Na ile jestem gotów dla Chrystusa
Ks. Mariusz Pohl
Zapewne w wypowiedziach zawartych w dzisiejszej Ewangelii
słyszymy echa swoich własnych uczuć, pytań, wątpliwości, lęków...
Samarytanie żyli w zadawnionej wrogości z Judejczykami, bo wciąż żywa była w nich pamięć wielu doznanych krzywd, a zwłaszcza zburzenia świątyni w Garizim. Nic więc dziwnego, że gardzili każdym Żydem, który zmierzał w pielgrzymce do swojej świątyni...
Zapewne w wypowiedziach zawartych w dzisiejszej Ewangelii
słyszymy echa swoich własnych uczuć, pytań, wątpliwości, lęków...
Samarytanie żyli w zadawnionej wrogości z Judejczykami, bo wciąż żywa była w nich pamięć wielu doznanych krzywd, a zwłaszcza zburzenia świątyni w Garizim. Nic więc dziwnego, że gardzili każdym Żydem, który zmierzał w pielgrzymce do swojej świątyni w Jerozolimie. To zadziwiające, jak wielkie emocje potrafią budzić się na tle religijnym. Są jednak dowodem na to, że sprawy wiary są dla nas bardzo ważne. Ale Chrystus chce, by wiara była dla nas ważna w inny sposób. Nie przez emocje, ambicje czy międzyludzką rywalizację, lecz przez zaufanie i posłuszeństwo Bogu oraz miłość bliźniego.
Niestety, uczniowie Jezusa ulegli doraźnym uczuciom, w tym przypadku złości. Możemy ją zrozumieć, bo odmowa i prawdopodobnie obelgi odnoszące się do ich najlepszych intencji, związanych z pobożnością i kultem, musiały być bardzo bolesne. Drwiny z Chrystusa na krzyżu też musiały Go boleć, ale Jego reakcja była diametralnie różna. Jaki wielki dystans dzieli nienawiść i mściwość uczniów od Chrystusowego przebaczenia. A to znaczy, że przed apostołami – i nami – jeszcze daleka droga do dojrzałości, do gotowości wzięcia swojego krzyża, do zrozumienia swego powołania... Dlatego trzeba stawiać sobie pytania i badać, na czym właściwie polega i jak wielkie jest nasze oddanie Bogu. Często jest ono tylko tak wielkie, jak wielkie są nasze ludzkie oczekiwania względem Boga: dopóki Bóg je spełnia, jesteśmy Mu oddani... Jest to przykre odkrycie, ale i ono może być punktem wyjścia do nawrócenia i zmiany postawy. A raczej zmiany obrazu Boga. Bo przeszkodą dla naszego oddania Bogu, posłuszeństwa i służby są na ogół nasze fałszywe wyobrażenia Boga. Obraz Boga budujemy sobie na ogół na swój ludzki sposób, zgodny z naszymi przyziemnymi interesami, oczekiwaniami i ambicjami.
Ale krojąc go na swoją własną, małą miarę, sami na tym tracimy. Bo jeśli nasz Bóg jest mały, wtedy wszystkie nasze problemy stają się wielkie. Wtedy sprawy bytowe stają się najważniejsze i przyprawiają nas o ciągły głód, poczucie niezaspokojenia, niezadowolenie, narzekanie i rozgoryczenie, nie mówiąc już o zazdrości. Wtedy niepokonanym problemem mogą być ludzkie względy i obyczaje, nawet te z gruntu szlachetne, nie mówiąc już o zniewalającej presji ludzkich opinii, co sobie inni o mnie pomyślą. Problemem jest niepewność własnego powołania, drogi życia, celów, jakie powinniśmy sobie postawić. Dopiero gdy świadomie i bezwarunkowo oddamy swoje życie Chrystusowi – czyli uwierzymy naprawdę – coś w naszym życiu zacznie się zmieniać.