Logo Przewdonik Katolicki

Kostur w wersji lux

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Hej, gdzie zgubiłeś narty? taką mało wysublimowaną złośliwość słyszą często turyści poruszający się po górskich szlakach z kijkami trekkingowymi w dłoniach. Jak bezsensowne są tego typu uwagi, wie każdy, kto choć raz spróbował wędrówki przy użyciu owych narciarskich atrybutów.

 

Hej, gdzie zgubiłeś narty? – taką mało wysublimowaną złośliwość słyszą często turyści poruszający się po górskich szlakach z kijkami trekkingowymi w dłoniach. Jak bezsensowne są tego typu uwagi, wie każdy, kto choć raz spróbował wędrówki przy użyciu owych „narciarskich” atrybutów.

 

Na kijki trekkingowe nieufnie spoglądają szczególnie starsi, bardziej konserwatywni turyści. Z ich strony często słychać uwagi, że kijki to niepotrzebny dodatkowy ciężar, zajęte ręce, problem z synchronizacją ruchów i w ogóle, kto to widział, żeby takie dziwadła wprowadzać na szacowne turystyczne szlaki. Zapominają przy tym, że już nasi pradziadowie udając się w dalszą podróż, sprawiali sobie zawsze solidny, sękaty kostur.

 

Kolana – twój skarb

Zalety kijków trekkingowych bardzo szybko docenią ci, którym przyjdzie zmierzyć się z trudami górskich wędrówek. Jakościową różnicę da się odczuć właściwie już po kilkunastu minutach marszu. Kijki doskonale odciążają kolana i stawy, a co najważniejsze, redukują także obciążenia, jakim poddawane są nasze nogi.

I o ile znakomicie sprawdzają się przy podejściach, to w zejściach są już wręcz nieodzowne. Zresztą liczby nie kłamią: przy wchodzeniu pod górę kijki trekkingowi zapewniają 28 ton odciążenia w ciągu godziny, a przy schodzeniu jeszcze więcej, bo aż 34 tony!

Inne zalety? Proszę bardzo: używanie kijków wymusza pionową postawę, co odciąża także kręgosłup i poprawia oddychania w czasie marszu. No i zapewnia lepszą równowagę. Kijki działają bowiem jak dodatkowa para nóg, zwiększając wsparcie i pomagając zachować równowagę w trudniejszym terenie. Polecane  są więc wszędzie tam, gdzie mokro, ślisko, sypko, błotnisto, nie mówiąc już o wędrówkach w zimowych warunkach.

Pamiętajmy jednak o tym, że użyteczność kijków trekkingowych kończy się w momencie, gdy dalsza górska wędrówka wymusza na nas konieczność używania rąk. Wtedy pozostaje nam jedynie przytroczyć je do plecaka i rozpocząć „wspinaczkę”.

 

Z szokiem lub bez

Współczesne kijki trekkingowi to składane, najczęściej trzyczęściowe kije teleskopowe, wyposażone w możliwość regulacji ich długości. Cała sztuka polega na tym, żeby wybrać taki model, który jednocześnie łatwo oraz szybko się reguluje i który ma dobry system blokowania poszczególnych segmentów. W przeciwnych wypadku zamiast walki z surową górską przyrodą, będziemy skazani na nieustanne boje z wiecznie luzującymi się i zmieniającymi swą wielkość kijkami.

Przy wyborze konkretnego modelu szczególną uwagę powinniśmy zwrócić na jego końcówkę – to ona decyduje o trwałości kijka i pewności podparcia. Najbardziej odporne na ścieranie są kijki z widiowymi grotami, zaopatrzone w zapobiegający ślizganiu się krzyżyk.

Warto także przyjrzeć się materiałowi, z jakiego wykonane są rączki kijków – dobrej jakości guma albo kauczuk sprawią, że dłonie nie będą się ślizgały ani odparzały.

Niektóre modele wyposażone są także w anty-shock, dzięki któremu wstrząsy przenoszone przez kijek z podłoża nie są tak uciążliwe. Nie każdy jednak lubi takie „miękkie zawieszenie”.

I na koniec jeszcze jedna uwaga: kijki trekkingowi i te używane do coraz popularniejszego nordic walking to jedynie dalekie kuzynostwo.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki