Logo Przewdonik Katolicki

A hebrajski zna?

Jadwiga Knie-Górna
Fot.

Z prof. Janem Grosfeldem, kierownikiem Katedry Współczesnej Myśli Społecznej Kościoła Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, rozmawia Jadwiga Knie-Górna Sakrament wtajemniczenia chrześcijańskiego, czyli chrztu, przyjął Pan dopiero w wieku 35 lat. Jaką rolę w Pańskim nawróceniu odegrał Jan Paweł II? Pan Bóg działa w sposób bardzo złożony i często niedostrzegalny,...

Z prof. Janem Grosfeldem, kierownikiem Katedry Współczesnej Myśli Społecznej Kościoła
Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego,
rozmawia Jadwiga Knie-Górna

Sakrament wtajemniczenia chrześcijańskiego, czyli chrztu, przyjął Pan dopiero w wieku 35 lat. Jaką rolę w Pańskim nawróceniu odegrał Jan Paweł II?
– Pan Bóg działa w sposób bardzo złożony i często niedostrzegalny, bo kiedy kardynał Wojtyła został Papieżem, byłem w opozycji wobec komunizmu, a te dwie sprawy wówczas dość mocno się przenikały. Teraz, z perspektywy czasu widzę, że Bóg porusza naszą biedną naturę i jest mi bardzo trudno powiedzieć, czy tak mocne przeżycie podczas oglądania inauguracji pontyfikatu wynikało z przyczyn religijnych, czy też polityczno-psychologicznych: w dobie panowania komunizmu Papieżem został Polak.
Natomiast faktem jest, że słowa, które wówczas wypowiedział po włosku o Jezusie jako Synu Boga Żywego, niesamowicie zapadły mi w pamięć. Nie miałem w tym czasie głębszego pojęcia o Kościele, chrześcijaństwie, a jednak poruszenie, które wywołały te słowa, uważam za pierwszy poważny, religijny moment, który łączę z moją drogą do Kościoła. Jak bardzo zawiły był mój proces dojrzewania w wierze, świadczy także fakt, że chrzest, który przyjąłem trzy lata później, nie sprawił, że zacząłem lepiej żyć, mniej grzeszyć, że poprawiło się moje życie małżeńskie. Było wręcz odwrotnie! Znalazłem się na takim zakręcie życia zawodowego i osobistego, że popadłem w całkowitą bezradność. Dziś widzę, że Bóg nie pozostawia nas samych, dozwala na trudne sytuacje, bym mógł zwrócić się w Jego kierunku. Jednocześnie mój okres dojrzewania do chrztu, późniejsze doświadczenia upadku, proces uzdrawiania przypadał na czas pielgrzymek Jana Pawła II do Polski. Kiedy Papież po raz pierwszy przyjechał do naszej ojczyzny, byłem człowiekiem nieochrzczonym, a jednak podążałem za nim wszędzie. Na przykład do Krakowa, z żoną, na dodatek „maluchem”, pomimo że propaganda komunistyczna straszyła tragicznymi wydarzeniami. Oczarowani mijaliśmy kolejne wioski, tonące w kwiatach i kolorowych wstążkach... A później ta niezwykła Msza św. na Błoniach. W Warszawie na placu Zwycięstwa, gdzie nie było niemal żadnej ochrony, wszedłem na schody ołtarza; tam po liturgii eucharystycznej znalazłem się dziesięć metrów od Papieża. Byłem tym zadziwiony i poruszony... Jan Paweł II stał się bardzo ważną postacią na mojej drodze wiary, jednak niewątpliwie najważniejszą była i jest żona.

O tym, jak zawiłe są Pańskie drogi życia, świadczy również to, że tożsamość żydowską stopniowo odkrywał Pan poprzez wiarę chrześcijańską...
– Nie jest to jakiś wyjątkowy przypadek. Oczywiście wiedziałem, że jestem Żydem. Jednak ani moi rodzice, ani dziadkowie nie byli ludźmi religijnymi. Zatem nic nie wiedziałem o Bogu Abrahama, Izaaka i Jakuba, zacząłem Go odkrywać poprzez chrzest i moją drogę w Kościele. Moi żydowscy przyjaciele zadawali mi pytanie: dlaczego wybrałem właśnie Kościół katolicki, którego struktura i sposób funkcjonowania są dalsze od żydowskiej organizacji życia religijnego niż np. Kościoły protestanckie? Odpowiadałem, że nie mam pojęcia. Pewnie dlatego, że żyję tam gdzie żyję, że historia ma taki a nie inny bieg. Refleksja o moich korzeniach tak naprawdę zaczęła przychodzić stopniowo w Kościele, ten proces nie odbywał się w sposób bezbolesny. Bycie katolikiem pochodzenia żydowskiego wiąże się z ryzykiem braku akceptacji z obu stron. I jej doświadczaniem.

Która z nich potrafi boleśniej dotknąć?
– Mnie osobiście bardziej dotyka odrzucenie ze strony katolickiej, gdzie nierzadkie jest przekonanie, że dobry Żyd to taki, który żyje daleko stąd... Nie zapomnę wydarzenia, które miało miejsce dwa lata temu. Przed spotkaniem z młodzieżą w duszpasterstwie akademickim na temat żydowskich korzeni chrześcijaństwa czekała na mnie kobieta, która wiedząc kim jestem, wykrzyczała mi w twarz – niedoczekanie wasze, niech tylko umrze ten Papież. Byłem poruszony i jej słowa powtórzyłem publicznie, po to by pokazać, do czego może prowadzić brak akceptacji Wcielenia i głębokie odcięcie się od historii Zbawienia.
Pan Bóg jest dla mnie bardzo dobry. Nie tylko dlatego, że dawał mi możliwość następnych spotkań z Ojcem Świętym w Watykanie, na Mszach św. w jego prywatnej kaplicy i na małych audiencjach, ale także dlatego że dał mi o wiele więcej, pewną rzeczywistość w Kościele, sięgającą do samych korzeni chrześcijańskich, czyli wspólnotę neokatechumenalną. W niej nie tylko mogę odkrywać żydowskie korzenie Kościoła, ale coś znacznie więcej, a mianowicie budować zbroję chroniącą mnie przed atakami, które mogą być bardzo bolesne. Jest to zatem odkrywanie chrześcijaństwa w tym najgłębszym znaczeniu, że chrześcijanin mocą samego Boga akceptuje prześladowanie. Wybranie judeochrześcijańskie oznacza, że Bóg kocha człowieka słabego, kruchego, grzesznego, nie zaś jakiegoś mocarza czy bohatera.
Ze strony żydowskiej spotyka mnie znacznie mniej niechęci, choćby dlatego, że Żydów w Polsce prawie nie ma, z kolei ci, z którymi mam kontakt, są moimi znajomymi, więc siłą rzeczy relacje są łatwiejsze. Niemniej nie było mi łatwo przyjąć słowa wypowiedziane przez mojego bliskiego kolegę: akceptuję ciebie w całości poza jedną rzeczą, czyli tym, co jest dla mnie tak ważne – faktem chrztu. I paradoksalnie w tym momencie przypomina mi się bardzo osobiste spotkanie sprzed lat z Janem Pawłem II, który słysząc, że pomagam arcybiskupowi Henrykowi Muszyńskiemu, zapytał mnie: A hebrajski zna? Nie, nie zna, odpowiedziałem. Na co usłyszałem: W dialogu chrześcijańsko-żydowskim byłoby to bardzo przydatne!

Zaintrygowały mnie słowa o umacnianiu Pańskiej wiary przez Jana Pawła II. Powiedział Pan, że nie tylko spotkania z nim umacniały Pana, „ale im bardziej razem mogliśmy być obecni na nich razem z żoną, tym bardziej na mnie oddziaływał”...
– Po pierwsze, doświadczałem wtedy, jaki jestem beznadziejny... Gdy pewnego razu przebywaliśmy oboje w Rzymie, zadzwoniłem do ks. Stanisława Dziwisza, przedstawiłem się i... zostaliśmy zaproszeni na małą audiencję jakiejś grupki z Ameryki Łacińskiej. Było nas w sumie około dziesięciu osób. Gdy Papież podszedł do nas, oniemiałem. W końcu zacząłem mówić jakieś kompletne bzdury, zamiast choćby przedstawić żonę. Papież popatrzył na nas i właściwie nie tyle zapytał, co raczej stwierdził: wy jesteście małżeństwem?! Ta wizyta ukazała mi po pierwsze, jaki naprawdę jestem, po drugie, jak ważni są mąż i żona, którzy są obrazem Pana Boga; po trzecie, jak ważne jest być sobą. Tak jak on. Jak jego walnięcie w pulpit z bezsilności, gest, który według mnie był jednym z najpiękniejszych z całego jego pontyfikatu, w którym było widać to pęknięcie między potężnym duchem a tak bardzo słabym ciałem. Pokazał nam również, że o tego ducha trzeba i można się modlić! Możliwości takie mamy, ale najczęściej ich nie wykorzystujemy. Coraz bardziej też zaczynam rozumieć, dlaczego w ciągu dnia jest tyle modlitw, zwłaszcza brewiarzowych... Są dane nam ze względu na naszą słabość, aby pomóc nam w ciągłym powracaniu do Boga. Nie bez powodu teraz tak często się podkreśla, że Jan Paweł II był człowiekiem modlitwy!

Drugiego kwietnia ubiegłego roku pękło wiele wewnętrznych murów oddzielających ludzi od Boga, to był czas wielu nawróceń, powrotów... Co z tego wielkiego poruszenia zostało w nas do dziś?
– To tylko Pan Bóg wie! Narzekaliśmy już wówczas, że nic z tego na dłuższą metę nie będzie. My, Polacy, mamy jakieś wyidealizowane pojęcia, że osoby nienawidzące się wyciągną do siebie wybaczającą dłoń, że ci, co się kłócą, przestaną to czynić, a grzesznicy staną się bezgrzeszni. Owszem, pojednania są możliwe, ale raczej nie na stałe. Historia Izraela, historia Zbawienia nie wiedzie tak prostą drogą. Pascha Jana Pawła II spowodowała, że ujawniły się pewne pokłady możliwości i pragnień ludzkich, i to jest najważniejsze! Fenomenem był również fakt udziału w tym wydarzeniu jakże wielu ludzi spoza Kościoła, którzy nie tylko zapalali świece, ale także uczestniczyli w spotkaniach modlitewnych! Nie wiemy, co z tego pozostanie, uważam, że jest to trochę jak głoszenie Dobrej Nowiny, czyli rzucanie ziarna, nad wzrostem którego czuwa sam Bóg. Pascha Papieża była dla mnie sakramentem w tym sensie, że będę mógł wracać do tego wydarzenia, które nie tylko przeprowadzało Jana Pawła II z życia do życia poprzez śmierć i stało się aktualizacją wydarzenia sprzed dwóch tysięcy lat, ale ukazywało niezwykłą moc, która w słabości się doskonali.

Jakiś czas temu stwierdził Pan, że byłoby dobrze, aby w pierwszą pielgrzymkę Benedykt XVI udał się do Polski, między innymi ze względu na rozłamy w polskim Kościele...
– Myślę, że decyzja o przyjeździe do Polski świadczy o tym, że Benedykt XVI dużo wie o sytuacji i sprawach polskiego Kościoła, których nie pozostawia i nie pozostawi bez ojcowskiego nadzoru i korekty. Na tym przecież polega posługa Piotra. Myślę, że podziały w polskim Kościele są bardzo wyraźne. Świadczy o tym częste nieposłuszeństwo, a ono nie jest cechą chrześcijańską. W tym miejscu powstaje pytanie o to, czy mamy kod genetyczny Jezusa, czy też Jego przeciwnika? Być może podział będzie się zwiększał, bo Pan Bóg czasem nie ma innego wyjścia, jak zgodzić się, byśmy zeszli aż do piekieł. Tak jak ze mną to uczynił. Najczęściej dopiero tam człowiek zaczyna być świadomy swoich grzechów. Przypominają mi się w tym miejscu słowa jednego z inicjatorów Drogi neokatechumenalnej, który mawia: jestem całkowitą przeszkodą dla ewangelizacji! Dziś wiem, że to jest prawda, bowiem wszystkie moje komórki sprzeciwiają się temu, żeby kochać nieprzyjaciół, ale to jest kod genetyczny, do którego prowadzi nas Bóg Ojciec, a droga jest przetarta przez Jezusa Chrystusa, dzięki któremu mogę doświadczać Jego niczym nieograniczonej miłości do mnie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki