Logo Przewdonik Katolicki

Moabitka prababką Dawida (cz I.)

ks. Tadeusz Hanelt
Fot.

Rut zaczęła zbierać kłosy na polu niejakiego Booza, który o czym nie wiedziała był krewnym jej teścia Elimeleka. Booz, dostrzegłszy ją idącą za żniwiarzami, zapytał ich, kim jest ta kobieta. Mężczyźni wyjaśnili, że to młoda Moabitka, która wróciła z Noemi, wdowa po jej synu. Powoli wstawał wiosenny, słoneczny dzień. Od zachodu lśniła ciemną barwą tafla...

Rut zaczęła zbierać kłosy na polu niejakiego Booza, który – o czym nie wiedziała – był krewnym jej teścia Elimeleka. Booz, dostrzegłszy ją idącą za żniwiarzami, zapytał ich, kim jest ta kobieta. Mężczyźni wyjaśnili, że to młoda Moabitka, która wróciła z Noemi, wdowa po jej synu.

Powoli wstawał wiosenny, słoneczny dzień. Od zachodu lśniła ciemną barwą tafla Morza Martwego. W owym czasie było ono nazywane Morzem Słonym, ponieważ każdy, kto posmakował tej wody, dochodził do wniosku, że nic bardziej słonego nigdy w życiu nie pił. Na wschodzie wznosiła się majestatycznie grań Gór Moabskich. Między morzem a górami prowadziła droga wiodąca od krainy Moabu na północ do Gileadu, a dalej do Damaszku, lub na zachód, jeśli wędrowiec zmierzał do Kanaanu. Wtedy jednak, gdy minął północny kraniec morza, musiał skręcić na zachód, przekroczyć Jordan i dojść do oazy, gdzie znajdowało się miasto Jerycho.

Dzieje Elimeleka
Ową drogą na północ szły dwie młode niewiasty, prowadząc starszą kobietę. Była to Noemi ze swymi synowymi Rut i Orpą. Dziesięć lat wcześniej podążała ona tą drogą z mężem Elimelekiem i dwoma synami, ale w odwrotnym kierunku – do Moabu. Wyszła z ziemi judzkiej, z miejscowości Betlejem. W owym czasie Izraelici, po opuszczeniu Egiptu i zamieszkaniu w Ziemi Obiecanej, czyli ziemi Kanaan, mieszkali w niej wraz z innymi narodami. Nie mieli króla, każdy szczep izraelski rządził się sam. Zazwyczaj władzę w szczepie sprawowali „ojcowie rodów”. Tylko w sytuacji najwyższego zagrożenia, na usilne prośby Izraelitów, Bóg posyłał im sędziów, którzy mieli ich wybawiać. Niestety, władze szczepu Judy nie były w stanie zapobiec klęsce głodu i dlatego wielu Judejczyków emigrowało do sąsiednich krajów w poszukiwaniu chleba.

Ratując się przed głodem, Elimelek udał się z żoną Noemi i dwoma dorosłymi synami, Machlonem i Kilionem, do Moabu. Znalazł tam chleb, pracę i dach nad głową, a jego synowie poślubili Moabitki: Rut i Orpę. Wydawało się, że pozostaną tam na wiele lat, a nawet do końca życia. Nagle jednak zmarł Elimelek, a niedługo po ojcu jego dwaj synowie. Noemi została sama, bez środków do życia. Wówczas kobieta była pod opieką jakiegoś mężczyzny: ojca, brata, męża lub syna, który zapewniał jej utrzymanie i opiekę. Samotna kobieta skazana była na głód i poniewierkę, dlatego prawo izraelskie nakazywało składać co trzy lata dziesięciny na utrzymanie lewitów, wdów i sierot. Prawo lewiratu nakazywało także najbliższemu krewnemu poślubić wdowę i dać potomka jej zmarłemu mężowi.

Powrót Noemi do Betlejem
Noemi nie mogła jednak liczyć na żadną pomoc w krainie Moabu, dlatego postanowiła wrócić do Betlejem. Obie synowe zdecydowały się jej towarzyszyć. Jednak w trakcie drogi, jeszcze na terenie Moabu, Noemi przemówiła do nich: Odejdźcie, wróćcie każda do domu swej matki, a Pan niech postępuje z wami według Swej dobroci, tak jak wy postępowałyście wobec zmarłych i wobec mnie! Niech Pan sprawi, abyście osiągnęły spokojne miejsce, każda w domu swego męża! Młode kobiety zareagowały na te słowa płaczem i odmową. Nie chciały zostawiać starej teściowej na łasce losu, mimo że przy jej boku nie mogły spodziewać się szczęśliwego życia. Noemi ponownie próbowała je nakłonić do pozostania w ich kraju: Wróćcie córki, czemu idziecie ze mną? Czyż mam jeszcze w swym łonie synów, którzy mogliby zostać waszymi mężami? [...] Nie, moje córki, jestem bowiem jeszcze nieszczęśliwsza od was, gdyż podniosła się przeciw mnie dłoń Pana. Na te słowa Orpa ucałowała swoją teściową i zawróciła. Rut jednak nie chciała pozostawić Noemi. Nie nalegaj na mnie – powiedziała do teściowej – abym opuściła ciebie i abym odeszła od ciebie, gdyż gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę, gdzie ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam. Twój naród będzie moim narodem, a twój Bóg będzie moim Bogiem.

Ruszyły razem dalej w drogę. Przekroczyły bród na Jordanie, minęły Jerycho i zaczęły powoli wznosić się w górę, przemierzając Pustynię Judzką ku Jerozolimie. Nie wchodząc do miasta, skręciły na południe i po kolejnych paru kilometrach marszu dotarły do Betlejem. Już od bram do rodzinnej miejscowości mieszkańcy zaczęli się gromadzić i ze zdumieniem patrzeć na Noemi. Minęło ponad dziesięć lat, gdy odeszła z Betlejem. Teraz wracała zestarzała, zszarzała, pełna wewnętrznego smutku. Na radosne powitania znajomych odpowiadała: Nie nazywajcie mnie Noemi (tzn. „Moja słodycz”), ale nazywajcie mnie Mara (tzn. „Gorzka”), bo Wszechmogący napełnił mnie goryczą. Pełna wyszłam, a pustą sprowadził mnie Pan.

Opieka Rut nad teściową
Wróciła do swego starego opustoszałego domku i zamieszkała wraz z Rut. Synowa troszczyła się, by stara kobieta nie cierpiała głodu, ale możliwości zdobycia pożywienia były niewielkie. Na szczęście zaczynały się żniwa. Izraelskie prawo przewidywało, że żniwiarze zbierający kłosy winni zostawiać na polu resztki dla idących za nimi biedaków. Rut zaczęła zbierać kłosy na polu niejakiego Booza, który – o czym nie wiedziała – był krewnym jej teścia Elimeleka. Booz, dostrzegłszy ją idącą za żniwiarzami, zapytał ich, kim jest ta kobieta. Mężczyźni wyjaśnili, że to młoda Moabitka, która wróciła z Noemi, wdowa po jej synu. Booz, poruszony ofiarnością Rut dla starej teściowej, powiedział jej: Posłuchaj dobrze, moja córko! Nie chodź zbierać kłosów na innym polu i nie odchodź stąd, ale przyłącz się do moich dziewcząt. […] Oto kazałem moim sługom, aby ci nie dokuczali. Kiedy będziesz miała pragnienie, idź do naczyń napić się tego, co czerpać będą moi słudzy.

Booz czuł nie tylko podziw dla młodej kobiety, spodobała mu się jej skromność i pracowitość, wrażenie robiła na nim jej uroda, tak że zaczęło w nim kiełkować uczucie do Rut. Ona, widząc jego dobroć dla niej, odpowiedziała: Dlaczego darzysz mnie życzliwością, choć jestem obca? Na to Booz odpowiedział z widocznym wzruszeniem: Oznajmiono mi dobrze to wszystko, co uczyniłaś swojej teściowej po śmierci swego męża: opuściłaś ojca swego i matkę swoją i swoją ziemię rodzinną, a przyszłaś do narodu, którego przedtem nie znałaś. Niech cię wynagrodzi Pan za to, coś uczyniła i niech będzie pełna twoja nagroda u Pana, Boga Izraela, pod którego skrzydła przyszłaś się schronić. Potem, gdy w południe ogłoszono przerwę w pracy na posiłek, Booz zaprosił ją do grona swych sług, aby razem z nimi spożyła posiłek. Nie jadła zbyt wiele, a resztę pożywienia schowała dla Noemi. Booz, który ją obserwował, zauważył jej całkowite oddanie dla teściowej. Po posiłku polecił więc żniwiarzom: Wolno jej zbierać kłosy nawet między snopami, wy zaś nie czyńcie jej wstrętów. Co więcej, wyrzucajcie dla niej kłosy z pokosu i pozostawiajcie, żeby je mogła zebrać. I nie krzyczcie na nią.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki