
Rachunek sumienia jest nie tylko modlitwą, ale także szkołą uczuć. Czy czasem nie zapomnieliśmy, jaki jest cel rachunku sumienia tak pięknie nazwanego przez jezuitę Williama Lamberta „modlitwą miłującej uwagi”?
- Myślę, że tak jak celem każdej modlitwy jest otwarcie się na Pana Boga, spotkanie z Nim, tak samo jest z rachunkiem sumienia, który jest także pewnym spotkaniem z Bogiem, ale także otwarciem się na Jego miłość. Jeśli uruchamiam przestrzeń, w której działa sumienie, wówczas pozwalam na to, aby w niej dotknął mnie Bóg, chcę aby Jego łaska dotknęła mnie, sprawiała, żebym był jeszcze bardziej wrażliwszy, żeby otwierała mnie na błędy tego świata czy też jego puste dróżki, żebym dostrzegał to co jest piękne i dobre. Celem rachunku sumienia jest zatem otwarcie człowieka na Bożą łaskę, która rozświetla życie i kieruje ku dobrej drodze, a ostrzega przed złą.
Czy zgodzi się Ksiądz ze stwierdzeniem, że rachunek sumienia może być przyczyną klęski, może działać destrukcyjnie?
- Rachunek sumienia stawia człowieka w prawdzie, zatem nie widzę niebezpieczeństwa w jego praktyce. Jeśli mam sumienie dobrze ukształtowane i wrażliwe, to wówczas jawi mi się on jako coś pozytywnego. Jeśli mam dobre sumienie, to raczej wyrzucam sobie, że nie robię rachunku sumienia dobrze, niż że z nim przesadzam. Prawdą jest również to, że we współczesnym świecie pojęcie sumienia jest bardzo szerokie. Ostatnio spotkałem mężczyznę, który przez wiele lat nie był u spowiedzi i nie ma w nim jej pragnienia. Gdy zacząłem z nim rozmawiać, że może warto byłoby jednak przystąpić do sakramentu pokuty, odpowiedział mi, że nie widzi potrzeby, bo przecież nikogo nie zabił! Czyli są sumienia, które potrzebują poruszenia. Innym takim błędnym sumieniem jest skrupulatność, gdzie każdą niedoskonałość człowiek odczytuje jako wielką winę, wówczas rachunek sumienia może być mniej ważny. W takim przypadku dobrze byłoby, aby człowiek z takim nadwrażliwym sumieniem był pod opieką stałego spowiednika, kierownika duchowego, który pokierowałby nim choćby przez pewien czas.
Aby rachunek sumienia pomagał we wzbogaceniu osobowości, powinien także zawierać element pozytywny. Chyba zbyt często zapominamy o tym, że powinniśmy także zauważyć dobro i piękno, które nas w życiu spotkało?
– To prawda. Nie zgadzam się z taką dynamiką, z jaką spotykamy się od momentu przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej, kiedy jesteśmy uczeni wychwytywania grzechów. Potrafimy powiedzieć i wskazać wszystko co prowadzi nas do grzechu i co nim jest. Nikt natomiast nie uczy nas dynamiki i nie wskazuje wychwytywania dobra w naszym życiu. Po raz pierwszy z takim podejściem do tego problemu spotkałem się podczas rekolekcji ignacjańskich, kiedy w pierwszym tygodniu księża jezuici nauczyli mnie prawidłowego czynienia wieczornego rachunku sumienia. Rozpoczynam go od modlitwy, prośby wsparcia Ducha Świętego, potem przebiegam myślą miniony dzień, przypominam sobie po kolei to wszystko, co się w nim wydarzyło. Pierwsze pytanie, jakie sobie wówczas zadaję, to co dobrego się w nim wydarzyło? Jakże byłem zdumiony, że tego dobrego jest znacznie więcej w moim życiu, niż przypuszczałem. Tym faktem byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. I co się wówczas okazuje, ano to, że w naszym życiu tego zła jest niewiele, to z kolei rodzi całkowicie inne przeżycie tej modlitwy, rodzi się wdzięczność wobec Pana Boga. Jaki jesteś dobry, bo dałeś mi łaskę, uradowanie, jaki ja jestem dobry, bo tyle dobra uczyniłem, czyli następuje pozytywne podejście do własnego życia, jednocześnie właściwe, gdyż wychwyciłem, że Pan Bóg mnie pobłogosławił, czyli mnie kocha, interesuje się mną, w większych sprawach i mniejszych towarzyszy mi każdego dnia. I na końcu jest moment przebaczania, czyli żałowania za grzechy i proszenie Pana Boga o przebaczenie. To wszystko jest wówczas we właściwych proporcjach – tyle dobra, trochę zła, to pomaga do właściwego podejścia do samego siebie. Jestem niedoskonały, przepraszam, żałuję, ale jest też ogrom dobra, za które dziękuję. Gdyby takie podejście przenieść na życie codzienne, to wówczas kształtuje się właściwa forma tej modlitwy. Najpierw dobro, dziękujemy Bogu, sami radujemy się z tego co dobrze uczyniliśmy i dopiero na końcu jest zło. Podobnie można robić przed każdą spowiedzią.
Żyjemy w świecie szerzącego się kłamstwa, w oszałamiającym tempie życia, ludzie gubią nie tylko siebie, ale także autentyzm własnego wnętrza. Jak zatem znaleźć w sobie tkwiące zło, czyli grzech, i co pomaga nam odróżnić fałsz od prawdy?
