Logo Przewdonik Katolicki

Cecylia, siostra Karola

Adam Gajewski
Fot.

Zawsze wierna zasadzie: Ora et labora Módl się i pracuj Następuje dziś druga odsłona sagi o niezwykłych losach pani Cecylii Wojtczak-Welter, szkolnej katechetki nestorki, która nauczaniu dzieci i młodzieży poświęciła pół wieku. Powołanie do katechetycznej posługi rosło w niej od wczesnej młodości, umacniało się w wirze wydarzeń, które dziś...

Zawsze wierna zasadzie: „Ora et labora” – Módl się i pracuj

Następuje dziś „druga odsłona” sagi o niezwykłych losach pani Cecylii Wojtczak-Welter, szkolnej katechetki nestorki, która nauczaniu dzieci i młodzieży poświęciła pół wieku. Powołanie do katechetycznej posługi rosło w niej od wczesnej młodości, umacniało się w wirze wydarzeń, które dziś pokolenia poznają z kart podręczników historii.

Bohaterka naszej opowieści ufała Bogu w dobrej i złej godzinie. Obronną ręką wychodziła z licznych chorób, opresji, w osobistych tragediach umiała odnaleźć sens, dostrzegała zamysł Stwórcy: – Pan nigdy mnie nie opuścił! – stwierdza kategorycznie.

Jaki naprawdę jest człowiek?
Jak dla całego narodu, hitlerowska okupacja stała się czasem najwyższej, najtrudniejszej próby dla trzynastoletniej wówczas Cecylii. Ojciec nie przeżył pobytu w niemieckim lagrze, a brat – z całego serca ukochany Karol, harcerz i „sodalis”, dla siostry opiekun, wzór – zaginął bez wieści na Wschodzie. Miało się później okazać, iż padł ofiarą stalinowskiego ludobójstwa. Figuruje na „Liście Katyńskiej”. Młoda Polka znalazła się zaś na skrupulatnych spisach okupacyjnego „Urzędu Zatrudnienia” – kierowano ją do pracy w różnych miejscach. Niektóre relacje pani Cecylii porażają, obnażając najbardziej mroczne tajemnice człowieka: – Najpierw skierowano mnie jako pomoc domową do sekretarza tutejszego gestapo… – referuje nasza rozmówczyni: – Byłam przelękniona – a jeszcze bardziej zszokowana tym, że oficer, który sporządzał listy traconych Polaków, morderca i wróg, w domowym zaciszu był bardzo miłym człowiekiem, taktownym i opiekuńczym dla swojej żony. Nigdy u niego nie zaznałam głodu. W sezonie prac polowych zostałam raz wysłana z grupą dziewcząt do majątku Wojnowo. Tam widziałam najmłodszych niewolników Hitlera – dzieci z obozu w Potulicach. Ciężko harowały. Znaleziono nam zajęcie przy słomie; mała sierotka, może dziesięcioletnia dziewczynka, skarżyła się na zmęczenie: – „Nie bierz tak wiele na widły…” – poradziłam jej. A wtedy Polak, tamtejszy włodarz, podszedł do mnie i uderzył w twarz! Niedaleko pracowali jeńcy angielscy – podnieśli bunt. Oznajmili, że nie wrócą do zajęć, jeśli sprawca mnie nie przeprosi. To byli mężni, honorowi ludzie. Drugi raz dostałam „w gębę” na gestapo, gdy idąc korytarzem odezwałam się do koleżanki w języku polskim. Bolało, ale inaczej. Kiedy maltretował okupant, dało się znieść wszystko, gdy zaś policzek wymierzył Polak…
Długo rozważałam to w duszy; myślałam o męce Pana Jezusa. Ileż wycierpiał! Jednak nie tortury fizyczne musiały Go dotykać najbardziej – to, że ludzie wyrzekli się Go, że się od Niego odwrócili, lżyli i upokarzali, było po stokroć gorsze… Człowiek łatwo potrafi być okrutnym dla słabszego, pokonanego… Tak właśnie ze zgrozą myślałam…
Kończyła się wojna, gdy pani Cecylia pragnęła już całkowicie oddać swe życie Chrystusowi. Zamarzyła o habicie zakonnicy.

Koniec części drugiej. Kontynuacja w kolejnym numerze.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki