Spotkanie z Bogiem - źródłem autentycznej nadziei
o. Stanisław Tasiemski OP
Podpisana 30 listopada druga encyklika Benedykta XVI Spe salvi W nadziei już jesteśmy zbawieni (Rz 8, 24) po raz kolejny dowodzi, że Papież-teolog jest także pasterzem, przewodnikiem w wierze, pragnącym ukazać współczesnemu światu piękno chrześcijaństwa i to, co w nim najistotniejsze.
Ojciec Święty nie ukrywa, że właśnie w kryzysie nadziei...
Podpisana 30 listopada druga encyklika Benedykta XVI – „Spe salvi” – „W nadziei już jesteśmy zbawieni” (Rz 8, 24) po raz kolejny dowodzi, że Papież-teolog jest także pasterzem, przewodnikiem w wierze, pragnącym ukazać współczesnemu światu piękno chrześcijaństwa i to, co w nim najistotniejsze.
Ojciec Święty nie ukrywa, że właśnie w kryzysie nadziei upatruje przyczyn zagubienia współczesnego człowieka. Jak miłosierny Samarytanin pochyla się nad nim, wsłuchuje w zadawane pytania o sens życia i cierpienia, aby opatrzyć jego rany Słowem Prawdy.
Bóg nadzieją człowieka
W liczącym 77 stron bardzo osobistym dokumencie Ojciec Święty często porusza temat życia, miłości i śmierci. Wierze poświęca w zasadzie tyle samo miejsca co nadziei. Omawia biblijne pojmowanie tej cnoty teologicznej. Najczęściej używa takich słów, jak: „poznać”, „spotkać”, „przekształcić”. Wskazują one na czytelną tezę: spotkanie z Bogiem w Chrystusie przekształca wszystko: całe życie człowieka, jego relacje z innymi, jego koncepcję świata, odniesienie zarówno do śmierci, jak i jego „dziś”; bowiem: „Prawdziwą, wielką nadzieją człowieka, która przetrwa wszelkie zawody, może być tylko Bóg – Bóg, który nas umiłował i wciąż nas miłuje «aż do końca», do ostatecznego «wykonało się!»” (n. 27). Na innym miejscu Papież wyraża to bardzo prosto: „człowiek potrzebuje Boga, w przeciwnym razie nie ma nadziei”(n. 23).
Otworzyć się na zbawcze moce wiary
Ojciec Święty analizuje etapy myśli i historii Europy, pokazując, jak zerwanie więzi między myślą i wolnością a wiarą wpłynęło na linie rozwoju, ograniczając nadzieję – kierowało ludzkie siły na budowę „raju ziemskiego”. Wiara nie została zanegowana, ale „raczej przesunięta na inny poziom – poziom jedynie prywatny i pozaziemski – a równocześnie staje się w jakiś sposób nieistotna dla świata (n. 17). Została zastąpiona czymś, co można określić mianem „wiary w postęp” i utopijnego „królestwa człowieka”. To przekonanie, połączone z niezachwianym zaufaniem do potęgi ludzkiego rozumu, miało także swe konsekwencje polityczne: rewolucję francuską czy marksizm, który pozostawił po sobie jedynie zgliszcza, zapomniał o człowieku i jego wolności. Benedykt XVI zauważa, że człowieka nie można „uzdrowić wyłącznie od zewnątrz, przez stworzenie korzystnych warunków ekonomicznych”(n. 21). Wiara w postęp okazała się zawodna. „Jeśli wraz z postępem technicznym nie dokonuje się postęp w formacji etycznej człowieka, we wzrastaniu człowieka wewnętrznego, wówczas nie jest on postępem, ale zagrożeniem dla człowieka i dla świata” – przestrzega Papież (n. 22). Wskazuje, że ludzki rozum musi się otworzyć na zbawcze moce wiary, na rozeznawanie między dobrem i złem. I jest to proces nieustanny, który musi podjąć od nowa każde pokolenie.
Boża gwarancja
Benedykt XVI krytykuje też pewne nurty w obrębie chrześcijaństwa, które traktowały zbawienie wyłącznie w kategoriach indywidualistycznych. Wskazuje, że nadzieja tych, którzy z miłości do Chrystusa porzucili wszystko, aby nieść wiarę i miłość, owocuje nadzieją ludzi żyjących dotąd w ciemnościach, a „«odkupienie» jawi się właśnie jako przywrócenie jedności, którą tworzy światowa wspólnota wierzących” (n. 14). Ojciec Święty ma świadomość, że człowiek potrzebuje małych czy większych nadziei, które podtrzymują go każdego dnia. Jednak domagają się one wielkiej nadziei, którą jedynie może być Bóg. „Jego miłość jest dla nas gwarancją, że istnieje to, co jedynie mgliście przeczuwamy, a czego mimo wszystko wewnętrznie oczekujemy: życie, które prawdziwie jest życiem”(n. 31).
Ćwiczyć się w nadziei
Papież wskazuje na miejsca uczenia się i ćwiczenia w nadziei. Są to: modlitwa, działanie i cierpienie oraz Sąd Ostateczny. W swej refleksji o modlitwie Benedykt XVI wskazuje, że dzięki autentycznej więzi z Bogiem człowiek nigdy nie jest sam. Przywołuje świadectwo więzionego przez wietnamskich komunistów kard. François-Xavier Nguyęn Van Thuâna, którego proces beatyfikacyjny otwarto niedawno w Rzymie. W sytuacji po ludzku patrząc beznadziejnej, „słuchanie Boga, możliwość mówienia do Niego, dawały mu rosnącą siłę nadziei, która po uwolnieniu pozwoliła mu stać się dla ludzi całego świata świadkiem nadziei – tej wielkiej nadziei, która nie gaśnie nawet podczas nocy samotności”
(n. 32). Papież przypomina, że prawdziwa modlitwa jest zawsze otwarta na innych i krzyżują się w niej elementy osobiste ze wspólnotowymi.
Ojciec Święty docenia każde poważne i prawe ludzkie zaangażowanie na rzecz przemiany świata, określając je mianem czynnej nadziei. Zastrzega, że to, co budujemy ze względu na ograniczenia natury ludzkiej, jest zawsze niedoskonałe. Niemniej nie jest ono obojętne wobec Boga ani też historii. „Z naszych dzieł wypływa nadzieja dla nas i dla innych; równocześnie jednak to ta wielka nadzieja, oparta na Bożych obietnicach, dodaje nam odwagi i ukierunkowuje nasze działanie w chwilach dobrych i złych” (n. 35).
Miejsce cierpienia
Niezmiernie ważne są słowa poświęcone cierpieniu jako miejscu uczenia się nadziei. Ojciec Święty przypomina, że obowiązkiem chrześcijanina jest czynienie wszystkiego, aby zapobiec cierpieniu i je zmniejszyć, chociaż usunięcie go ze świata nie leży w ludzkich możliwościach. Przestrzega jednak przed ucieczką od cierpienia i bólu za wszelką cenę, ponieważ grozi to zagubieniem, życiem pustym i pozbawionym sensu. „Nie unikanie cierpienia ani ucieczka od bólu uzdrawia człowieka, ale zdolność jego akceptacji, dojrzewania w nim, prowadzi do odnajdywania sensu przez zjednoczenie z Chrystusem, który cierpiał z nieskończoną miłością” (n. 37) – zauważa Papież. Zdecydowanie potępia próby usuwania cierpienia i cierpiących z życia społecznego: „Społeczeństwo, które nie jest w stanie zaakceptować cierpiących ani im pomóc i mocą współczucia współuczestniczyć w cierpieniu, również duchowo, jest społeczeństwem okrutnym i nieludzkim”(n. 38). Kluczem do zmiany tej sytuacji jest zdolność człowieka do dźwigania także cudzego cierpienia, uznanie, że prawda i sprawiedliwość są ważniejsze od mojej wygody, wierność miłości, która wymaga samowyrzeczenia. „W prawdziwie wielkich próbach, w których muszę definitywnie postanowić, że przedkładam prawdę nad dobrobyt, karierę, posiadanie, staje się niezbędna pewność prawdziwej, wielkiej nadziei”(n. 39) – pisze Benedykt XVI.
Wiara w Sąd Ostateczny
Innym miejscem uczenia się nadziei jest Sąd Ostateczny. „Jest przede wszystkim i nade wszystko nadzieją, gdyż istnieje zmartwychwstanie ciał. Istnieje sprawiedliwość. Istnieje «odwołanie» minionego cierpienia, zadośćuczynienie, które przywraca prawo” (n. 43) – stwierdza Ojciec Święty. Jego zdaniem najsilniejszym argumentem przemawiającym za życiem wiecznym jest właśnie Boża sprawiedliwość, bo nie sposób, aby niesprawiedliwość dziejów miała ostatnie słowo. Papież podkreśla, że Sąd Boży jest sprawiedliwością i łaską. Pomimo więc, że oczekujemy naszego zbawienia „z bojaźnią i drżeniem”, to „łaska pozwala nam mieć nadzieję i ufnie zmierzać ku Sędziemu, którego znamy jako naszego «Rzecznika» (n. 47). Benedykt XVI przypomina katolicką naukę o czyśćcu i możliwości spieszenia zmarłym z pomocą przez modlitwę. „Nasza nadzieja zawsze jest w istocie również nadzieją dla innych; tylko wtedy jest ona prawdziwie nadzieją także dla mnie samego”(n. 48) – pisze Papież. Swą drugą encyklikę kończy słowami modlitwy do Maryi, Gwiazdy Nadziei: „Matko nasza, naucz nas wierzyć, żywić nadzieję, kochać wraz z Tobą. Wskaż nam drogę do Jego królestwa!”.
Niegdyś znana włoska dziennikarka i pisarka, określająca siebie jako chrześcijańska ateistka, Oriana Fallaci, wyznała, że kiedy czyta książki kard. Josepha Ratzingera czuje się mniej samotna. Ufam, że każdy, kto weźmie do ręki tekst drugiej encykliki Benedykta XVI, będzie miał podobne odczucia.