Wszystkie relacje o Zmartwychwstaniu zawierają jedną, wspólną myśl: grób, w którym było złożone ciało Jezusa, jest pusty.
Był to oczywisty fakt, potwierdzony wiarygodnymi i zgodnymi relacjami ewangelistów. Co prawda, każdy z nich przytacza inne wydarzenia i powołuje się na innych świadków, ale wszystkie te relacje, choć tak zróżnicowane, układają się w spójną całość. Mamy przekazy pochodzące zarówno od wrogów Jezusa – arcykapłanów i żołnierzy rzymskich, jak i od bliższych i dalszych uczniów Jezusa, mężczyzn i kobiet.
Paradoksalnie – rzymska straż i pieczęć stały się najpoważniejszym argumentem wykluczającym w Zmartwychwstaniu jakąkolwiek mistyfikację czy ludzką ingerencję. Było nie do pomyślenia, aby oddział żołnierzy, którym rozkazano pilnować grobu opieczętowanego rzymską pieczęcią, mógł dopuścić do niego nieproszonych gości. A skoro tak, to nikt nie był w stanie wykraść ciała.
Pierwsze ujrzały Zmartwychwstałego kobiety, ale oficjalnie ich słowa nie miały większego znaczenia. Świadczyły raczej o tym, że uczucie szybciej doprowadza człowieka do spotkania z Bogiem i do wiary niż teoretyczna kalkulacja. Maria Magdalena nie zastanawiała się zbytnio, nie filozofowała, tylko stwierdziła fakt, że Jezusa w grobie nie ma i że wobec tego trzeba Go szukać. Właśnie taka powinna być reakcja miłości: jeśli nam na kimś naprawdę zależy, to nie będziemy się zbytnio zastanawiać ani wysnuwać skomplikowanych teorii, lecz przystąpimy do działania. I dlatego pierwszą reakcją na Zmartwychwstanie musi być czyn, działanie, przemiana życia, a nie spekulacje. Chrystus żyje, więc i ja muszę żyć, i to tak, jak On by sobie życzył.
Pierwszy zrozumiał i uwierzył w Zmartwychwstanie św. Jan, który najbardziej kochał Jezusa. Impulsem do tej wiary było to, co zobaczył w grobie, ale jej tworzywem było Słowo Boże, już wcześniej rozważane i przyjęte. Jan zrozumiał i uwierzył, że Zmartwychwstanie jest naturalną konsekwencją tego, Kim Jezus był, że jest ono spełnieniem wszystkich proroctw Starego Testamentu i osobistych zapowiedzi Jezusa.
Piotr, bardziej stateczny, zrównoważony, rozsądny, musiał do sprawy podejść inaczej. Reprezentował autorytet rodzącego się Kościoła, więc musiał się zatroszczyć o zebranie, uporządkowanie i wyjaśnienie faktów, o rozwianie wszelkich wątpliwości i złożenie wszystkiego w jedną całość. Jego powaga i wiara miały być fundamentem dla niezliczonych pokoleń wierzących. W tę wiarę wpisujemy się także i my.