Logo Przewdonik Katolicki

Świadomość kruchości

Dominik Górny
Fot.

Z Leszkiem Długoszem, poetą, pieśniarzem ikompozytorem, rozmawia Dominik Górny Swój debiutancki tomik poezji zatytułował Pan Lekcje rytmiki. Wwierszu Nuty mówi Pan wich imieniu, że potrzeba tylko kogoś, kto by znał tajemnicę Naszego lotu. Jaka jest tajemnica Pańskiej poezji? Przyznam, że niekoniecznie...

Z Leszkiem Długoszem, poetą, pieśniarzem i kompozytorem, rozmawia Dominik Górny



Swój debiutancki tomik poezji zatytułował Pan „Lekcje rytmiki”. W wierszu „Nuty” mówi Pan w ich imieniu, że „potrzeba tylko kogoś, kto by znał tajemnicę Naszego lotu”. Jaka jest tajemnica Pańskiej poezji?


– Przyznam, że niekoniecznie są to zagadki czy tajemnice. Nie chcę się za nimi ukrywać. Mogę jednak powiedzieć, że nieustannie podejmuję próbę budowania lekkiej formy. Chodzi mi o naturalność przekazu. Tak, by na odbiorcy sprawić wrażenie, że poezja jest tworzona bez wysiłku, mimochodem, a nawet, że „sama się pisze”. Ale w tę prostą lekką formę chciałbym wpisywać treść znaczącą. Czytelnik powinien ją zauważyć, odkryć. I to, że nawet w niefrasobliwej ironicznej sytuacji może kryje się coś głębszego...



Odnoszę wrażenie, że Pana twórczość jest poetyckim pamiętnikiem. Każdy chyba zna pieśń wykonywaną w „Piwnicy pod Baranami” pt. „Jaka szkoda”. Jaka jest historia powstania tego utworu?


– To ważny utwór nie tylko dla moich słuchaczy, ale również dla mnie samego. Studiowałem na Uniwersytecie Jagiellońskim polonistykę. Nieoczekiwanie znalazłem ten tekst w 1968 roku. Autorem okazał się do dzisiaj mało znany poeta Stanisław Baliński. Znakomita postać i wspaniały poeta, ostatni skamandryta, emigrant londyński. Przez dwa lata śpiewałem tę piosenkę, nie podając nazwiska autora. To nazwisko, oczywiście z powodu cenzury, było nawet „niewymawialne”.

Jeśli chodzi o muzykę... Zdarzyła się wyjątkowa sytuacja. Ja jej w ogóle nie skomponowałem. Ona była już jakby gotowa. Trzeba było tylko usłyszeć, a ona sama gotowa spłynęła. W odpowiednim momencie tylko po nią sięgnąłem. Cieszę się, że kilku twórców, poetów, którzy byli nieobecni w świadomości społeczeństwa, dzięki mojemu śpiewaniu zostało zauważonych, przypomnianych. Wspomniany Baliński, ale także Jerzy Liebert i Andrzej Bursa… To było moje świadome staranie, mój zabieg, powiedzielibyśmy dziś, promocyjny.



Zbiór Pana poezji został zatytułowany „Dusza na ramieniu”. Co to znaczy, że Leszek Długosz nosi „duszę na ramieniu”? 


– To znaczy, że ma świadomość kruchości własnej i bliskich mu osób. Że w każdej chwili mogę, mówiąc literacko, odfrunąć. I że trzeba być uważnym, ale i odpowiedzialnym za ten każdy cenny, najcenniejszy moment…



Jednak mimo kruchości naszego życia w Pańskiej poezji jest obecny nieustanny zachwyt i radość z tych nowych chwil? Dlaczego?


– Ten zachwyt wynika właśnie z poczucia ceny i kruchości tej materii życia. Do mojej świadomości głębiej przemawia i dociera fakt… cudu istnienia. To wielkie obdarowanie. Powinniśmy z niego skorzystać, każdy z osobna i wszyscy razem. Może zacząć od kontaktu z przyrodą? Ona uczy pokory i rozumienia. Im dłużej żyję, tym bardziej dostrzegam, że wartość tego daru rośnie, jest coraz większa. Tak, im dłużej żyję, tym pełniej to dostrzegam.



Proszę powiedzieć, które z miejsc, w których Pan przebywał, najbardziej wpłynęło na ukształtowanie takiego sposobu postrzegania rzeczywistości?


– „Piwnica pod Baranami”, Kraków – to adres wpisany w moje życie, w moje kształtowanie się. To miejsce moich przyjaźni, pierwszych miłości czy zauroczeń, a na końcu założenia rodziny. Ale dla mnie dawno nie ma już tej „Piwnicy pod Baranami”, z którą mógłbym się identyfikować. Kraków w ogóle to jakby moje podwórko. Gdziekolwiek przebywam w świecie, wspominam przeszłość lub coś planuję, to moje myśli zawsze biegną do Krakowa. Każdy z nas ma swój Kraków.



Utwór literacki „Jeszcze jak chcieć…” w symboliczny sposób ujmuje Pana marzenia. Co chciałby Pan „jeszcze, choć to słowo jak rozbitek”?


– W tym wierszu chcę powiedzieć może to, że w życiu każdego z nas jest jeszcze bardzo dużo niewiadomego. Nigdy nie możemy być pewni do końca, co nas jeszcze zachwyci, zaciekawi, z czym się pogodzę, z czego zrezygnuję... Może jestem takim człowiekiem, który cały czas dojrzewa? Marzenia są przynależne do danego wieku, z niektórych musiałem już zrezygnować. Każdy wiek ma coś interesującego do zaoferowania. Choćby swoje, lepsze rozumienie wielu spraw. Nowe doświadczenia. Teraz chciałbym dokończyć i uporządkować wiele prac, które dawno rozpocząłem. Zdaję sobie jednak sprawę, że wszystkiego nie wykonam. Że nie będę mógł być wszędzie i ze wszystkimi.



Jakim fragmentem wiersza można by zakończyć tę rozmowę?


– „Modlitwa, którą nieustannie odmawia czas, składa się tylko z jednego słowa – Amen”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki