Ulewne deszcze spowodowały największą od sześćdziesięciu lat powódź na Wyspach Brytyjskich. Żywioł pochłonął już dziewięć ofiar śmiertelnych, a w różny sposób dotknął ponad milion Brytyjczyków. Wylały rzeki Severn i Tamiza. Najgorszą sytuację mają mieszkańcy angielskiego hrabstwa Gloucastershire, a w szczególności miast Gloucaster i Tewkesbury, w którym wciąż ponad 130 tys. domów nie ma bieżącej wody. Ponad 50 tys. domostw pozbawionych zostało też prądu. Do akcji ratunkowej zmobilizowano policję, wojsko i straż pożarną. Brytyjski premier Gordon Brown zapowiedział wyasygnowanie przez rząd 46 mln funtów dla władz lokalnych, które z powodu powodzi borykają się z nieprzewidywalnymi wydatkami. Brown zapowiedział też zobligowanie towarzystw ubezpieczeniowych do wywiązania się ze swoich zobowiązań względem posiadaczy polis. Te według wstępnych szacunków mają wynieść 2 mld funtów. Rząd ogłosił, że do lat 2010-2011 o 200 mln funtów wzrośnie roczny fundusz przeciwpowodziowy i przeciwsztormowy w przypadku nadmorskich miejscowości. Ponad pół mln funtów powodzianom przekazał Czerwony Krzyż. Dotkniętym kataklizmem wyrazy współczucia przekazała brytyjska królowa Elżbieta II.