Setki lat minęły od potopu. Ludzkość nadal się nie poprawiała. Równocześnie jednak szukała po omacku swego Boga. A Bóg milczał. W XIX wieku p.Chr. wreszcie nadeszła godzina Bożego objawienia się ludziom.
Słowo Boga skierowane zostało do skromnego, niewykształconego Semity, żyjącego w namiotach na terenach Mezopotamii, ale człowieka na wskroś prawego, imieniem Abram. Urodził się pod starożytnym i sławnym miastem Ur w pobliżu Zatoki Perskiej, w namiocie Beduinów. Całe życie wędrował ze swymi stadami owiec, kóz i wielbłądów w poszukiwaniu pastwisk. Należał do klanu Terachidów. Ojciec jego, imieniem Terach, przypuszczalnie z powodu niepokojów politycznych w regionie południowej Mezopotamii, postanowił przenieść się na spokojniejszą północ, w okolice wielkiego miasta Charan, wraz z całym swym klanem i tam zamieszkać.
Boże wezwanie
Właśnie tam, pod rozgwieżdżonym niebem, nad pastwiskami Charanu, Bóg wezwał Abrama. Nie wiemy, w jaki sposób to uczynił. Pismo Święte mówi tylko, że Bóg rzekł do niego: Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i imię twoje rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli i ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi. Mówiąc prościej: Bóg polecił mu opuścić rodzinną ziemię i udać się do nieznanego kraju. Polecił mu opuścić rodzinę i swój klan. Nakazał czcić siebie – nieznanego Boga – i opuścić dotychczas czczonych bogów. W zamian obiecał liczne potomstwo, ziemię, swoją opiekę i misję, dzięki której cała ludzkość będzie błogosławić Abrama. To był początek objawiania się ludziom Jedynego Boga. To wtedy, w zalążku, została podana wieść, że Potomek Abrama zapewni wszystkim zbawienie.
Abram niewiele wiedział o tym Bogu, który nakazał mu wszystko opuścić, nie znał nawet Jego imienia. Nazywał Go po prostu „Bóg”. Ale posłuszny Jego woli, opuścił Charan i swój klan, powędrował na południowy zachód do krainy zwanej Kanaanem, oddawał cześć nieznanemu Bogu na każdym miejscu, gdzie się zatrzymywał. Zawarł z Nim przymierze po przybyciu na kananejskie tereny. Bóg zmienił mu imię na Abraham i ponownie przyrzekł: Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić. Tak liczne będzie twoje potomstwo. [...] Ja jestem Pan, który cię wywiodłem z Ur chaldejskiego, aby ci dać ten oto kraj na własność. Jednak minęło jeszcze wiele lat, zanim Pan Bóg spełnił swe przyrzeczenie. Dopiero po 25 latach od opuszczenia Charanu urodził mu się syn z jego żony Sary – Izaak.
Próba wierności
Wierność Abrahama była wzorcowa. Cokolwiek Bóg od niego zażądał, on to spełniał. Mimo że czekał tyle lat na obiecanego syna, nie zwątpił, że Pan spełni swe przyrzeczenie. Miała jednak nadejść najcięższa próba. Stwórca chciał sprawdzić, czy wierność Abrahama sięga poziomu heroizmu. Pewnego dnia, gdy Izaak był już młodzieńcem, w dość tajemniczy dla nas sposób Bóg wezwał Abrahama: Weź syna twego jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskażę. Żądanie było szokujące, bo przecież Bóg nie pragnie ofiar z ludzi. A poza tym co za niekonsekwencja!? Wpierw wiele lat łudzi człowieka nagrodą, by mu ją potem odebrać. Nie dziwilibyśmy się, gdyby Abraham się zbuntował albo przynajmniej zaczął się wykłócać z Panem Bogiem. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Patriarcha milcząc osiodłał osła, narąbał drewna do spalenia ofiary, zabrał Izaaka i dwóch służących i wyruszył w drogę. Oczywiście do żadnego dzieciobójstwa nie doszło. Gdy Abraham znalazł się na miejscu, gdzie miała być złożona ofiara, Bóg wstrzymał jej wykonanie, mówiąc: Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna.
