Kiedy słyszymy, że mamy dobrowolnie pokutować, poddać się umartwianiu, dostajemy gęsiej skórki. Po co zadawać sobie dodatkowych zmartwień? Dlaczego odmawiać przyjemności?
Odpowiedź jest prosta: z miłości. Każdy uczeń pragnie naśladować swego mistrza. Dla chrześcijan tym mistrzem jest Jezus Chrystus. Skoro On sam pościł, pokutował, poddawał się umartwieniu, by na końcu dokonać Zbawienia przez cierpienie, to i nam, Jego uczniom, te praktyki nie powinny być obce. Podjęcie pokuty, szczególnie w Wielkim Poście, jest wypełnianiem słów Zbawiciela, które wypowiedział do uczniów na długo przed swoją Męką: „Kto nie bierze swego krzyża i nie idzie za Mną, nie jest Mnie godzien”.
Współczesny świat korzysta z dobrodziejstw postępu technicznego. Żyje się nam łatwiej. Ale postęp techniczny niesie ze sobą także negatywne skutki. Przytłacza, zabiera czas na refleksję, a w miejsce pokuty oferuje o wiele bardziej kuszące rozrywkę i wygodę. Dlatego umartwienie wydaje się dziś wielu szaleństwem czy głupotą. Jakimś średniowiecznym reliktem, który nie pasuje do kultury naszych czasów. Zapominamy o życiu wiecznym, bo zbyt bardzo skupiamy się na doczesnym. Tymczasem pełni szczęścia nie zaznamy na ziemi, ale dopiero po śmierci, gdy dane nam będzie przebywać z Bogiem „twarzą w twarz”. Póki co, trzeba przemierzyć swoją drogę krzyżową, podejmować codzienny trud.
To nie znaczy, że człowiek nie ma na ziemi prawa do szczęścia. Umartwienie nie polega na odarciu się z radości. Nie oznacza jakiejś straty, pozbawienia się wartości doczesnych. Gdybyśmy kosztem ofiary i cierpienia mieli stracić wiele radości, a niczego nie zyskać, umartwienie nie miałoby sensu.
Po co więc umartwianie? Bo przez nie mamy udział w odkupieniu przez Krzyż. Człowiek boi się ofiary, ale ten strach może przełamać. Tego oczekuje Bóg. „Weźcie moje jarzmo na siebie” – mówi Pan Jezus. I obiecuje pokrzepić wszystkich utrudzonych i obciążonych.
Umartwianie zawsze było i pozostanie środkiem wzrastania w cnotach. Jesteśmy jak naczynie, do którego Pan Bóg chce wlać swoją miłość. Im więcej zbędnych rzeczy z tego naczynia wyrzucimy, tym więcej będzie miejsca na Bożą miłość. Człowiek ma jednak skłonność do niewolniczego przywiązywania się do rzeczy ziemskich. Bez pokuty trudno z nich zrezygnować.
Pokuta jest też zadośćuczynieniem za nasze grzechy. Obrazowo przedstawił to bł. Josemaría Escrivá: „W głębi dołu wykopanego przez pokorę niech pokuta pochowa twoje niedbalstwo, twoje przewinienia i grzechy. Tak właśnie ogrodnik zakopuje pod drzewem zgniłe owoce, suche gałęzie i liście opadłe z tego drzewa! W ten sposób to, co było bez wartości, a nawet szkodliwe, staje się źródłem nowej płodności. Naucz się czerpać siłę z upadku, ze śmierci – życie”.
Nie ma Wielkiego Postu bez umartwienia. Bo – jak pisze św. Teresa z Ávila – nonsensem jest przekonanie, że Pan dopuści do zażyłej przyjaźni z sobą ludzi rozpieszczonych i unikających trudu. Dlatego każdy człowiek powinien podjąć pokutę na miarę własnych możliwości. Dla jednego będzie to punktualność, dla innych rezygnacja z czekolady, kina, telewizji, a dla jeszcze innych bycie serdecznym dla rodziców, rodzeństwa, znajomych.
Katechizm Kościoła Katolickiego o umartwieniu
Katechizm Kościoła Katolickiego przywiązuje wielką wagę do praktyki umartwienia. W paragrafie 2015 czytamy: „Droga do doskonałości wiedzie przez Krzyż. Nie ma świętości bez wyrzeczenia i bez walki duchowej. Postęp duchowy zakłada ascezę i umartwienie, które poprowadzą stopniowo do życia w pokoju i radości błogosławieństw”.
Poprzez umartwianie człowiek wzrasta duchowo. To wzrastanie św. Grzegorz z Nyssy przyrównał do wspinaczki: „Ten, kto wspina się, nie przestaje zaczynać ciągle od początku, a tym początkom nie ma końca. Nigdy ten, kto się wspina, nie przestaje pragnąć tego, co już zna”.
Katechizm przypomina też słowa Chrystusa z Ewangelii wg św. Mateusza: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje”.
Jeżeli nie będziesz się umartwiał, nie będziesz nigdy człowiekiem modlitwy. (bł. Josemaría Escrivá)
Pokuta jest miła Bogu
Głosiciele prawdy i wszyscy słudzy Bożej łaski, którzy od samego początku aż do naszych czasów wyjaśniali nam, każdy w swoim czasie, zbawczą wolę Boga, powiadają, iż nie ma nic tak drogiego Panu i odpowiadającego miłości jak to, że ludzie nawracają się do Niego powodowani prawdziwą pokutą.
Aby to ukazać w sposób bardziej Boski niż inni, najświętsze Słowo Boga i Ojca, poniżywszy się w niewypowiedziany sposób i nachyliwszy ku nam, raczyło zamieszkać wśród nas. Słowo to, żeby nas pojednać z Bogiem i Ojcem, uczyniło, wycierpiało i powiedziało za nas to wszystko, co my sami winniśmy zrobić, gdyśmy jeszcze byli nieprzyjaciółmi i wrogami Boga. Tak więc znajdując się daleko od błogosławionego życia w wieczności zostaliśmy do niego z powrotem wezwani przez Chrystusa. (…)
Dlatego Chrystus wołał: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. I dalej: „Weźcie moje jarzmo na siebie” nazywając jarzmem przykazania bądź też życie inspirowane Ewangelią. A wielki ciężar pokuty, który wydaje się uciążliwy, określa jako lekki mówiąc: „Jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.
Gdy zaś uczy o świętości Boga i Jego dobroci, mówi rozkazując: „Bądźcie święci, bądźcie doskonali, bądźcie miłosierni jak Ojciec wasz niebieski”. „Odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone”. I wreszcie: „Wszystko, co byście chcieli, żeby ludzie wam uczynili, i wy im czyńcie”.
List św. Maksyma Wyznawcy, opata