Grupa włoskich katolików wraz z kapłanami napisała do swoich biskupów list. Proszą w nim, aby biskupi ustosunkowali się do nasilającego się w Italii zjawiska nietolerancji i rasizmu. Zostawiając nieco z boku sam tekst, warto zatrzymać się przy samym fenomenie zjawiska: oto duchowni i świeccy, profesorowie i publicyści, członkowie ruchów kościelnych i zwykli parafianie przekazują Konferencji Episkopatu Włoch oraz mediom list, a w nim swoje postulaty. Czy mamy tu do czynienia z nową praktyką? Czy pisanie otwartych listów do biskupów to najlepszy kanał komunikacji kościelnej? Czy w ten sposób świeccy mogą wpłynąć na sprawy Kościoła?
Waga głosu
Mówiąc o głosie świeckich w Kościele, dotykamy jednej z fundamentalnych kwestii: odpowiedzialności za prawdę. Respektowanie wiary wierzących od początku było wręcz warunkiem prawowierności Kościoła. Widać to wyraźnie już przy wyborze Siedmiu, w którym według relacji z Dziejów Apostolskich brali udział „wszyscy zebrani”, czy podczas Soboru Jerozolimskiego, na którym zgromadzili się „Apostołowie i starsi wraz z całym Kościołem”. W kolejnym wiekach ojcowie Kościoła twardo trzymali się zasady, wyrażonej przez św. Cypriana (zm. 254): „nic bez waszej rady (tj. prezbiterów i biskupów) i bez zgody ludu”. Szczególne znaczenie ma tu również wypowiedź zmarłego w połowie V wieku św. Wincentego z Lerynu, który kanonicznie stwierdził, że „należy wierzyć w to, w co wszędzie, w co zawsze, w co wszyscy wierzą”. W ten sposób stopniowo kształtowała się nauka o zmyśle wiary wierzących, czyli o sensus fidei. Dzięki tej zdolności Kościół wsparty łaską Ducha Świętego jest w stanie rozpoznać i zachować Chrystusową prawdę. Dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej z 2015 r. poświęcony temu zagadnieniu przypomina, że „cały Kościół – laikat i hierarchia razem – dźwiga odpowiedzialność za historię objawienia, zawartą w Piśmie Świętym oraz w żywej Tradycji apostolskiej, a także przekazuje tę historię”. Autorzy tego dokumentu podkreślają, że w sprawach wiary ochrzczeni nie mogą być bierni. Ich głos, jeśli wspiera odnowę i rozbudowę Kościoła, jest niezwykle istotny, a Urząd Nauczycielski Kościoła ma go rozpoznawać i przyjmować. Zmysł wierzących, czyli sensus fidelium, jest zatem ważnym czynnikiem w rozwoju doktryny.
Wielu stwierdzi: łatwo mówić, ale jak to zrobić? Kiedy i w jaki sposób wierni mogą zabierać głos w sprawach wiary?
Trochę teorii
Rolę świeckich w Kościele dowartościował ostatni sobór, szczególnie Dekret o apostolstwie świeckich. Świeccy uznani zostali za współpracowników, bez których Kościół „nieomal nie mógłby być obecny i aktywny”. Mają oni ze wszystkich sił przyczyniać się do wzrostu Kościoła i jego uświecania. Na ich barkach spoczywa również odpowiedzialność za przyszłość Kościoła. Mają współpracować z hierarchią, przynosząc swoje doświadczenia. Są zaproszeni „do działania i bezpośredniej współpracy z apostolstwem hierarchicznym”, a „obowiązkiem hierarchii jest wspieranie apostolstwa świeckich”. Dekret nie zapomina również o praktycznym wymiarze współdziałania, wzywając do powoływania rad, które będą służyć koordynacji wspólnych apostolskich działań.
Autorzy Katechizmu Kościoła katolickiego stwierdzają: „Świeccy mogą czuć się powołani do współdziałania ze swymi pasterzami w służbie dla wspólnoty kościelnej, dla jej wzrostu i żywotności, wybierając rozmaite posługi, według łaski i charyzmatów, jakich im Pan udzieli” oraz „w Kościele «wierni świeccy mogą współdziałać w wykonywaniu władzy, zgodnie z przepisami prawa». Dotyczy to obecności świeckich na synodach partykularnych, synodach diecezjalnych , w radach duszpasterskich; sprawowania in solidum misji duszpasterskiej w parafii; współpracy w radach ekonomicznych udziału w trybunałach kościelnych”.
Działanie świeckich w Kościele ma również swoje umocowanie w prawie. W Kodeksie prawa kanonicznego czytamy, że wierni „mają prawo, by przedstawiać pasterzom Kościoła swoje potrzeby, zwłaszcza duchowe, jak również swoje życzenia” oraz „stosownie do posiadanej wiedzy, kompetencji i zdolności, jakie posiadają, przysługuje im prawo, a niekiedy nawet obowiązek wyjawiania swojego zdania świętym pasterzom w sprawach dotyczących dobra Kościoła, oraz – zachowując nienaruszalność wiary i obyczajów, szacunek wobec pasterzy, biorąc pod uwagę wspólny pożytek i godność osoby – podawania go do wiadomości innym wiernym”.
Nie ma wątpliwości, że przywołane dokumenty stwarzają przestrzeń do działania świeckich w Kościele. Wierni są w nich nazywani współpracownikami, którzy nie tylko mają prawo zabierania głosu, ale wręcz obowiązek włączania się w życie Kościoła. Bez świeckich wspólnota wierzących nie może ani istnieć, ani skutecznie ewangelizować. Pisząc zatem listy, jak ten przywoływany na początku, korzystają w rzeczywistości z praw, które daje im Kościół.
Praktyka
Często jednak świeccy mogą odnieść wrażenie, że przywołane dokumenty to jedynie lista pobożnych życzeń, a praktyka owej współpracy wygląda zupełnie inaczej. Nie wszędzie bowiem świeccy traktowani są jak realnie współodpowiedzialni za życie Kościoła.
Zmiana myślenia nie jest łatwa i w wielu miejscach nadal raczej teoretyczna. Jednak piramidalny model parafii, na którego szczycie stoi proboszcz, samodzielnie myślący, decydujący i pracujący za wszystkich, powoli wprawdzie, ale całkiem realnie odchodzi w przeszłość. Duchowni coraz mocniej się o tym przekonują, często z konieczności. Parafie powoli stają się wspólnotami wspólnot, w których duszpasterze nie prowadzą samodzielnie, ale animują życie parafialne. Świeccy mogą włączać się w poszczególne rady: parafialną, ekonomiczną, duszpasterską i w ten sposób stają się dla duchownych konkretnym wsparciem. Rady te – o ile pracują systematycznie! – stanowią najlepszy kanał komunikacji między wiernymi a duchownymi. Na poziomie diecezji z kolei mamy struktury (np. rada społeczna, rada duszpasterska), w których obie grupy (duchowni i świeccy) wspomagają biskupa, inspirują oraz koordynują różnorodne działania duszpasterskie. Wspomniane rady nie wyczerpują na szczęście wszystkich możliwości komunikacji. Pozostają jeszcze osobiste rozmowy. W ostatnich latach biskupi coraz częściej sięgają po ten sposób komunikacji i przeznaczają na spotkania z wiernymi wyznaczony czas, na przykład jeden dzień w tygodniu. Listy czytają, choć fizycznie nie są w stanie na każdy z nich odpowiedzieć.
Dzwonek alarmowy
Istniejąca obok wszystkich zinstytucjonalizowanych form współpracy możliwość osobistej rozmowy i kontaktu jest – zwłaszcza w wyjątkowych i trudnych sytuacjach – najlepszym sposobem rozwiązywania spraw problematycznych, z którego warto korzystać. Duchownym nie wolno przy tym zapominać, że wierni na równi z nimi dźwigają odpowiedzialność za Kościół, więc fakt, że zabierają oni głos, niekoniecznie oznacza potępienie czy naganę, ale troskę – i właśnie w nim wyrażać się może zmysł wiary Kościoła.
Biskupi i księża nie muszą stwarzać świeckim szczególnej przestrzeni do współpracy i zaangażowania: ta przestrzeń istnieje i do nich należy z samej natury Kościoła. Pisanie listów jest tylko jedną z dróg, na której świeccy są aktywni. Owszem, istnieją poza nią inne działania, zdecydowanie bardziej systematyczne i długofalowe. Niemniej jednak sam fakt pojawiania się takich memoriałów jest swoistym dzwonkiem alarmowym, wzywającym hierarchię kościelną do zajęcia się daną kwestią – a czasem również znakiem zapytania, czy rzeczywiście nie została ona przez nich zaniedbana.
---
Ks. dr hab. Przemysław Artemiuk
Teolog fundamentalny, wykładowca na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i w Wyższym Seminarium Duchownym w Łomży