Jak wielki jest Bóg w przestworzu, gdzie ja tylko ciemnym punkcikiem, jak nieskończony w czasie, w którym jestem tylko jedną chwilką. Jak jest święty i wszechwładny wobec mojej grzeszności i słabości. Zbyt święty, wielki i sprawiedliwy, byśmy mogli wznieść się do Niego! Takie myśli trwożliwe pozostają nieraz w naszym sercu. Ale oto wzrok nasz pada na kościół sąsiedni i natychmiast ufność wraca do naszego serca, spostrzegamy tam światło lampki wiecznej, które nam mówi, że ten Bóg nieskończony w przestrzeni i czasie, z Miłosierdzia swojego zamknął się w Hostii pod postacią chleba, że przebywa wśród nas, że nas zaprasza do siebie. Idziemy do Komunii św. i klękamy wszyscy obok siebie: bogaci i ubodzy, wielmożni i maluczcy - wszyscy czujemy się równi w obliczu Sędziego - wszyscy jednoczymy się w świętym braterstwie. Tu właśnie jest prawdziwe wychowanie
w równości, braterstwie i wolności synów Bożych.
(...) Jeżeli Miłosierdziem nazywamy skłonienie się Boga ku nam dla wyprowadzenia nas z nędzy grzechu, to cóż mówić nie o skłonieniu się tylko, lecz o oddaniu samego siebie dla nas na pokarm i napój w Przenajświętszym Sakramencie, do którego wszyscy wierni w stanie łaski mają taki łatwy dostęp? (...) Jezus przystępuje do nas pełen mocy i życia, świeży i pokrzepiający, z ciałem, duszą i Bóstwem swoim, by zmyć i wypalić w nas wszelką grzeszną naleciałość, by pobudzić do większej gorliwości i do żywszej czynności. Nie słowem ani mową, ale Ciałem i Krwią własną zapala nas ku swojej miłości i napełnia nas prawdziwą, trwałą radością. Zapał ten czyni nas ochotnymi do pracy, a radość wlewa odwagę do walki. Wobec takiego objawu Miłosierdzia naszego Zbawiciela, jacyśmy szczęśliwi zawsze pomimo klęsk materialnych, jacyśmy potężni pomimo niebezpieczeństw jawnych, jacyśmy weseli pomimo łez płynących obficie z naszych oczu, jacyśmy bogaci pomimo ubóstwa wyzierającego zewsząd!
Sługa Boży ks. Michał Sopoćko, „Rozważania o Miłosierdziu Bożym”