Logo Przewdonik Katolicki

Kenoza

Ks. Marek Dziewiecki
Fot.

Rozpowszechnienie się studiów teologicznych wśród wiernych sprawiło, że w tekstach kościelnych pojawiła się terminologia w przeszłości zarezerwowana dla teologów w ścisłym znaczeniu (myślę tu o takich pojęciach, jak: kerygmat, koinonia, eschatologia, cairos i podobnych). Jednym z nich jest kenoza, słowo wywodzące się od greckiego oryginału...









Rozpowszechnienie się studiów teologicznych wśród wiernych sprawiło, że w tekstach kościelnych pojawiła się terminologia w przeszłości zarezerwowana dla teologów w ścisłym znaczeniu (myślę tu o takich pojęciach, jak: kerygmat, koinonia, eschatologia, cairos i podobnych). Jednym z nich jest kenoza, słowo wywodzące się od greckiego oryginału kenosis, który pochodzi od czasownika kenoun, „ogołocić” albo „unicestwić, zniweczyć”. Czasownik ten powraca w Nowym Testamencie tylko pięć razy i wyłącznie u apostoła Pawła. Za jego pomocą przestrzega on chrześcijan przed niebezpieczeństwem „utraty znaczenia wiary” (Rz 4, 14) lub „zniweczenia krzyża Chrystusa” i jego waloru zbawczego (1 Kor 1, 17). Zastosowanie tego czasownika w odniesieniu do samego Chrystusa we wspaniałym hymnie włączonym do Listu do Filipian (2, 6-11) jest bardzo znaczące. Centralnym tematem tego tekstu, będącego przedmiotem wielu analiz i interpretacji, jest Wcielenie i Tajemnica Paschalna. Syn Boży bowiem „nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, ale ogołocił samego siebie (ekenosen po grecku), przyjąwszy postać sługi” (2, 7). Przejście Chrystusa z nieba na ziemię, by stać się człowiekiem pośród ludzi, to niemal gwałtowny upadek. Ale szczyt tego „ogołocenia” – opisany w następnym wierszu (2, 8) jako „uniżenie” – znajduje się na Wzgórzu Golgoty. Tam w rzeczywistości Syn Boży doświadcza „niemożliwej” dla Boga, a specyficznej dla ludzi, śmierci w jej najbardziej odrażającej formie ukrzyżowania, tortury zarezerwowanej w owych czasach dla ostatnich tego świata. Jest to najwyższy znak dzielenia przez Syna Bożego naszej kondycji stworzeń upadłych i skończonych, biednych i śmiertelnych. Właśnie poprzez tę absolutną solidarność z nami, przez to braterstwo, które „ogołaca” Chrystusa z Jego chwały, dokonuje się Odkupienie. Jak mówił teolog Dietrich Bonhoeffer, który poniósł śmierć w nazistowskim obozie koncentracyjnym, Bóg w Chrystusie „nie zbawia nas ze względu na swą wszechmoc, ale na swoją niemoc”, stając się całkowicie i autentycznie jak my, śmiertelny i „ogołocony”. Jednak także w tej ostatecznej chwili nie przestaje być Synem Bożym i dlatego w ciemność cierpienia śmierci, kenozy, wprowadza swą Boskość, która sama w sobie jest wiecznością i nieskończonością, życiem i chwałą. Tak należy rozumieć finał tego Pawłowego hymnu, który opisuje ruch wstępujący: „Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca” (2, 9-11). Kenoza Syna Bożego nie jest jednak celem samym w sobie, jak byłaby nim śmierć herosa, który składa siebie w ofierze; przeciwnie, staje się ona ożywczą zasadą historii, glebą, w której zakorzenia się i rozkwita ziarno zbawienia, źródłem miłości, która przyciąga do siebie ludzkość w odkupieńczym uścisku. Właśnie dlatego, że Ten, który jak my jest „ogołocony” w śmierci, jest Bogiem Zbawiającym.






Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    jacek
    19.07.2017 r., godz. 12:48

    Wspomniana przez autora "solidarność" Syna Bożego z wszystkim co ludzkie w jego (człowieka) ogołoceniu zwanym kondycją ludzką jest konieczne, by człowiek mógł być wraz z Jezusem Chrystusem zmartwychwstałym, wyniesiony na wyżyny Nieba.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki