Logo Przewdonik Katolicki

Sama wybieram drogę

Marcin Jarzembowski
Fot.

Z Natalią Kukulską o drodze artystycznej, życiowej oraz religijnej, rozmawia Marcin Jarzembowski Można powiedzieć, że zamiłowaniem do muzyki jest Pani obciążona genetycznie. Czym jest dla Pani możliwość wyjścia na scenę, występowania? To wielka przyjemność i wyróżnienie. Daje mi poczucie spełnienia. Tak naprawdę właśnie występowanie na żywo jest tym,...

Z Natalią Kukulską o drodze artystycznej, życiowej
oraz religijnej, rozmawia Marcin Jarzembowski

Można powiedzieć, że zamiłowaniem do muzyki jest Pani „obciążona genetycznie”. Czym jest dla Pani możliwość wyjścia na scenę, występowania?
– To wielka przyjemność i wyróżnienie. Daje mi poczucie spełnienia. Tak naprawdę właśnie występowanie na żywo jest tym, co lubię w swoim zawodzie najbardziej. Bo zdarzają się momenty niepowtarzalne i których nie można zaplanować. Właśnie na tym polega prawdziwe muzykowanie. Niekoniecznie na pracy w studiu, obmyślaniu i dopieszczaniu szczegółów swojej muzyki, tylko na spontanicznym i żywym obcowaniu z nią i wspaniałymi muzykami, z którymi mam przyjemność występować.

Dylematem współczesnych kobiet jest konieczność wyboru: praca i kariera czy macierzyństwo. Jak Pani podejmowała te decyzje? Czy ktoś je wspierał?
– To było dla mnie naturalne i oczywiste, że gonitwa za pozornym zawodowym sukcesem nie da mi szczęścia. Zawsze wiedziałam, że rodzina jest najważniejszą inwestycją. To pamięć o niej nadaje sens mojej pracy, pasji i wszystkim życiowym wydarzeniom. Czasem trudno mi pogodzić wszystkie obowiązki związane z dziećmi i śpiewaniem, ale warto o to walczyć. Czuję się szczęśliwa, gdy te dwie sfery wypełniają się – mam poczucie równowagi wewnętrznej. Znacznie łatwiej znoszę porażki, gdy żyję nie dla siebie.

Chrześcijanin w świecie show-biznesu… To chyba trudne posłannictwo?
– Jedno jest pewne, że będąc osobą popularną, muszę być odpowiedzialna za to, co robię, o czym śpiewam, a nawet jak żyję, bo ludzie rozliczają takie osoby jak ja ze wszystkiego. Pod tym względem rzeczywiście jest trudniej, więc dużo od siebie wymagam. Ale pod innymi względami raczej nie. To ja wybieram, którą drogą mam iść, nie muszę płynąć z prądem.

Czy są w Pani życiu postaci kapłanów, sióstr czy braci zakonnych, którzy odcisnęli na nim piętno, czegoś Panią nauczyli, w czymś pomogli?
– Oczywiście, są wielkie postaci, wśród nich m.in. Matka Teresa, siostra Faustyna, Ojciec Pio, o. Kolbe, wielu świętych, ale zwłaszcza ostatnio najbliższy jest mi temat i osoba Ojca Świętego Jana Pawła II i to, jakie piętno wywarł na historii świata minionych lat. Nie ukrywam, że mam też wiele osobistych wspomnień ze spotkań z nim. Stanowią dla mnie wielką wartość. Często do nich wracam myślami.

Jakie jest Pani największe marzenie?
– Moje marzenia są proste i niewymagające. Dotyczą zdrowia najbliższych, spełnienia zawodowego, kilku planów rodzinnych i muzycznych. Dbam o ich spełnianie, już wiele moich marzeń się ziściło. Nie ma wśród nich żadnych „fajerwerków”. Ale warto marzyć i pracować, stawiać sobie wysoko poprzeczkę i drobnymi nawet gestami ulepszać świat dookoła.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki