Logo Przewdonik Katolicki

Obrońca wiary się śmieje

Ks. Przemysław Artemiuk
FOT. PAP/DPA

Wpływ na całe pokolenia, sprzeciw wobec złej filozofii i dalekowzroczność spojrzenia to jeszcze za mało, by zostać świętym. Chesterton był przede wszystkim obrońcą chrześcijaństwa: obrońcą, który nie potępia, ale się uśmiecha. ​

Pierwsze informacje na ten temat pojawiły się w roku 2013, kiedy bp Peter Doyle ordynariusz diecezji Northampton w Wielkiej Brytanii, odpowiadając na apel Amerykańskiego Towarzystwa Chestertonowskiego przyznał, że szuka odpowiedniego duchownego, który mógłby rozpocząć dochodzenie w sprawie możliwości rozpoczęcia sprawy beatyfikacyjnej G.K. Chestertona. W czerwcu tego roku kwestia powróciła. Coraz głośniej zaczęto mówić o wyniesieniu angielskiego pisarza na ołtarze. Za beatyfikacją, jak sugeruje Dale Ahlquist, biograf Chestertona, przemawia wpływ, jaki angielski apologeta wywarł na kolejne pokolenia, objawiający się licznymi nawróceniami i konwersjami na katolicyzm, jego sprzeciw wobec złej filozofii i złego myślenia oraz dalekowzroczność spojrzenia sprawiająca, że argumenty wysuwane przez niego nadal nie tracą nic ze swojej aktualności. Czy racje te są wystarczające, aby wynieść Chestertona na ołtarze? Czy przypadkiem Ahlquist nie zgubił najważniejszego rysu jego osobowości i pisarstwa? Jego argumentacja pozostawia niedosyt: istotą pisarstwa Chestertona jest przecież obrona chrześcijaństwa.
 
Śmierć w oczach świata
W niedzielę 14 czerwca 1936 r. tuż po godzinie dziesiątej rano zmarł Chesterton. Odejście tak znanej osoby wywołało niemałe zamieszanie. Wielu odnotowało z humorem kilka dziwnych zbiegów okoliczności w związku z czasem śmierci Chestertona. Jego odejście miało miejsce w niedzielę w czasie oktawy Bożego Ciała, święta, podczas którego czternaście lat wcześniej został przyjęty na łono Kościoła i do którego, przez swą miłość do św. Tomasza z Akwinu, był szczególnie przywiązany. Ojciec Ignatius Rice zauważył również, że introit Mszy na ten dzień, które wydrukowano na zawiadomieniu o śmierci, nawiązywało żartobliwie do przestronności jego ziemskiej powłoki: „Pan jest moją obroną, wyprowadza mnie na miejsce przestronne; ocala, bo mnie miłuje. Miłuję Cię, Pani, Mocy moja, Panie, ostojo moja i twierdzo, mój wybawicielu”. Walter de la Mare pożegnał Chestertona strofami poezji: „Oto idzie rycerz Ducha Świętego/Przybrany w mądrość i dobry uczynek/I chociaż świat wciąż cierpi od Złego/Dla niego nadszedł wieczny odpoczynek”.
W sobotę 27 czerwca odprawiono w katedrze westminsterskiej nabożeństwo żałobne w intencji Chestertona, w którym uczestniczyło około dwóch tysięcy wiernych. Hołd pisarzowi złożyli dygnitarze, ambasadorowie, ludzie kultury. Największym jednak zaszczytem i wyróżnieniem był telegram od papieża, złożony na ręce arcybiskupa Hinsleya, który odczytano zgromadzonym tłumom w katedrze. Brzmiał on następująco: „Ojciec Święty głęboko boleje nad śmiercią pana Gilberta Chestertona, oddanego syna Kościoła Świętego, utalentowanego obrońcy wiary katolickiej. Jego Świątobliwość oferuje ojcowskie współczucie mieszkańcom Anglii, zapewnia o swoich modlitwach za drogiego zmarłego, obdarza Apostolskim Błogosławieństwem”.
 
Kolorowy zawrót głowy
Chociaż Chesterton zdobył sławę jako krytyk literacki, poeta, autor powieści detektywistycznych, to określenie „obrońca wiary” ujawnia najważniejszy rys jego twórczości i osobowości. Był przede wszystkim wielkim apologetą chrześcijaństwa. „Zarówno przed nim, zauważa J. Rydzewska, jak i po nim tworzono bardzo dobrą apologetykę, on jednak wyróżnia się zdecydowanie. Jego twórczość stanowi swoisty przełom. Dotychczas religię uważano za temat, o którym przystoi pisać wyłącznie w tonie poważnym. Jedynie prześmiewcy i obrazoburcy pozwalali sobie na ton humorystyczny. Tymczasem Chesterton, człowiek głęboko wierzący, jako pierwszy przechwycił ich metodę i obrócił ją przeciw nim, używając humoru nie po to, by drwić z religii, lecz aby jej bronić. Nie czyniono tego przed nim, a i po nim nikt nie zdołał mu na tym polu dorównać. A broniąc, jednocześnie atakował agnostyków i wolnomyślicieli, wykpiwając ich niemiłosiernie, wytykając im mrowie logicznych błędów”. Pisarstwo Chestertona cechowała konsekwencja i niezmienność. Po gruntownym przemyśleniu swoich poglądów i dojściu do ostatecznych wniosków, na zawsze już przy nich pozostał. Miało to również swoje odbicie w stylu, który bardzo wcześnie stał się dojrzały i zarazem daleki był od nowinek i eksperymentowania. Chesterton uwodził czytelników. Adwersarze urzeczeni jego pisarstwem, chociaż się z nim nie zgadzali, to chętnie sięgali do tej literatury. „Pisał jasno i przejrzyście, językiem barwnym, obfitującym w plastyczne obrazy i metafory. Miał olbrzymie poczucie humoru, lubił groteskę i zaskakujące wolty. Rozumował precyzyjnie, przedstawiał swe racje z nieubłaganą logiką, a jego ulubioną metodą argumentacji było argumentum ad absurdum. W publicystyce obowiązywała wówczas XIX-wieczna powaga, a dowcip i absurd uznawano za karygodne wykroczenie przeciw konwencji eseju, toteż wiele osób, nawykłych do typowej ówczesnej eseistyki, odczuwało przy lekturze jego tekstów coś w rodzaju kolorowego zawrotu głowy”. Chesterton złamał zatem dotychczasowe kanony i schematy. Nie będąc pisarzem konwencjonalnym, nieustannie zaskakiwał czytelników. Niejednokrotnie krytycy byli ubawieni jego epigramatami i paradoksami. „I chociaż wiedzieli, że Chesterton broni chrześcijaństwa, początkowo zakładali, iż robi to wyłącznie na pokaz. Jednak gdy się przekonali, że broni chrześcijaństwa, gdyż naprawdę w nie wierzy, i nie robi tego, by szokować czytelników, sami byli zaskoczeni i zszokowani”. 
 
Jeśli chrześcijaństwo jest prawdziwe
Śledząc bibliografię Chestertona, można odnieść wrażenie, że pisał on o wszystkim i zabierał głos na każdy temat. Wszystko jednak, co wyszło spod jego pióra, było przepojone wiarą, osobistym przekonaniem, które ma swoje źródło w nawróceniu i staje się imperatywem dla całej twórczości, naznaczonej wyraźnie rysem apologijnym. „Nie możesz – wyjaśniał Chesterton – uniknąć problemu Boga, bo czy mówisz o prosięciu, czy o dwumianie Newtona, wciąż mówisz o Nim. Otóż gdyby chrześcijaństwo było (…) jakąś częścią metafizycznego nonsensu wymyśloną przez kilku ludzi, to stawanie w jego obronie oznaczałoby, oczywiście, nieustanne powtarzanie tego metafizycznego nonsensu. Ale gdyby jednak okazało się, że chrześcijaństwo jest prawdziwe, to jego obrona mogłaby oznaczać mówienie o dowolnych sprawach. Nic nie jest ważne przy założeniu, że chrześcijaństwo jest fałszywe, ale wszystko jest ważne, jeśli chrześcijaństwo jest prawdziwe”.
 
Chesterton wiecznie żywy
Chociaż Chesterton był jednym z najwybitniejszych pisarzy i myślicieli katolickich pierwszej połowy ubiegłego stulecia, to dopiero teraz, jak się wydaje, jest w pełni rozumiany i doceniany, a jego myśl nic nie straciła ze swojej aktualności. Od początku XXI w. zainteresowanie jego twórczością przeżywa swoisty renesans. Zatem spełniła się przepowiednia Wyndhama Lewisa: „Chesterton przetrwa (…) dzięki sześciu najważniejszym cechom. Jest intensywnie narodowy, wykazuje ekstremalną precyzję myśli, jako jedyny posiadł geniusz, by rzucać światło na rzeczywistość i objaśniać ją poprzez żywe porównania i paralele, jest maksymalnie literacki w najwyższym i najgłębszym znaczeniu tego słowa, jest pełen prawdziwego miłosierdzia – co niekiedy osłabia jego ramię, dzierżące miecz – i, na koniec, jest zakorzeniony w Wierze, której zawdzięczamy naszą cywilizację. (…) Sir Arthur Bryant wyraził niedawno przekonanie, że wpływ Chestertona na przyszłe pokolenia będzie większy niż na jego współczesnych, i wiele osób uważa tę opinię za zasadną”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki