Logo Przewdonik Katolicki

Moc czystego Słowa

bp Damian Muskus OFM
il. Agnieszka Robakowska

Mk 6, 7–13 Nie wdziewajcie dwóch sukien

Ewangelię o tym, jak Jezus rozesłał Dwunastu, by wzywali do nawracania, należałoby odczytywać jako program dla Kościoła, zawsze aktualny i niezmienny pomimo zmienności świata.
Jeśli więc przyglądamy się poszczególnym elementom tego programu, uderza nas przede wszystkim ich prostota. Tu nie ma nic wymyślnego. Uczniowie mają wyruszyć po dwóch, nie zabierać ze sobą zbędnych bagaży i posługiwać się darem, który otrzymali od Pana – władzą nad duchami nieczystymi oraz mocą uzdrawiania. Prostota tego przekazu jest wezwaniem do rachunku sumienia dla nas wszystkich, którzy uważamy, że bez naszych rewelacyjnych pomysłów i koncepcji Ewangelia sobie nie poradzi, nie dotrze do uszu świata, a my sami nie zostaniemy przez ten świat zrozumiani.
Zresztą i na to Jezus ma odpowiedź. „Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich” – mówi o sytuacji, gdy między głoszącym a słuchającym zabrakło więzi, otwartości na spotkanie, wysłuchanie i przyjęcie. To nie wasza sprawa, mówi Jezus. To świadectwo dla nich, nie dla was, przekonuje, ucząc przy okazji, że Ewangelia będzie budziła opór, nie będzie przyjmowana, a głoszący ją nie znajdą w wielu miejscach akceptacji i zrozumienia. Co z tego wynika dla nas? Ano nic! Mamy iść i głosić dalej, do następnych domów, ludzi, społeczeństw, serc.
Jezus przestrzega Dwunastu, by nie zabierali ze sobą nic prócz laski i sandałów, a więc rzeczy potrzebnych do wędrówki. Buty i laska, którą można się podeprzeć. Nic więcej. Każdy dodatkowy element byłby ciężarem utrudniającym wędrówkę i dotarcie wszędzie tam, gdzie to możliwe. Uczniowie muszą się ogołocić ze wszystkiego, co zbędne w dziele głoszenia, by słowo nadziei mogło trafić do ludzi, którzy jej potrzebują.
Nie trzeba wielkiej wnikliwości, by dostrzec, jak sprzeczny jest ten obraz z filozofią działania wielu wspólnot i przełożonych w Kościele, tracących poczucie bezpieczeństwa i grunt pod nogami, gdy nie mają zapewnionych odpowiednich warunków i zabezpieczeń, gdy potrzebują wielu dodatkowych środków, nie tylko materialnych, by ich zdaniem Dobra Nowina była skutecznie głoszona. Nie ustają w pomysłowości, szukając kolejnych dodatków, które według nich sprawią, że ewangeliczny przekaz stanie się „atrakcyjny” i dzięki temu będzie łatwiejszy do przyjęcia. Potrzeba zabezpieczeń jest dla wielu tak oczywista, że przestają zauważać, jak bardzo jest to sprzeczne z Ewangelią.
Chleb, torba, trzos, druga suknia. Czemu to ma służyć? Najpierw naszemu własnemu komfortowi i wygodzie, poczuciu, że nie musimy się zdawać na innych. Ale – powie ktoś –jest to przecież bogactwo, które pozwala się dzielić. Niby nic w tym złego, sam Jezus nawołuje do hojności i wspierania potrzebujących. Bywa jednak tak, że taka hojność w rozdawaniu środków powszednich, jak jedzenie czy pieniądze, staje się rodzajem subtelnej korupcji i oczekiwania, że w zamian za dary miłosierdzia ludzie będą się nawracać. W efekcie jest cichą manifestacją naszej niewiary w moc czystego Słowa.
Czy jesteśmy gotowi na powrót do takiej prostoty głoszenia, w którym nie liczy się nic poza świadectwem o Jezusie i przesłaniem Dobrej Nowiny? Czy jest w nas odwaga przyjęcia takiego ubóstwa, które w istocie czyni nas bogatymi, bo zakłada odrzucenie wszystkich ludzkich dodatków i zdanie się na siłę płynącą od Zbawiciela, zmieniającą świat nie dzięki naszym staraniom, ale dzięki mocy samego Jezusa? Czy, jako Kościół, potrafimy Mu zaufać tak dalece, by wyzbyć się naszych osobistych koncepcji głoszenia i pójść za Jego wskazaniami?
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki