Głęboka przemiana życia, jaka dokonała się w środowisku brytyjskich pisarzy i intelektualistów w pierwszej połowie XX wieku, zaowocowała katolickim nurtem w literaturze angielskiej. O nawróceniach i ich wpływie na twórczość pisze Joseph Pearce w książce „Pisarze nawróceni. Inspiracja duchowa w epoce niewiary”.
„Odbyłam skandaliczną i smutną rozmowę z kochanym Tomem Eliotem, którego od dzisiaj możemy wszyscy uważać za martwego. Został anglokatolickim wyznawcą Boga i nieśmiertelności i chodzi do kościoła… jest coś obscenicznego w żywym człowieku siedzącym przy ogniu i wierzącym w Boga” – pisała Virginia Wolf do swej przyjaciółki na wieść o konwersji znanego poety T.S. Eliota. Kilkanaście lat potem popełniła samobójstwo. Jednak takie opinie były typowe wśród angielskich pisarzy i intelektualistów, którzy nie mogli wręcz znieść nagłego chrześcijańskiego boomu wśród swoich kolegów po fachu.
Duchowy sojusz
Schyłek epoki wiktoriańskiej to czas królowania agnostycyzmu, sceptycyzmu religijnego i optymistycznej wiary w rozwój ludzkiego rozumu i w postęp. Fakt, że w takich okolicznościach i panującej modzie na totalną laicyzację, kilkunastu czołowych angielskich pisarzy i poetów, w dojrzałym wieku, po latach przemyśleń, postanowiło wstąpić do Kościoła – i to Kościoła rzymskiego – nie mieściło się w głowie. Idealnym przykładem jest cytowany fragment listu Virginii Wolf, a nie był to odosobniony głos. T.S. Eliot, Graham Greene, Evelyn Waugh, Hilaire Belloc, Malcolm Muggeridge, Dorothy Sayers i inni, w momencie publicznej konwersji spotykali się nie tylko z radością ze strony współwyznawców, ale także z ostracyzmem środowiskowym. Świetnie wiedzieli, że ryzykują swoją karierę, popularność, dawne przyjaźnie, a nawet stanowiska. Byli przygotowani na kpiny w prasie i złośliwe komentarze. I najczęściej rzeczywiście tego doświadczali. Coś jednak działo się w całej Anglii. „Na progu lat 30. fala nawróceń na katolicyzm zamieniła się niemal w potop i przez całą tę dekadę w samej Anglii rocznie notowano około 20 tysięcy nawróceń” – pisze J. Pearce. Właściciel pewnego wydawnictwa katolickiego, Frank Sheed, określił tę falę nawróceń jako „katolickie odrodzenie intelektualne”. Przeżywając konwersję w różnym wieku, jako neofici, tworzyli katolicki nurt w literaturze angielskiej, a ich dzieła oddziaływały na kolejnych twórców.
Winien Chesterton
Śledząc historie głębokich nawróceń angielskich twórców, zauważalny jest wpływ, jaki wywarła niemal na wszystkich lektura „Ortodoksji” G.K. Chestertona. Ten wybitny angielski powieściopisarz, poeta, dziennikarz i eseista, początkowo ateista, później anglikanin, a wreszcie katolik, był niezwykle popularną osobą z powodu lekkiego pióra i poczucia humoru. A to wszystko mimo niepopularnych poglądów, których wcale się nie wstydził. W 1905 roku wydał dzieło w całości poświęcone krytyce postępowych wierzeń zatytułowane „Heretycy”. Trzy lata później napisał „Ortodoksję” uznaną za kamień milowy w rozwoju myśli chrześcijańskiej. Mimo że wciąż był anglikaninem, angielscy katolicy uznali „Ortodoksję” za własny manifest wiary. On sam przyjął katolicyzm w 1922 roku, ale powtarzał, że co najmniej od 20 lat wierzył w katolickie dogmaty. Eliot czy Graham Greene, Waugh czy Sayers, wszyscy bohaterowie książki Pearce’a wskazują na Chestertona jako osobę, która dzięki swojej twórczości wskazała im Kościół jako jedyną drogę.
Joseph Pearce stworzył niezwykłą biografię ludzi, którzy po latach wahań, przemyśleń i refleksji, ryzykując swoją reputację, podjęli decyzję najważniejszą w swoim życiu – jak sami przyznawali. Ich świadectwa napełniają odwagą.
„Nawrócenie przypomina przejście przez komin ze świata po drugiej stronie lustra, gdzie wszystko jest niedorzecznie zdeformowane, do świata prawdziwego, stworzonego przez Boga; a wtedy zaczyna się cudowny i niekończący się proces odkrywania go” – Evelyn Waugh.