Organizacja „Prison Fellowship International”, działająca dziś w 112 krajach świata, zajmuje się duchową i materialną pomocą dla „podopiecznych” systemu penitencjarnego. W naszym kraju funkcjonuje oficjalnie od roku 1992 jako Stowarzyszenie Ewangelicznej Pomocy Więźniom – Bractwo Więzienne.
Polskie początki ruchu były nieco wcześniejsze niż powstanie organizacyjnych struktur. Działano spontanicznie. Naczelny kapelan więziennictwa RP ks. Jan Sikorski, proboszcz stołecznej parafii pw. Józefa Oblubieńca, wezwał świeckich do włączenia się w głoszenie Ewangelii w zakładach karnych. Wśród osób, które zaangażowały się w to dzieło bez reszty, była m.in. nieżyjąca już dziś Janina (Nina) Szweycer - Grupińska, weteranka konspiracji, w czasie okupacji ofiarnie ratująca ludzi z gett i obozów koncentracyjnych.
Początki bractwa
Nina znała „ból krat”. Po wojnie za działalność w podziemiu została aresztowana przez bezpiekę. Swojego przyszłego męża poznała właśnie w więzieniu. Ona była pierwszym prezesem Bractwa Więziennego. Obecna prezes, Bernardyna Wojtkowska, wspomina i pointuje: - Praca, posługa rozpoczęła się zaraz na przełomie lat 80. i 90. minionego wieku. Upadł dawny system i pojawiły się zupełnie dotąd niemożliwe perspektywy i obowiązki. Ewangelizacja więzień stała się ważną i pilną potrzebą. Odpowiednio przygotowani świeccy mieli być wsparciem dla duszpasterzy - kapelanów. Gdzie szukaliśmy kandydatów? Postawiono na osoby przynależące dotąd do wspólnot obecnych w Kościele. Tak jest do dziś. Kapelan jest naszym przewodnikiem, formuje nas, a jednocześnie ręczy za wszystko i wszystkich przed władzami penitencjarnymi. To on wprowadza „za mury”. Każdy musi wykazać, że naprawdę ma wolę pracy i najczystsze intencje. To kwestia wzajemnego zaufania - świeccy ewangeliści nie mogą naruszać porządku zakładu karnego, gdyż to łatwo może przekreślić całe dotychczasowe dzieło.
Modlitwa po obu stronach muru
Przynależność do polskiego bractwa deklaruje około 600 osób. – Nie znaczy to jednak, że tylu animatorów wchodzi do więzień i aresztów - zaznacza Wojtkowska: – Skupiamy także „osoby wspomagające”, które modlą się o powodzenie naszych starań, rodziny więźniów. Ważne, aby nieustanna modlitwa trwała po obu stronach muru. Są również osoby zaangażowane w pomoc charytatywną, terapeuci - mówi prezes.
Inaczej w każdym kraju
Religijna dominanta nie stanowi ani reguły, ani też ewenementu, „autorsko” wniesionego przez Polaków na forum „Prison Fellowship”. Ks. Paweł Wojtas, kapelan krajowy więziennictwa, zarazem duchowy opiekun Bractwa Więziennego, zasiadając w międzynarodowym centralnym zarządzie organizacji, przypatruje się bacznie innym krajom. – Naczelną zasadą „Prison Fellowship International” jest praktyczny ekumenizm i otwarcie na warunki oraz oczekiwania każdego społeczeństwa. Można nawet powiedzieć, że widać tu 112 sposobów na pożyteczną pracę wśród więźniów. Jedni chcą organizacji o profilu socjalnym, inni oczekują z kolei wątków religijno-społecznych. Podobnie jak my działają w Europie choćby Hiszpanie. Są państwa, w których mocniej zaangażował się Kościół protestancki, jako lokale główne wyznanie. Cały czas dzielimy się doświadczeniem, spostrzeżeniami. Myślę, że jeśli pragniemy głęboko i trwale odmieniać życie człowieka, religia jest po prostu czymś koniecznym. Przecież działa Chrystus - On nawraca, my jesteśmy tylko Jego posłańcami - opowiada kapłan.
W celi i na wolności
Bractwo Więzienne oraz krzewiona przez animatorów wspólnota modlitwy i trzeźwości „Arka” stały się już istotnymi elementami wspomagającymi proces resocjalizacyjny w polskich placówkach karnych. – Bractwo nie jest oczywiście jedyną grupą religijną, jaką wpuszczamy do naszego zakładu. Podkreślam jednak, że więźniowie cenią jego członków za coś, co dla nich jest bardzo ważne – za wytrwałość. Fatalnie, kiedy ktoś podejmie próbę duchowego kontaktu z osadzonym, a później tego zaniecha. Powstaje uczucie porzucenia. Bractwo zaś nie zraża się chwiejną liczebnością grupy więźniów, jaka uczestniczy w modlitewnych spotkaniach czy rozmaitym ich podejściem do dzieła. Robią wciąż swoje, chcą z nami być. Zawsze znajdują się więźniowie pragnący przyjść na „Arkę”. Najbardziej wytrwali sprawiają nam potem z reguły mniej kłopotów, a nawet już nie wracają za kraty – stwierdza Włodzimierz Domek, wychowawca w więzieniu dla recydywistów penitencjarnych w Koronowie.
Resocjalizacja nie dokonuje się jedynie w celi. Dla wielu skazanych najtrudniejszym egzaminem jest powrót do wolności. Prezes Wojtkowska: - Bardzo, bardzo ważny jest kontakt z byłym skazanym. We Wrocławiu prowadzimy specjalny dom, w którym mieszka obecnie trzydziestu dawnych więźniów. Oni odsiadując wyrok utracili dach nad głową. Dokąd by poszli? Do dawnych kompanów. Takich domów musi być zatem więcej! Walczymy o kolejną lokalizację - w Warszawie.
Z czym przychodzicie?
Przykład Bydgoszczy... - Tutejsze Bractwo Więzienne, funkcjonując na terenie swej młodej diecezji, animuje i uczestniczy w przeszło stu różnych spotkaniach i przedsięwzięciach w ciągu roku! – wylicza szefująca lokalnej strukturze Anna Stranz.
Podstawą są regularne spotkania modlitewne na terenie więzień i aresztów, ale absorbuje też akcja nawiązywania zerwanych więzi rodzinnych, artystyczna i duchowa oprawa specjalnych świątecznych “widzeń”, ewangelizacyjne wyjścia z więźniami, pielgrzymki (m.in. do Lichenia), uroczystości diecezjalne, Tydzień Kultury Chrześcijańskiej, prezentacje i prelekcje, recitale… We współpracy z Kujawsko - Pomorską Szkołą Wyższą przygotowano też sesję - sympozjum. Niebawem odbędzie się kolejna sesja oraz regionalne aspekty Dnia Dobrego Łotra (26 marca). Dorobek niemały, zważywszy, iż Bractwo Więzienne - Bydgoszcz działa jako samodzielny podmiot dopiero od dwóch lat. Opowiada Stranz: - Wszystko dokonało się „nie wiadomo kiedy i jak”! Kto z nas mógł przypuszczać, że będzie kiedyś stałym „bywalcem” więzień? Kilka osób jednak poczuło się wezwanymi do takiej posługi. Znajdujemy dobroczyńców, modlitewne wsparcie, wskazówki duchowego asystenta. Zawsze otrzymujemy więcej, niż potrafimy sami wnieść. Jest mnóstwo świadectw, które umocniły nas w osobistej wierze. Jedziesz choćby z więźniami do Lichenia, aby tam zobaczyć, jak Paweł po raz pierwszy od 23 lat przestępuje próg kościoła, jedna się z bliskimi czy także pierwszy raz idzie na spacer ze swoją córeczką, którą dotąd widział jedynie w więziennej rozmównicy! Chrystus nas podtrzymuje w naszym postanowieniu. Będziemy zawsze działać tak, jak do tej pory. Pytano nas na początku: “Z czym przychodzicie? Co proponujecie?” Odpowiedzieliśmy: “Tylko Różaniec, śpiew i dobre słowo“. Wystarczyło.