Encyklika „Deus caritas est” Benedykta XVI
Ukazała się pierwsza encyklika Benedykta XVI. Podobnie jak uczynił to dwadzieścia siedem lat temu Jan Paweł II, obecny Papież poświęcił ją tajemnicy Boga i człowieka. Pragnie uzmysłowić ludziom ich godność i piękno, analizując to, co w nich najwznioślejsze – miłość.
W świecie ogarniętym coraz bardziej sceptycyzmem Benedykt XVI pragnie wskazać, że miłość jest możliwa i że człowiek jest do niej zdolny dzięki podobieństwu do swego Stwórcy. Bóg bezinteresownie umiłował człowieka, a w Jezusie Chrystusie, w Jego męce i śmierci, dał najpełniejszy wyraz owej miłości. Spojrzenie skierowane na przebity bok Chrystusa staje się punktem wyjścia do kontemplacji prawdy o miłości i jej definiowania. Poczynając od tego spojrzenia, chrześcijanin znajduje drogę swego życia i swojej miłości – pisze Papież.
Benedykt XVI dostrzega, że świat, w którym tak wiele mówi się o miłości, często tę miłość banalizuje, gorzej – degraduje, sprowadzając ją do towaru, który można kupić i sprzedać. Jest przekonany, że właśnie ten świat potrzebuje jasnego ukazania ideału miłości, jej prawdziwego znaczenia, aby ludzie mogli sensownie przeżyć każdy dzień, działać odważnie i wielkodusznie realizować siebie w darze.
Analiza i wezwanie
Pierwsza encyklika Benedykta XVI dzieli się na dwie części. Pierwsza z nich określona została jako spekulatywna, druga zaś jako bardziej praktyczna. Najpierw Ojciec Święty szkicuje sytuację, wyjaśnia pojęcia, analizuje teksty biblijne. Nie przeciwstawia sobie miłości fizycznej – eros i miłości duchowej – agape, raczej wskazuje na jedność psychofizyczną człowieka. Przestrzega zarówno przed odrzucaniem tego, co zmysłowe, jak i pomijaniem potencjalności ludzkiego ducha. Nawiązuje w ten sposób do wielkich mistrzów chrześcijaństwa – św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu.
Encyklika wzywa też Kościół do odnowionego zaangażowania w dzieła miłosierdzia. Stanowią one podstawę jego istnienia i misji. Papież wskazuje na wzajemne powiązanie tych zadań, zaś caritas określa jako niezbywalny wyraz istoty Kościoła. Wiele miejsca poświęca Benedykt XVI nauce społecznej Kościoła. Od ponad stu lat proponuje ona ludzkości zasady rozwiązywania problemów, z którymi bezskutecznie próbowały się mierzyć różne ideologie, na przykład wymieniony w dokumencie marksizm. Ojciec Święty zaznacza, że nie pragnie ona wyrażać aspiracji Kościoła do zarządzania sprawami państwowymi ani też narzucać niewierzącym swego postrzegania świata. Chodzi po prostu o oczyszczanie rozumu i niesienie pomocy, aby to, co sprawiedliwe mogło tu i teraz być rozpoznane, a następnie realizowane.
Benedykt XVI wyraża swe uznanie dla nowych form wolontariatu, dzięki któremu młodzi ludzie uczą się życia, solidarności, gotowości dawania siebie. Odnosi się także do podnoszonych niekiedy zarzutów o prozelityzm. Zaznacza, że działalność charytatywna musi być bezinteresowna, co nie oznacza, aby zaangażowani w nią chrześcijanie mieli milczeć o Bogu, tym bardziej że często najgłębszą przyczyną cierpienia jest właśnie brak Boga. Wskazuje na aktualność, także w trzecim tysiącleciu, „Hymnu o Miłości” św. Pawła Apostoła z Pierwszego Listu do Koryntian jako Magna Carta całej posługi kościelnej.
Benedykt i Jan Paweł
Benedykt XVI kilkakrotnie cytuje Jana Pawła II, swego – jak zaznacza – Wielkiego Poprzednika, a zwłaszcza jego dokumenty społeczne. Podczas watykańskiej prezentacji encykliki arcybiskup Paul Josef Cordes, przewodniczący Papieskiej Rady „Cor Unum”, stwierdził, że zwłaszcza druga część dokumentu podejmuje intencje Jana Pawła II. Trzeba więc tę pierwszą encyklikę Benedykta XVI odczytywać w ścisłej łączności z nauką Sługi Bożego Jana Pawła II, jako kolejny wyraz wypełniania przez Benedykta XVI spuścizny Papieża z Polski.
„Eros upojony i bezładny nie jest wznoszeniem się, «ekstazą» w kierunku Boskiego, ale upadkiem, degradacją człowieka. Tak więc staje się ewidentnym, że eros potrzebuje dyscypliny, oczyszczenia, aby dać człowiekowi nie chwilową przyjemność, ale pewien przedsmak szczytu istnienia, tej szczęśliwości, do której dąży całe nasze istnienie”.
„W liturgii Kościoła, w jego modlitwie, w żywej wspólnocie wierzących doświadczamy miłości Boga, odczuwamy Jego obecność i tym samym uczymy się również rozpoznawać Go w naszej codzienności. On pierwszy nas ukochał i nadal nas kocha jako pierwszy; dlatego my również możemy odpowiedzieć miłością”.
„Jedynie moja gotowość do wyjścia naprzeciw bliźniemu, do okazania mu miłości, czyni mnie wrażliwym również na Boga. Jedynie służba bliźniemu otwiera mi oczy na to, co Bóg czyni dla mnie i na to, jak mnie kocha”.
„Caritas nie jest dla Kościoła rodzajem opieki społecznej, którą można by powierzyć komu innemu, ale należy do jego natury, jest niezbywalnym wyrazem jego istoty”.
„Kościół nigdy nie może być zwolniony od czynienia caritas jako uporządkowanej działalności wierzących i, z drugiej strony, nigdy nie będzie takiej sytuacji, w której caritas poszczególnych chrześcijan nie będzie potrzebna, gdyż człowiek, poza sprawiedliwością, potrzebuje i zawsze będzie potrzebował miłości”.
„Ci, którzy działają w Instytucjach charytatywnych Kościoła, powinni odznaczać się tym, że nie ograniczają się do sprawnego wypełnienia, co stosowne w danej chwili, ale z sercem poświęcają się na rzecz drugiego, w taki sposób, aby doświadczył on bogactwa ich człowieczeństwa. Dlatego takim pracownikom oprócz przygotowania profesjonalnego potrzeba również, i nade wszystko, „formacji serca”: trzeba ich prowadzić ku takiemu spotkaniu z Bogiem w Chrystusie, które by budziło w nich miłość i otwierało ich serca na drugiego, tak aby miłość bliźniego nie była już dla nich przykazaniem nałożonym niejako z zewnątrz, ale konsekwencją wynikającą z ich wiary, która działa przez miłość (por. Ga 5, 6)”.
„Chrześcijańska działalność charytatywna musi być niezależna od partii i ideologii. Nie jest środkiem do zmieniania świata w sposób ideologiczny i nie pozostaje na usługach światowych strategii, ale jest aktualizacją tu i teraz miłości, której człowiek potrzebuje zawsze”.
„Caritas nie może być środkiem do tego, co dzisiaj określa się mianem prozelityzmu. Miłość jest bezinteresowna; nie praktykuje się jej dla osiągnięcia innych celów. Nie oznacza to jednak, że działalność charytatywna powinna, by tak powiedzieć, zostawić Boga i Chrystusa na boku”.
Autor jest dominikaninem, pracownikiem sekcji polskiej Radia Watykańskiego, opiekunem polskich pielgrzymów w Rzymie.