząc i modląc się o łaskę ojcostwa. I został wysłuchany. Przybyli do nich  aniołowie, zwiastując nowinę o narodzinach dziecka. Przyszła na świat dziewczynka, której nadali imię Maryja (Miriam). Kiedy podrosła, wycho­wywała się w świątyni, spędzając czas na studiowaniu Prawa, modli­twach i pracach ręcznych.

Joachim i Anna nie doczekali narodzin niezwykłego Wnuka. Zmarli w Jerozolimie, a pochowano ich w dolinie rzeki Ezdrelon pod Górą Oliwną albo w miejscu dawnej sadzawki Betsaida. Już od pierwszych wieków chrześcijaństwa cieszyli się wielką czcią wiernych.

Ikonografia przedstawia często św. Annę w towarzystwie Maryi Panny i małego Jezusa. To wizerunek nazywany „Św. Anna Samotrzeć”, czyli...

 

ikona Babci

 

Określenie „samotrzeć” wskazuje na trzy osoby i bywa tłumaczone jako „we trzech” albo „w towarzystwie dwóch”. To zresztą nie jedyny taki, zapomniany już dzisiaj, staropolski liczebnik zbiorowy. Przed laty używane były również inne, np. „samowtór” – „we dwóch” czy „samoczwart” – „we czterech”. Spośród najbardziej znanych wizerunków św. Anny Samotrzeć na szczególne wyróżnienie zasługuje ten, który przeniósł na płótno sam Leonardo da Vinci.

Całując z szacunkiem dłonie Babciom i ściskając serdecznie ręce Dziadkom, polecajmy ich opiece świętych Joachima i Anny, prosząc – za Janem Pawłem II– „aby wyjednali nam dar mądrej miłości do ludzi starszych, ażeby w naszym społeczeństwie każda rodzina i wszyscy jej członkowie umieli strzec, objawiać i przekazywać miłość” („Familiaris consortio” 17).

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki