Dla tych, którzy na bieżąco nie analizują ofert, kont i lokat bankowych spieszę z wyjaśnieniem. Zmiany, i to niekoniecznie korzystne, dotyczą prawie wszystkich banków.
Co się zmienia?
Rosną opłaty związane z kontami osobistymi i spadają odsetki oferowane za przyjmowane przez banki depozyty.
Wzrosty opłat teoretycznie nie są duże, często jest to przysłowiowy jeden złoty. Jednak gdy to pomnożymy przez liczbę miesięcy w roku, otrzymujemy już znacznie wyższą kwotę. Często opłata za prowadzenie konta pozostaje bez zmian, rosną natomiast opłaty za ubezpieczenie lub prowadzenie karty dedykowanej do konta. Jednak efekt jest zawsze taki sam.
Jednocześnie banki od kilku miesięcy obniżają oprocentowanie lokat. Trwa to systematycznie od początku roku, gdy wartości oprocentowania lokat osiągnęły bardzo wysoki poziom.
Sytuacja, którą opisałem, jest zauważalna niemal we wszystkich większych bankach w Polsce. Dla większości osób wygląda to na próbę zrealizowania większych zysków kosztem swoich klientów.
Co jednak spowodowało takie zachowanie banków i czy istotnie banki osiągają wyższe zyski dzięki takim operacjom?
Spoglądając na wyniki banków za I kwartał bieżącego roku zauważamy, że nawet najlepsze banki mają wyniki przynajmniej o 50 proc. niższe niż w I kwartale roku ubiegłego.
Analizując dokładniej można zauważyć, że część dużych banków, wykazując niski zysk, bardzo napracowało się, żeby nie pokazać straty za I kwartał 2009 r.
Co jednak spowodowało takie pogorszenie sytuacji w bankach, skoro premier przekonuje nas, że kryzys dotknie nas w minimalnym stopniu? Odpowiedź jest równocześnie prosta i trudna do wytłumaczenia.
Wojna na depozyty i rezerwy na opcje
Kryzys na rynkach finansowych spowodował brak zaufania między bankami i wzrost kursu euro w stosunku do złotego. W ostatnich latach wiele dużych firm zaciągnęło kredyty w euro, ponieważ wzrósł jego kurs, wzrosła też wartość kredytów. Wraz ze wzrostem wartości kredytów banki muszą też zwiększać wartość depozytów, aby mieć zrównoważony bilans. Mamy jednak kryzys i banki nie pożyczają sobie pieniędzy, trzeba więc zaoferować korzystne lokaty, by zainteresować nowych klientów. W ten sposób na koniec roku bardzo wzrosły wartości oferowanych stawek procentowych dla depozytów.
Na rynku pieniężnym cenę pieniądza określa się za pomocą stawek WIBID i WIBOR. Pierwsza odnosi się do depozytów i zawsze jest niższa niż ta druga, która podawana jest w odniesieniu do kredytów. Wartość tych stawek jest pochodną stóp procentowych określanych prze Radę Polityki Pieniężnej.
Podam to na przykładzie. Jeśli bank przyjmował lokatę, a WIBID wynosił 3,5 proc., wówczas stawka procentowa dla lokat zawsze była poniżej 3,5 proc. Jeśli stawka WIBOR wynosiła 3,6 proc. i bank udzielał kredytu, to wówczas stawka oprocentowania kredytu zawsze wynosiła powyżej 3,6 proc., np.: Zapis w umowie: WIBOR powiększony o jeden punkt procentowy oznaczał, że oprocentowanie kredytu wyniesie 4,6 proc. (3,6 proc. + 1 pp= 4,6 proc.).
Tak było wcześniej, jednak konieczność poszukiwania depozytów za wszelką cenę spowodowała, że banki muszą oferować oprocentowanie lokat znacznie powyżej stawki, po jakiej udzieliły kredyty. Kredyty zostały udzielone na kilka, a nawet kilkadziesiąt lat, w umowach zostały zapisane stawki oprocentowania oparte o WIBOR. W efekcie wiele udzielonych kredytów jest dla banków źródłem znaczących strat. Pomimo że wartość oprocentowania lokat spadła, są one nadal wyższe, niż podany powyżej WIBOR, ponieważ Rada Polityki Pieniężnej, celem ożywienia gospodarki, dokonała serii obniżek stóp procentowych. To spowodowało, że banki, mimo że obniżyły stawki oprocentowania, płacą za lokaty często znacznie więcej, niż uzyskują za wcześniej udzielone kredyty.
W ostatnich miesiącach media donosiły o spektakularnych bankructwach firm z powodu zawartych w bankach opcji walutowych. Często dotyczyło to firm, które uzyskiwały w poprzednich latach spore zyski.
Cóż to są opcje walutowe?
Najprościej ujmując jest to ubezpieczenie na wypadek zmiany kursu walutowego. Jednak, jak każde ubezpieczenie ma ono swoją cenę. Firmy nie lubią ponosić dodatkowych kosztów. Sprytni bankowcy stworzyli przed wielu laty rodzaj kontraktów, których samo zawarcie nic nie kosztuje, a pozwala uzyskać znaczące zyski. Najprostszy schemat polega na tym, że bank umawia się z firmą, że jeśli kurs euro spadnie w okresie 6 miesięcy poniżej pewnego poziomu, wówczas bank zapłaci różnicę, jednak gdy kurs wzrośnie, wówczas firma zapłaci bankowi różnicę. Podany przykład jest bardzo dużym uproszczeniem, ukazuje zasady działania tego instrumentu. Taka umowa
dla firm, które sprzedawały w euro towary za granicę była korzysta, ponieważ pozwalała zapewnić stały przychód w złotych, nawet gdy kurs euro systematycznie spadał. Kurs euro jednak cały czas spadał i wszyscy specjaliści mówili, że spadnie jeszcze bardziej. Niektóre firmy zaczęły więc zawierać w różnych bankach umowy na kwoty znacznie większe niż ich obrót roczny, co stanowi oczywistą spekulację. Spekulację, którą można porównać z grą w kasynie, jednak tutaj stawką była przyszłość firmy oraz miejsca pracy wielu ludzi. Tak długo, jak kurs euro spadał, szefowie firm i pracownicy banków nie myśleli o ewentualnych konsekwencjach.
Gdy kurs euro zaczął gwałtownie rosnąć, wiele firm stanęło przed wizją bankructwa. Banki natomiast muszą tworzyć rezerwy, ponieważ firmy nie potrafią wywiązać się z zawartych wcześniej umów. Wcześniej banki zarabiały wraz z zyskami osiąganymi przez klientów, teraz ponoszą straty, gdy ich klienci bankrutują.
Banki nie są jednak zwykłymi firmami i nie mogą działać tak jak firmy prywatne. Jeśli bank przynosi straty i grozi mu utrata płynności finansowej, wówczas interweniuje Narodowy Bank Polski i ustanawia zarząd komisaryczny, przejmując władzę nad zagrożonym bankiem.
W tym miejscu uzyskujemy odpowiedź na pytanie, dlaczego banki podnoszą opłaty za konto.
Opłaty są mało zauważalne i nie spowodują masowego odpływu klientów, zwłaszcza jeśli zrobi to większość banków. Muszą jednak podnosić opłaty, żeby nie wykazywać straty, które faktycznie ponoszą na wysokich stawkach płaconych za lokaty i z tytułu rezerw ustanawianych za niewypłacalnych klientów, którzy zawarli opcje walutowe. Jednocześnie recesja na rynkach światowych powoduje, że coraz więcej firm ma problemy ze spłatą zaciągniętych kredytów, na co banki też muszą tworzyć rezerwy.
Czy muszę za to płacić?
Co może zrobić klient, który woli finansowo wspierać Caritas i ubogich krewnych niż osłabione banki. Proponuję przeanalizować oferty banków. Wiele w nich nowości i to z ostatnich tygodni. Są małe banki, które oferują konkurencyjne warunki, żeby przejąć zniechęconych klientów z dużych banków. Niektóre większe banki stosują często tzw. zachęty lojalnościowe, co pozwala uniknąć zarzutów o podnoszenie opłat. Przykład: zapłać trzy razy w miesiącu kartą w sklepie, a obniżymy ci opłaty związane z kontem. Może okazać się, że jest to sposób znacznie łatwiejszy i tańszy, niż zmiana banku, trzeba jednak ponownie poczytać regulaminy naszego banku, a nie jest to niestety pasjonująca lektura.