Człowiek jest jak młodszy syn z opowieści o synu marnotrawnym. Odwraca się od kochającego Ojca, w swej pysze bierze to, co uważa, że mu się słusznie należy, i odchodzi. Jednak prędzej czy później zdaje sobie sprawę, że popełnił błąd. Że odejście od Ojca zaprowadziło go w ślepą uliczkę. I w większości wypadków wraca, tak jak wrócił syn marnotrawny. Żałuje grzechów i postanawia się poprawić. Z radością wpada w wyciągnięte ramiona miłosiernego Ojca.
Są jednak i tacy, którzy odchodzą i już nie wracają. Z różnych powodów. Niektórzy nie mają odwagi albo się wstydzą. Inni po prostu nie czują potrzeby nawrócenia albo uważają, że nie potrzebują pośredników. Sami wyznają przed Bogiem grzechy. Człowiek jednak sam sobie w życiu nie poradzi. Potrzebuje pomocy i to z samej góry. Pan Jezus powiedział wyraźnie: beze mnie nic uczynić nie możecie. Człowiek potrzebuje Bożej łaski. Jest ona darmowa i dla każdego; dostępna w sakramencie pokuty i pojednania.
Wielu młodych ma opory, by opowiadać o swoich grzechach kapłanowi. Jedni twierdzą, że to ich upokarza. Inni usłyszeli w środkach społecznego przekazu o księżach, którzy źle się prowadzą czy kłamią, odbierając tym samym autorytet moralny całemu duchowieństwu. Tylko że w jednym i drugim przypadku podejście jest błędne. Po pierwsze, jeśli ktoś tu się może czuć upokorzony, to tylko Bóg. Codziennie widzi, jak człowiek, któremu dał życie i dla którego stworzył świat, odwraca się od Jego Ojcowskiej Miłości. Po drugie, kapłani siejący zgorszenie to niewielki odsetek wszystkich duchownych. O ich zachowaniu się mówi, bo ono bulwersuje. Ale przez pryzmat kilku grzeszników nie można oceniać całego stanu duchownego.
Co jednak najważniejsze: moc sakramentu nie zależy od człowieka, ale od tego, że pochodzi od Chrystusa. W IV w. mieszkańcy Kartaginy byli oburzeni, że chrztu udzielają księża, którzy wyparli się swojej wiary w czasie prześladowania chrześcijan pod rządami cesarza Dioklecjana. Zwrócił się do nich św. Augustyn, przypominając, że choć sakramentów udzielają kapłani, pochodzą one od Pana Jezusa. I to On czyni je skutecznymi. Kościół, ustanowiony zresztą z woli Chrystusa, jest jedynie szafarzem sakramentów; ale szafarzem niezbędnym.
Św. Piotrowi Chrystus powiedział: Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Moc odpuszczania grzechów otrzymali potem także pozostali Apostołowie. Sądzę, że nikt z nas nie odbiera świętości i autorytetu ani św. Piotrowi, ani pozostałym uczniom Jezusa. Tymczasem Piotr aż trzykrotnie zaparł się swojego Nauczyciela. A Apostołowie w Wielki Piątek ze strachu pochowali się; pod krzyżem stał tylko św. Jan. Skoro więc słabość i grzech nie były obce bezpośrednim świadkom działalności Jezusa, nie są też obce współczesnym kapłanom. Co nie znaczy, że nie powinni oni szczególnie dbać o swój moralny autorytet i życie duchowe.
Przyszło nam żyć w czasach, gdy z sakramentu pokuty można korzystać dowoli, a nie jak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa – raz lub kilka razy w życiu. Warto wracać do Ojca. Tym bardziej, gdy z utęsknieniem na nas czeka.
Dusza nie korzysta należycie z sakramentu spowiedzi, jeżeli nie jest pokorna. Pycha duszę utrzymuje w ciemności. (św. Faustyna)
Czym jest spowiedź?
W sakramencie pokuty – jak uczy Sobór Watykański II – człowiek „otrzymuje od miłosierdzia Bożego przebaczenie zniewagi wyrządzonej Bogu i jednocześnie dostępuje pojednania z Kościołem, któremu przez grzech zadał ranę, a który przyczynia się do jego nawrócenia miłością, przykładem i modlitwami”.
Różnie się określa sakrament pokuty. Mówi się o spowiedzi, czyli wyznaniu grzechów przed kapłanem. Albo o sakramencie nawrócenia, nawiązując do słów Jezusa przytaczanych w Środę Popielcową: Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię.
Jeszcze inna nazwa to sakrament przebaczenia, bo w nim przez rozgrzeszenie kapłana Bóg udziela przebaczenia i pokoju. Albo sakrament pojednania, ponieważ udziela grzesznikowi miłości Boga, a ta przynosi pojednanie.
Skutkiem sakramentu pokuty jest przywrócenie grzesznemu człowiekowi łaski Bożej i zjednoczenie w przyjaźni z Bogiem oraz pojednanie z Kościołem. Spowiedź wlewa w serce człowieka pokój i pogodę sumienia. Jest też darowaniem kary wiecznej spowodowanej przez grzechy śmiertelne.
Wyznanie i przemiana
Sakrament to niezwykłe spotkanie Boga z człowiekiem, poprzez które człowiek zostaje przemieniony i umocniony Bożą miłością i Bożą prawdą na tyle, na ile otwiera się na wdzięczne i owocne przyjęcie Bożych darów. (…) Sakrament pokuty i pojednania to spotkanie z Bogiem w sytuacjach, w których potrzebujemy uwolnienia się z grzesznej przeszłości i/lub umocnienia na drodze świętości. (…)
Spowiedź to nie magiczna „pralnia” grzechów, lecz pojednanie z Bogiem-Miłością po to, żebym mógł pojednać się z samym sobą i z bliźnimi. Człowiek dojrzały rozumie, że sensem wyznania grzechów nie jest uniżenie siebie, lecz przemiana samego siebie przez spotkanie z Bogiem, któremu mam odwagę powiedzieć więcej niż sobie, bo On kocha mnie nieskończenie bardziej, niż ja potrafię pokochać samego siebie. Ból szczerego wyznania grzechów wiąże się z doświadczeniem niezasłużonej miłości, a nie z zawstydzeniem w obliczu samego siebie spowiednika czy Boga.
(…) Owocem dojrzałego przeżywania sakramentu pokuty i pojednania jest stanowcze i świadome dążenie do świętości, czyli do ofiarnej i dojrzałej miłości, mimo naszej niedoskonałości.
ks. Marek Dziewiecki, „Co czynię ze skarbem mego życia? Rachunek sumienia dla młodzieży”