Duszpasterstwo rozwiedzionych, relacje z imigrantami należącymi do innych religii, moralne wychowanie młodzieży, współodpowiedzialność wszystkich za Kościół, a także kreacjonizm i ewolucjonizm – to niektóre z tematów poruszonych w czasie zamkniętego dla prasy spotkania Papieża Benedykta XVI z przedstawicielami włoskiego duchowieństwa.
Do kościoła pw. św. Justyny Męczennicy w Auronzo di Cadore na spotkanie z Benedyktem XVI przybyło około czterystu kapłanów z diecezji Belluno-Feltre i Treviso.
Benedykt XVI m.in. zaapelował do proboszczów, by nie tracili kontaktu z wiernymi i byli „pasterzami, a nie biurokratami od świętości”.
Mówiąc o osobach rozwiedzionych, podkreślił, że Kościół winien okazać im „bliskość”, ażeby mogli „czuć się członkami Kościoła, których kocha Chrystus, chociaż znajdują się w trudnej sytuacji”.
Małżeństwo, dialog i młodzi
Jak wyjaśnił dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej ks. Federico Lombardi, Papież położył nacisk przede wszystkim na „zapobieganie” sytuacjom, w których dochodzi do rozwodu, uświadomienie, że małżeństwo jest na całe życie, a nie tylko na jakiś czas. W przypadku niepowodzenia należy się upewnić, czy „małżeństwo było, czy nie”, co pozwoliłoby orzec jego ewentualną nieważność.
O ile mogą wystąpić trudności w dialogu „na wielkie tematy wiary”, o tyle nie powinno ich być, gdy w grę wchodzą „wartości”. Tak
Benedykt XVI odpowiedział na pytanie o relacje katolików z wiernymi innych wyznań i religii, głównie imigrantami muzułmańskimi.
Papież przypomniał, że już w przeszłości Kościół znajdował się w sytuacji mniejszości, „nie jesteśmy więc pierwszymi, którym przychodzi się skonfrontować z ludźmi o innym światopoglądzie”. – Musimy żyć jak bliźni, uznając w drugim bliźniego i miłując go jak miłuje się bliźniego – powiedział Benedykt XVI, zachęcając do oparcia dialogu na Dziesięciorgu Przykazaniach.
„Świat, w którym nie ma Boga, staje się światem arbitralności” – przypomniał Ojciec Święty, odpowiadając na pytanie dotyczące moralnego wychowania młodzieży. Benedykt XVI zalecił księżom, aby w tej dziedzinie „wsłuchiwali się w głos ludzkiego życia” i „godności życia, które należy szanować”.
Nie może być mowy o miłości, jeśli nie zaznało się bólu, wyrzeczenia i cierpienia – oświadczył Papież, w odpowiedzi na pytanie o to, jak pomóc młodym ludziom borykającym się dziś z poczuciem porażki i trudnościami. Stwierdził też, że współczesna kultura „ucieka przed bólem”, tymczasem cierpienie i wyrzeczenia przyczyniają się do wzrostu miłości.
– Nie należy uważać ewolucji i istnienia Boga jako stwórcy za „absolutną alternatywę” – zaznaczył Benedykt XVI, zalecając pojednanie między zwolennikami kreacjonizmu i ewolucjonizmu. „Ewolucja jest, ale nie wystarcza do wytłumaczenia wielkich pytań ani tego, jak doszło do powstania osoby ludzkiej i jej godności” – powiedział.
Podsumowując spotkanie z kapłanami, w krótkim słowie skierowanym do wiernych zgromadzonych na zewnątrz kościoła św. Justyny,
Benedykt XVI stwierdził, iż prowadzi ono do wniosku, że „my sami jesteśmy Kościołem i że musimy wszyscy współpracować na tej drodze”.
Sobór Watykański II – nadzieje i trudności
Kościół i Sobór, a raczej pokolenie Vaticanum II i jego rozterki – to niezwykle ważny temat podjęty przez Benedykta XVI podczas tego spotkania. Na jedno z pytań dotyczących tego tematu Papież powiedział m.in.: „Rzeczywiście wydawało się, że jest to nowa Pięćdziesiątnica, podczas której Kościół może na nowo przekonać ludzkość po oddaleniu świata od Kościoła w XIX i XX wieku. (...) Mieliśmy wiele nadziei, ale w rzeczywistości sprawy okazały się trudniejsze. Pozostaje jednak wielkie dziedzictwo Soboru, który otworzył nową drogę. Jest to zawsze «magna charta» drogi Kościoła, bardzo istotna i podstawowa. Dlaczego jednak sprawy poszły w taki sposób?”.
„Konkretnie w okresie posoborowym musimy zauważyć dwie cezury historyczne. Cezura roku 1968 była początkiem czy – gotów byłbym powiedzieć – eksplozją wielkiego kryzysu kulturowego Zachodu. (...) Drugą cezurą jest rok 1989. Nastąpił upadek reżimów komunistycznych, jednak odpowiedzią nie był powrót do wiary, jak można się było może spodziewać. Nie odkryto, że to właśnie Kościół z autentycznie rozumianym Soborem dał odpowiedź. Odpowiedzią był natomiast totalny sceptycyzm, tzw. postmodernizm. (...) Oto w kontekście tych dwóch przełomów w kulturze, z których pierwszym jest rewolucja kulturalna 1968 roku, a drugim wpadnięcie w nihilizm po roku 1989, Kościół z pokorą podejmuje swoją drogę między namiętnościami świata a chwałą Bożą. Na tej drodze winniśmy cierpliwie wzrastać i nauczyć się na nowo, co to znaczy wyrzec się triumfalizmu. Sobór wezwał do wyrzeczenia się triumfalizmu. Chodziło mu o barok, o wszystkie te wielkie kultury Kościoła. (...) Wyrósł jednak inny triumfalizm, polegający na myśleniu: my teraz działamy, znaleźliśmy drogę i na niej znajdziemy nowy świat. Jednak pokora krzyża, Chrystusa ukrzyżowanego wyklucza także ten triumfalizm. Mamy wyrzec się triumfalizmu, według którego teraz rodzi się rzeczywiście wielki Kościół przyszłości”.