Obraz człowieka poranionego burzy nasze poczucie estetyki i dlatego pomagamy innym, aby oni nie niszczyli naszego „świętego spokoju”. Użalamy się nad losem innych, bo oni nie pasują do naszej pozytywnej wizji świata. Nie o to chodzi w miłosierdziu... Zatem o co chodzi? O tym z ks. Jackiem Dzielem, dyrektorem Caritas Archidiecezji Gnieźnieńskiej, rozmawia Bernadeta Gozdowska
Jak zdefiniowałby Ksiądz miłosierdzie?
– Najtrudniejsze są zawsze pytania o rzeczy proste. Odpowiadając, chciałbym się odwołać do tajemnicy Boga, który – jak uczy nas św. Jan Apostoł – jest Miłością. Miłosierdzie jest szczególnym wymiarem tej miłości, jest przyjściem z pomocą człowiekowi znajdującemu się w dramatycznej sytuacji. Dla każdego człowieka najbardziej dramatyczną sytuacją jest grzech, zwłaszcza grzech ciężki. Przez grzech człowiek odwraca się od Boga, lekceważy Go i znieważa. A Pan Bóg, bogaty w Miłosierdzie, przychodzi nam z pomocą i oddaje Swojego Syna, aby On wziął na siebie karę za nasze grzechy. Bóg nie chce naszej śmierci, ale ratuje nas i wyzwala z niewoli grzechu, przywraca nam życie. Człowiek, który zafascynuje się tą prawdą, będzie się dzielił nią z innymi i będzie przychodził innym z pomocą, aby w ten sposób dawać świadectwo miłości, której sam doświadczył.
Czym różni się miłosierdzie od współczucia, litości, empatii?
– Miłosierdzie w swojej najgłębszej istocie odwołuje się do godności człowieka. Kiedy przychodzimy z pomocą drugiemu człowiekowi, konieczne jest najpierw odnalezienie godności jego człowieczeństwa. Na pewno miłosierdziem nie jest taka pomoc, która niesie drugiemu upokorzenie. Litość natomiast jest zatrzymaniem się na swoich własnych emocjach, czułostkowości. Obraz człowieka poranionego burzy nasze poczucie estetyki i dlatego pomagamy innym, aby oni nie niszczyli naszego „świętego spokoju”. Użalamy się nad losem innych, bo oni nie pasują do naszej pozytywnej wizji świata. Nie o to chodzi w miłosierdziu. Człowiek miłosierny, współodczuwając z drugim, chce pomóc tej konkretnej osobie, a jednocześnie gotowy jest na to, że pomoc ta może zostać odrzucona. I jednocześnie wie, że nie zmieni całego świata, że ubogich zawsze będziemy mieć między sobą.
Czy istnieje miłosierdzie ludzkie i Boże? A może raczej trzeba powiedzieć, że każde miłosierdzie jest Boże?
– Pan Bóg umiłował nas odwieczną miłością. Jest On bogaty w Miłosierdzie od początku historii człowieka, kiedy ten odrzucił Boga w raju. A zatem Boże Miłosierdzie jest uprzedzające, absolutnie pierwsze. Nasze miłosierdzie jest odpowiedzią na Bożą Miłość, nie jest przykazaniem, obowiązkiem, uciążliwą koniecznością, ale przywilejem ludzi, którzy uwierzyli Miłości i poszli za nią. A zatem inny jest charakter Bożego Miłosierdzia, a inny – ludzkiego. Choć zarazem łączy je nierozerwalny związek przyczynowo-skutkowy.
Czy Polacy są miłosierni?
– Nie lubię uogólnień, a tym bardziej tak ogólnikowych sądów. Myślę, że Polacy są wrażliwi i raczej nie przechodzą obojętnie wobec tragedii, jaka dotyka innych. Trudniej jest nam czasami zatrzymać się nad dramatem ludzi, którzy niejako z własnej winy znaleźli się w takiej sytuacji. Chętnie pomagamy dzieciom, ludziom chorym i niepełnosprawnym. Nie do końca jesteśmy skorzy pomagać ludziom uzależnionym, bezdomnym, więźniom z zakładów karnych. Nasze miłosierdzie o tyle jest jeszcze niedoskonałe, o ile kierujemy się ciągle jeszcze osądami wobec innych, o ile naszą pomoc uzależniamy od postawy drugiego człowieka, a zwłaszcza od przyczyn, z powodu których znalazł się na marginesie życia społecznego.
Jak być świadkiem miłosierdzia na co dzień?
– Po pierwsze, samemu korzystać z nieogarnionych źródeł Bożego Miłosierdzia. Można by tu wiele mówić o sakramencie pokuty i pojednania, Koronce do Bożego Miłosierdzia, modlitwie w Godzinie Miłosierdzia itp. Wspaniałą inicjatywą jest gromadzenie się na Mszy Świętej ku czci Bożego Miłosierdzia nie tylko w Niedzielę Miłosierdzia, ale również w ciągu roku. Warto tu wspomnieć, że 17. dnia każdego miesiąca w sanktuarium Pani Pocieszenia u Ojców Franciszkanów w Gnieźnie o godzinie 18 sprawowana jest taka Msza Święta, na którą serdecznie wszystkich zapraszam. Po drugie, to czynić miłosierdzie i to nie tylko od „wielkiego dzwonu”, ale na co dzień. Warto rozejrzeć się, czy wokół nas nie ma jakichś samotnych osób, którym można by czasami poświęcić trochę wolnego czasu. Może są to sąsiedzi w trudnej sytuacji, którym możemy przyjść z jakąś pomocą. Potrzeba nam wszystkim wyobraźni miłosierdzia, która podpowie nam, jak możemy stawać się autentycznymi świadkami miłosierdzia, a nie tylko „odrobkiewiczami”.
Ks. Jacek Dziel
dyrektor Caritas Archidiecezji Gnieźnieńskiej
„Miłosierdzie w swojej najgłębszej istocie odwołuje się do godności człowieka. Kiedy przychodzimy z pomocą drugiemu człowiekowi, konieczne jest najpierw odnalezienie godności jego człowieczeństwa. Na pewno miłosierdziem nie jest taka pomoc, która niesie drugiemu upokorzenie!”