Logo Przewdonik Katolicki

The Beatles,

Natalia Budzyńska
Fot.

The Beatles, jakich nigdy wcześniej nie słyszeliście głosi reklamowa naklejka na pudełku płyty. Bardzo długo odnosiłam się do tej zapowiedzi sceptycznie. Cóż bowiem można zmienić w muzyce doskonałej? Po co ją zmieniać, powtórnie miksować i jeszcze reklamować jako płytę nową? Chyba tylko dla pieniędzy. Melomani doskonale zdają sobie sprawę, że wszystkie...

„The Beatles, jakich nigdy wcześniej nie słyszeliście” – głosi reklamowa naklejka na pudełku płyty. Bardzo długo odnosiłam się do tej zapowiedzi sceptycznie. Cóż bowiem można zmienić w muzyce doskonałej? Po co ją zmieniać, powtórnie miksować i jeszcze reklamować jako płytę nową? Chyba tylko dla pieniędzy. Melomani doskonale zdają sobie sprawę, że wszystkie płyty tego zespołu należą do najdroższych w każdym sklepie muzycznym. Uwierzyłam dopiero zachwytom przyjaciół „beatles-maniaków” i nie zawiodłam się. To rzeczywiście nowe oblicze nieistniejącego już zespołu, stare piosenki brzmiące nowocześnie, ale zarazem nic nietracące z ducha lat sześćdziesiątych.

Starsi czytelnicy wiedzą o co chodzi, natomiast młodszym, szczególnie tym, którzy twierdzą, że The Beatles to muzyka dla babci i dziadka, krótko przypomnę historię grupy. John Lennon, Paul McCartney, George Harrison, Ringo Starr – te nazwiska zna chyba każdy. Poznali się w Liverpoolu i grali w najsłynniejszym zespole świata przez zaledwie dziesięć lat (1960-1970). Pomiędzy majem 1963 a lipcem 1969 roku aż siedemnaście ich utworów znalazło się na szczytach angielskiej listy przebojów, w podobnym czasie numerem jeden w USA było aż dwadzieścia piosenek The Beatles! „Love Me Do”, „She Loves You”, „Help!”, „Yellow Submarine”, „All You Need Is Love”, „Yesterday” czy „Let It Be” – do dziś spokojnie mogą królować na domowych karnawałowych potańcówkach.

Na albumie „Love” znajdują się same znane i popularne utwory, jest ich aż 26. Co w nich nowego zatem? Otóż zostały jeszcze raz zmiksowane przez legendarnego sir George’a Martina – starego producenta The Beatles – i jego syna Gilesa. Należy podkreślić, że przeróbek starego materiału z oryginalnych taśm dokonał „piąty Beatles”, do którego bezgraniczne zaufanie mają żyjący muzycy. „Ten album sprawia, że Beatlesi znów są razem, bo nagle przy mnie i Ringo pojawiają się John i George” – cieszy się McCartney. „To magia! Usłyszałem nawet rzeczy, o których nagraniu zupełnie już zapomniałem!” – podnieca się Ringo Starr. Rzeczywiście, panowie Martin namęczyli się przekopując kilometry starych taśm i nadając starym piosenkom nowe dźwięki, tak aby swym brzmieniem sprawiały wrażenie powstałych w 2006 roku. Co więcej – w niektóre utwory powplatali fragmenty innych utworów, co może wyglądać na przedsięwzięcie ryzykowne, ale rezultaty ich pracy są rewelacyjne – proszę mi wierzyć! Nie mam nic przeciwko temu, żeby w taki sposób rozprawiać się z legendą – odświeżać, ale z głową i szacunkiem do muzyki i najlepszych piosenek wszech czasów.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki