Znak postoju
– Grupa fioletowa wychodzi, do wyjścia przygotowuje się grupa zielona! – taki komunikat można usłyszeć na pielgrzymce kilka razy dziennie. Ubrani w odblaskowe kamizelki klerycy dwoją się i troją, żeby ich wołanie dotarło do zainteresowanych, żeby grupa stawiła się w całości w miejscu wyjścia, żeby nikt się nie spóźnił. Czasem pełnią rolę biura rzeczy znalezionych albo słupa ogłoszeniowego, jeśli jakaś wiadomość ma szybko dotrzeć do wszystkich grup.
W tzw. służbie trasy w tym roku po raz pierwszy znalazł się kleryk Łukasz Abram. – Wbrew pozorom to jest bardzo stresująca praca – mówi. – Trzeba biegać, myśleć o kolejności wyjścia grup, pilnować, żeby szły w odpowiedniej odległości. Trochę kosztuje to też nerwów, bo ileż można czasem kogoś wołać? – dodaje ze śmiechem.
Z pokolenia na pokolenie wśród służby trasy panuje przekonanie, że pielgrzymi ich nie lubią. – Coś w tym jest – uśmiecha się Łukasz. – Wprawdzie kiedy widzą nas na drodze, to cieszą się i pozdrawiają, ale to pewnie dlatego, że wiedzą, że nasza obecność oznacza postój. Za to kiedy przychodzimy powiedzieć, że czas ruszyć w dalszą drogę, witają nas z mniejszym entuzjazmem.
– Dawniej myślałem, że kiedy się jedzie, a nie idzie, jest się mniej zmęczonym. Ale już wiem, że jest inaczej. Gdy wypuszczę w trasę ostatnią z dwunastu grup, wsiadamy w samochód i jedziemy na kolejny postój, żeby przywitać pierwszą. Jeżeli etap nie jest długi, to bywa, że mam naprawdę niewiele czasu wolnego – i znów zabieram się do pracy. Ale takie pielgrzymowanie przecież też jest potrzebne.
Służba pocieszenia
Niektórych dziwić może karetka w lesie – ale dla pielgrzymów jest to widok powszedni. Jak oaza na pustyni samochód ten przyciąga wszystkich utrudzonych i obolałych.
W karetce znajdują się maści przeciwbólowe i igły do przekłuwania pęcherzy na stopach. Leżą równo poukładane leki przeciwuczuleniowe, przeciwgorączkowe, przeciwwymiotne. Obok miska z cukierkami. – To dla tych, którzy przychodzą z dolegliwościami normalnymi dla tak długiej drogi, na które nic nie możemy poradzić – mówią pomagające przy ambulansie pielęgniarki. – Tych ludzi trzeba po prostu pocieszyć, powiedzieć, że dadzą radę. Wtedy zwykły cukierek okazuje się lekarstwem.
Chociaż karetka przygotowana jest na różne przypadki, najczęstsze to urazy mięśni i stóp. Część problemów wynika zwyczajnie z niefrasobliwości pielgrzymów. Chodzenie bez czapki na słońcu, bez jedzenia czy picia, źle dobrane buty – to wszystko niestety skutkuje.
– Najtrudniej jest przekonać pielgrzyma, że powinien przestać iść – mówi lekarka, Mirosława Kowalska. – Jeden z księży uszkodził sobie poważnie nogę i jedynym wyjściem był powrót do domu. A on patrzył na mnie z bólem w oczach i niemym zdziwieniem: czy nie potrafię sprawić cudu?
Niewidzialni
Nagłośnienie w trakcie pielgrzymkowych liturgii, ale i strona internetowa z codziennie aktualizowanymi informacjami ze szlaku, kontakty z prasą, relacje radiowe i telewizyjne – to zadania służb medialnych, czyli Pielgrzymkowej Agencji Informacyjnej. Dzięki nim nie tylko pielgrzymi, ale i wszyscy zainteresowani mogą po zakończeniu drogi wrócić do przeżywanych treści: do pielgrzymkowych konferencji, zdjęć z drogi, homilii biskupa, można zobaczyć nagrywane w drodze reportaże.
– Nagrywanie zabiera sporo czasu – tłumaczy Paweł Rożek, jeden z założycieli PAI. – Czasem może się wydawać, że nic tu nie robimy, bo nas nie widać. Tymczasem zdarza nam się, że sypiamy po dwie, trzy godziny na dobę. Kiedy inni pielgrzymi idą spać, my siadamy do komputerów. A kiedy czasem nie ma zasięgu – to i na górkę na cmentarzu wyjdziemy w środku nocy, żeby choć krótka informacja mogła się ukazać, żeby inni też mogli w naszym pielgrzymowaniu uczestniczyć. W tym roku po raz pierwszy mieliśmy współpracowników w grupach promienistych. To również dokładało nam pracy, ale mamy nadzieję, że jeszcze bardziej nas zjednoczy.