- Szukałbym punktów zatrzymania się w życiu. Nieustanny pośpiech, szybki rytm życia dotyka wszystkich. Gdzieś się śpieszymy i ten pośpieszny rytm życia sprawia, że coś w nim gubimy. Patrząc po sobie, jak się nie zatrzymam na modlitwie, rekolekcjach czy w innym momencie indywidualnego zastopowania, to czuję, że zbyt szybkie tempo działa na mnie destruktywnie. Podczas jednego ze spotkań egzorcystów, goszczącego na nim psychologa zapytałem co robić, żeby umieć przyhamować i jak zbudować sobie jakąś harmonię życia? Podał mi pięć punktów, które mógłbym wprowadzić w swoje życie. 1. Czy jest wystarczająca ilość snu? 2. Czy w rytm dnia wprowadzony jest wysiłek fizyczny? 3. Czy jest dobrze poukładana relacja z Bogiem? 4. Czy w rodzinie jest wszystko dobrze poukładane? 5. Praca. Myślę, że w naszym życiu chyba wszystko jest poukładane w odwrotnej kolejności. Takie chwile zatrzymania na modlitwie, zbudowanie w sobie harmonii życia pozwoli nam wpierw odnaleźć siebie, co z kolei pomoże wskazać w naszym życiu zło.
Wspomniał Ksiądz o dynamice uczenia nas pewnych schematów, należy również do nich rachunek sumienia, który dla większości z nas stał się stałym szablonem. Co zatem zrobić, żeby to zmienić?
- Powinniśmy mieć świadomość pewnej logiki, pewnego nacisku, mentalności i stylu myślenia, które nas otaczają i przenikają. Oglądałem niedawno film o ks. Popiełuszce i przypomniałem sobie tamten czas, kiedy będąc wikarym w Bojanowie, chodziłem po kolędzie. Wszyscy po jego zabójstwie mówili - to jest złe, tak nie można, to jest podłe, czyli była jednoznaczna ocena tamtej zbrodni. Tak samo jest w filmie, też jest jednoznaczne potępienie tych wszystkich, którzy to zło czynili jak i również tych, którzy poszli na współpracę z UB. Natomiast świat, który w naszej przestrzeni wolności się utworzył, nie sprzyja takiej jednoznacznej biało-czarnej ocenie. W robieniu rachunku sumienia trzeba sobie zdawać sprawę z tego pewnego stylu, który istnieje w myśleniu ludzi. Podczas tegorocznej kolędy uderzyło mnie myślenie naszego społeczeństwa w trzech nurtach, które mnie niepokoją: mało dzieci, najlepiej jedno i niekoniecznie trzeba z nim dużo przebywać, możemy żyć ze sobą bez ślubu, ten sposób myślenia nie tylko reprezentują młodzi ludzie i ostatni trzeci trend, który najbardziej mnie przeraża: możemy się łatwo i szybko rozejść. Ostatnio mam wiele takich rozmów, gdy przychodzi jedno z małżonków i pyta, jak ocalić swoje małżeństwo, podczas gdy drugie podchodzi do tego w lekki sposób: przeżywasz kryzys, męczysz się, coś się nie układa, po co dalej to ciągnąć? Rozejdźmy się, przecież będzie nam lepiej, wygodniej i łatwiej z tą nową osobą, która pojawiła się u naszego boku. Nie poddawajmy się zatem tej ogólnie panującej modzie czy mentalności, która stępia nasze myślenie i sumienie. W rachunku sumienia jest czas na ujrzenie tego co nas otacza, zauważenie tych niebezpieczeństw, także tego, że moje sumienie się uspakaja i nie widzi zła, włączenia mechanizmów obronnych, by w wyraźnie biało-czarnych barwach rozróżniać to co jest dobre, a co złe. Dopiero wówczas można stanąć w prawdzie wobec Boga.
Skoro mamy problem, by w prawdzie stanąć wobec Pana Boga i wyjawić nasze grzechy, to jak mamy w sobie wzbudzić autentyczny żal za ich popełnienie?
- Ufam, że wchodząc w pewną przestrzeń duchową, otwieramy się na Pana Boga, każdy kolejny krok zbliża człowieka do Niego, do przestrzeni łaski. Niekoniecznie musi to być tak jak w książce, nasza droga może być mniej doskonała, pokonywana niepewnie, małymi kroczkami, ale kierująca nas ku doskonałości. Gdy uchylimy nawet odrobinę naszego serca dla Boga, to Jego łaska będzie w nas coraz bardziej drążyć. Bóg jest bardzo cierpliwy, dlatego musimy się cieszyć z tych drobnych osiągnięć, z tego, że ta łaska, to światło, działanie Boga prowadzi nas ku dobremu.
Regularność, będąca jedną z cech dobrego rachunku sumienia, wymaga jego częstego praktykowania. Wspomniał Ksiądz na początku naszej rozmowy, że codziennie czyni go przed snem. Czy jednak dla większości współczesnych wiernych takie wieczorne modlitewne podsumowanie dnia nie jest reliktem przeszłości?
- Myślę, że jeśli człowiek wieczorem decyduje się na jakąkolwiek modlitwę, to staje w perspektywie Pana Boga; widzę tutaj maleńki zalążek rachunku sumienia. Jeśli wieczorem ktoś staje przed Panem Bogiem i w myślach odtwarza cały dzień, przedstawia swoje bolączki, emocje, to dokonuje pewnego podsumowania. Człowiek tak już jest skonstruowany, że czy tego chce czy też nie, jego sumienie podczas wieczornej rozmowy z Panem Bogiem samo przypomni jego złe uczynki wobec bliźnich. Idealnie byłoby, gdyby umiał przypomnieć sobie to, o czym już wcześniej mówiłem, zarówno te dobre uczynki, jak i te złe. Jeśli stajemy szczerze wobec Pana Boga, to rachunek sumienia sam z nas wyjdzie, nawet wówczas, gdybyśmy myśleli, że to tylko jest relikt przeszłości.