Bóg wybrał jako przekaziciela swego Objawienia osobę wyjątkową. Abraham był nie tylko człowiekiem sprawiedliwym i prawym, głęboko wierzącym i żywiącym pełne zaufanie do Boga, ale także bardzo szlachetnym. Wielokrotnie dawał tego przykłady. Sprzeciwił się, gdy jego żona Sara zażądała, by wygnał jej niewolnicę Hagar wraz z synem Izmaelem. Gdy wielość jego stad i bratanka Lota stała się powodem do kłótni między ich pasterzami, zaproponował, by Lot wybrał sobie krainę, w której chce wypasać swe stada. Był jego stryjem, głową rodu, a dał prawo wyboru młodszemu krewnemu. Parę lat później pospieszył mu z pomocą, gdy Lot został uprowadzony przez najeźdźcze wojska królów Północy i uwolnił go. Wzorcową gościnnością popisał się, gdy zjawili się u jego namiotu nieznani wędrowcy. Serdecznie ich zaprosił, by spoczęli w cieniu pod drzewami, przygotował dla nich posiłek i w czasie spożywania go, stał przy nich, usługując im.
Prośba za grzesznikami
Jednak wyjątkowy dowód nie tylko szlachetności, ale niemal chrześcijańskiego miłosierdzia okazał Abraham, gdy zaczął targować się z Bogiem o uratowanie skazanych na śmierć za swe grzechy mieszkańców Sodomy. Czy zamierzasz wygubić sprawiedliwych wespół z bezbożnymi? – pytał Abraham – Może w tym mieście jest pięćdziesięciu sprawiedliwych; czy także zniszczysz to miasto i nie przebaczysz mu przez wzgląd na owych pięćdziesięciu sprawiedliwych, którzy w nim mieszkają? O, nie dopuść do tego, aby zginęli sprawiedliwi z bezbożnymi, aby stało się sprawiedliwemu to samo, co bezbożnemu! W odpowiedzi usłyszał: Jeżeli znajdę w Sodomie pięćdziesięciu sprawiedliwych, przebaczę całemu miastu przez wzgląd na nich.
Postawa Abrahama była zdumiewająca, zwłaszcza gdy przywołamy mentalność jego czasów – niewinni odpowiadali za winnych. Znana była odpowiedzialność zbiorowa. Jeśli jesteś członkiem społeczności, to społeczność solidarnie odpowiada za czyny swych członków. Jeśli popełniono zło – cała społeczność odpowiadała za złe czyny swego członka. Natomiast nie do pomyślenia było, żeby ze względu na dobre prowadzenie się jednostki darować winę złej w większości społeczności. Abraham zdradza w tej postawie myślenie chrześcijańskie. Jeden sprawiedliwy może przynieść przebaczenie setce grzeszników. Ale, jak widać, Bóg Starego Testamentu też ma takie przekonanie. Chce przebaczyć winy całego miasta ze względu na pięćdziesięciu sprawiedliwych. Abraham jednak nie jest pewny, czy w Sodomie znajdzie się tych pięćdziesięciu i dlatego kontynuuje targowanie się z Bogiem. A gdyby wśród tych pięćdziesięciu sprawiedliwych zabrakło pięciu? [...] A może znalazłoby się tam czterdziestu? [...] może znalazłoby się tam trzydziestu? [...] a gdyby znalazło się tam dwudziestu? [...] gdyby znalazło się dziesięciu? Bóg nieodmiennie odpowiada: Nie zniszczę przez wzgląd na czterdziestu, trzydziestu, dwudziestu, dziesięciu. Być może Abraham kontynuowałby to targowanie się z Bogiem dalej i pewnie nadal otrzymywałby tę samą odpowiedź, ale przekonany, że chyba dziesięciu sprawiedliwych znajdzie się jednak w grzesznej Sodomie, zakończył dialog. Jak wiemy, Bóg nie znalazł w Sodomie nikogo sprawiedliwego poza Lotem i jego rodziną.
Misja Abrahama
Abrahamowi została powierzona misja przekazu Słowa Bożego całej ludzkości. Dzięki temu, że uwierzył w to Słowo bez żadnych wahań, stał się ojcem zbawionej ludzkości. Dlatego św. Paweł w Liście do Rzymian napisze: Dlatego dziedzictwo przypada dzięki wierze [...] nie tylko dla potomstwa opierającego się na Prawie, ale i dla tego, które żyje dzięki wierze Abrahama. On jest ojcem nas wszystkich – jak jest napisane „Uczyniłem cię ojcem wielu narodów” – przed obliczem Boga.