Głównym doczesnym zajęciem i zadaniem Jezusa było przygotowanie i szkolenie uczniów do misji, którą kiedyś mieli pełnić, i to przez całe życie.
Szkoła Jezusa była prosta: przekazać uczniom niezbędną teorię i praktyczne wskazówki, wyposażyć w specjalną moc, a następnie wysłać ich, by przetestowali te zasady w praktyce i nabrali własnych doświadczeń. Jest to chyba najskuteczniejsza metoda dydaktyczna, bo wtedy teoria służy praktyce, znajduje od razu swe zastosowanie, a człowiek nie tylko wie, ale też widzi i czuje, czy robi coś dobrze, czy źle. Warto tę metodę wykorzystać i stosować także dziś.
Najpierw bardzo ważna zasada, by nie działać w pojedynkę. W armii i policji USA, które są wzorem skuteczności, obowiązuje ona bezwzględnie: zawsze dwóch ludzi w akcji. Jeśli chcesz coś zrobić dobrze, musisz mieć partnera, który będzie cię ubezpieczał i wspierał, z którym możesz omówić strategię czy podzielić się spostrzeżeniami. Wiesz, że w żadnej sytuacji nie zostaniesz pozostawiony sam sobie. Niestety, w Kościele często uprawiamy indywidualizm: nie zwracamy uwagi na dobór współpracowników, nie umiemy pracować zespołowo, dzielić zadań i wspierać się w trudnych sytuacjach.
Trudno nam też przychodzi koncentracja na priorytetach i stosowanie odpowiedniej hierarchii ważności i pilności zadań. Wymóg ograniczenia ekwipunku tylko do laski, w dzisiejszych czasach i warunkach oznacza, że trzeba dokładnie przemyśleć, co mamy robić. Nie starczy nam czasu na wszystko i dlatego trzeba najpierw robić to, co najważniejsze. Nieraz musi to oznaczać odstawienie telewizji, rezygnację z ulubionych rozrywek, skrupulatne planowanie czasu i zajęć. Niestety, bywa, że niektóre czynności podejmujemy tylko dlatego, by uciec od tych ważniejszych, których się obawiamy. Takie pozorowane „ważne sprawy” to groźna pokusa i trzeba ją odrzucić, jak zbędną torbę czy niepotrzebną drugą suknię.
Związanie swej działalności z jednym miejscem nie oznacza przywiązania się, lecz świadomość, że właśnie tu jestem potrzebny i tu mam pracować, a nie szukać jakiejś mitycznej Atlantydy. Ale praca ta musi być owocna. Jeśli pomimo podjęcia przemyślanych i wytężonych wysiłków owoców tych brakuje, to być może ludzie są uprzedzeni i zamknięci, i w takiej sytuacji szkoda tracić czasu. Wiemy, że Jezus nikogo nie przekreśla i szanse daje każdemu, ale na złą wolę i odmowę słuchania nie ma prostego lekarstwa. Wtedy trzeba takich ludzi pozostawić na później, a najpierw iść do tych, którzy nas chcą i potrzebują. A dzięki Bogu takich nie brakuje.