Sala balowa ze szklanym sufitem-akwarium, w którym pływały egzotyczne rybki, stajnie, w których konie jadły z marmurowych żłobów, a także odwiedzający zamek duch husarza – czarnego rycerza – to tylko kilka legend związanych z zamkiem Krzyżtopór.
Brama wjazdowa ozdobiona jest znakiem topora – herbu fundatora zamku, i krzyża – znaku wyznawanej przez niego wiary. Stąd nazwa: Krzyżtopór. Dziś to tylko ruiny, ale za to jakie ruiny! Największe i najwspanialsze polskie ruiny w środku wioski Ujazd, niedaleko Opatowa i Sandomierza. Przed powstaniem Wersalu zamek Krzyżtopór był największą budowlą pałacową w Europie. Niewiele lat cieszył się świetnością, szybko został zniszczony i opuszczony. Nikogo nie było stać na jego odbudowę i utrzymanie, i tak właściwie pozostało do dziś. Owiany jest wieloma legendami, także architektonicznymi, ponieważ nie przetrwały żadne rysunki dokumentujące jego wygląd. Dziś można jedynie przypuszczać i ustalać to z dużym prawdopodobieństwem, opierając się między innymi na źródłach pisanych. Jedno jest pewne: człowiek, który postanowił wybudować sobie taki zamek, Krzysztof Ossoliński, był osobą nieprzeciętną i oryginalną.
Pałac w fortecy
Krzysztof Ossoliński, herbu Topór, był wielokrotnym posłem na sejm, gdzie zajmował się sprawami gospodarczymi, oraz wojewodą sandomierskim, ale także miał wszechstronne zainteresowania artystyczne, pisał i tłumaczył. Dorobił się sporego majątku podczas kampanii pruskiej przeciw Szwedom dzięki temu, że miał wyłączność na zaopatrzenie w żywność armii Rzeczpospolitej. Całkiem sporo przypadło mu w udziale po śmierci ojca, dorobił się też dzięki posagom kolejnych żon. Wymarzył sobie wielką magnacką rezydencję, która przyćmiłaby wszystkie inne w Europie, a także – być może – sławę jego brata Jerzego Ossolińskiego, Kanclerza Wielkiego Koronnego. Nie wiadomo kiedy rozpoczęła się budowa zamku. Według dat umieszczonych na bramie były to lata 1631-1644, ale istnieją domniemania, że prace rozpoczęto już w 1621 roku. Ossoliński wynajął włoskiego budowniczego Wawrzyńca Senesa, lecz osobiście był autorem głównych założeń architektonicznych pałacu. Miał zamiar wybudować rezydencję w modnym wówczas typie palazzo in fortezza – połączenie wygodnego pałacu z siedzibą obronną. Wieś Ujazd została wybrana ze względu na idealne położenie do takiej budowli: zbocze stanowiące naturalną platformę z rozległym widokiem. Budowa pochłonęła astronomiczne sumy pieniędzy. Aby zrealizować swoją wizję, Ossoliński musiał zatrudnić setki robotników, wysokiej klasy rzemieślników, wybudować kamieniołomy, cegielnie, warsztaty rzeźbiarskie, kamieniarskie, stolarskie. Powstał olbrzymi zamek zajmujący powierzchnię 1,3 ha. Połączenie bastionów ułożonych na planie pięcioboku miało stworzyć twierdzę idealną, czyli niezdobytą. Zamek był pełen symboliki: miał mieć tyle okien, ile dni w roku, tyle komnat, ile tygodni, tyle wielkich sal, ile miesięcy, tyle baszt, ile pór roku. Krążyły legendy o tym, że w stajniach konie jadały z marmurowych żłobów i przeglądały się w kryształowych lustrach. W jednej z sal balowych rolę sufitu miało pełnić akwarium, w którym pływały sprowadzone kolorowe rybki. Krzyżtopór miał system wentylacyjny i grzewczy, a instalacja wodociągowa miała jak na owe czasy wyjątkową konstrukcję.
Duch husarza
Krzysztof Ossoliński tylko przez rok cieszył się ukończonym zamkiem, zdążył przekazać go swojemu jedynemu synowi wraz z ogromnymi długami. Pochowany został w podziemiach krakowskiego kościoła Karmelitów Bosych w habicie franciszkańskim. Niestety, również Krzysztof Baldwin Ossoliński na długo nie zamieszkał w Ujeździe, bo już w 1649 roku zginął w bitwie pod Zborowem, dowodząc chorągwią 100 husarzy przeciw Tatarom. Legenda głosi, że od tego czasu w zamku pojawia się duch czarnego rycerza, husarza Baldwina. Tymczasem zamek przeszedł w ręce kolejnych krewnych, a jego świetność trwała zaledwie 11 lat. Szwedzi jednak nie zniszczyli zamku doszczętnie, jak się popularnie sądzi. Zdobyli jednak twierdzę i zamienili ją na kwaterę dla wojsk, a wycofując ograbili i zdewastowali. Badania archeologiczne dowodzą, że zamek był dalej zamieszkany aż do 1770 roku, kiedy to ówcześni właściciele przenieśli się do wybudowanego obok pałacowych ogrodów dworu. Reszty dopełnili konfederaci barscy, którzy kwaterowali na zamku. Wówczas to dokonano znacznych i ostatecznych zniszczeń. Ostatnimi właścicielami Krzyżtoporu była rodzina Orsettich, która zakupiła ruinę w 1858 roku.
Spory o zamek
Pozostawić Krzyżtopór jako trwałą ruinę czy odbudować zamek? – od lat 50. do dziś trwają dyskusje na ten temat. Przetrwało 90 proc. murów i 10 proc. sklepień i wiadomo, że rekonstrukcja pałacu pochłonęłaby ogromne pieniądze. Dotychczas poprzestano na zabezpieczeniu ruin i podjęciu prób rozreklamowania tego zachwycającego miejsca. Rok temu samorząd otrzymał z Unii Europejskiej 11 milionów na rewitalizację zamku. Na razie trwają spory, jak je zużytkować. Są plany częściowej rekonstrukcji i stworzenia sal wystawowych i koncertowych. Samorządowcom i miłośnikom zamku marzą się tłumy turystów i tętniące w Ujeździe życie. Dla tych, którzy wolą cieszyć się zapachem skoszonych łąk, odgłosami spokojnej wsi i świergotem ptaków gnieżdżących się w murach mam dobrą radę: Krzyżtopór dobrze jest odwiedzić w dzień powszedni późnym popołudniem, a nawet wieczorem. Być może to ostatni moment, aby zwiedzić zamek w samotności i panującej wokół pustce.
W Polsce w postaci ruiny zachowało się kilkaset obiektów. W większości są to ruiny obiektów średniowiecznych i architektury militarnej, które ze względu na swoje przeznaczenie, stopień zniszczenia i położenie są bardzo trudne do utrzymania lub adaptacji do współczesnych funkcji użytkowych. Forma utrzymania zabytkowej ruiny jest jednym z najtrudniejszych problemów współczesnego konserwatorstwa. Do tej pory ruiny były zabezpieczane w formie tzw. trwałej ruiny, który określał rozwiązania konserwatorskie i techniczne. Status trwałej ruiny oznacza, że w obiekcie mogą być prowadzone jedynie prace zabezpieczające, nie może być mowy nawet o częściowej rekonstrukcji.
|