Logo Przewdonik Katolicki

Jego ślad pośród lodów

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Kiedy w 1978 roku na Placu św. Piotra padły słynne słowa: Habemus Papam!, a świat obiegła wiadomość o wyborze Polaka na Stolicę Piotrową, profesor Gabriel Wójcik, geograf i polarnik, obiecał sobie, że uczci ten niezwykły moment w jakiś szczególny sposób. Okazja nadarzyła się kilka miesięcy później, kiedy toruński naukowiec znalazł się na bezludnej Antarktydzie....

Kiedy w 1978 roku na Placu św. Piotra padły słynne słowa: „Habemus Papam!”, a świat obiegła wiadomość o wyborze Polaka na Stolicę Piotrową, profesor Gabriel Wójcik, geograf i polarnik, obiecał sobie, że uczci ten niezwykły moment w jakiś szczególny sposób. Okazja nadarzyła się kilka miesięcy później, kiedy toruński naukowiec znalazł się na bezludnej Antarktydzie. Tam, gdzie nigdy nie dane było dotrzeć Janowi Pawłowi II...

Jestem geografem, więc pragnienie podróży tkwi we mnie niejako naturalnie. Ale nie wiadomo,
co by z tych marzeń zostało, gdybym na początku mojej kariery naukowca nie dostał wspaniałej propozycji uczestniczenia w wielkiej wyprawie w 1957 roku w ramach Międzynarodowego Roku Geofizycznego – wspomina początki swojej działalności naukowej prof. Gabriel Wójcik. I choć od kilku lat jest już na emeryturze, nadal imponuje znakomitą pamięcią.
Młody naukowiec szybko złapał polarnego bakcyla. Przez następne kilkadziesiąt lat wielokrotnie uczestniczył w wyprawach na Islandię i arktyczny Spitsbergen, gdzie Uniwersytet Mikołaja Kopernika – uczelnia, z którą prof. Wójcik związany był najdłużej – miał własną stację badawczą. I właśnie w czasie pobytu na Spitsbergenie latem 1978 roku do toruńskich naukowców dotarła wiadomość o śmierci papieża Pawła VI i wyborze jego następcy Jana Pawła I.

Nietypowy bagaż
Po powrocie do kraju prof. Wójcik przygotowywał się do kolejnej wyprawy, tym razem na południe, na Antarktydę. To miało być duże przedsięwzięcie pod auspicjami Polskiej Akademii Nauk i pierwszy od 1959 roku pobyt Polaków na tym bezludnym kontynencie.
– Każdą wolną chwilę poświęcałem przygotowaniom, dlatego w tym okresie zwykle popołudniami siedziałem u siebie, w Zakładzie Klimatologii Instytutu Geografii UMK. 16 października 1978 roku zadzwonił do mnie mój syn Grzegorz, który rozentuzjazmowanym głosem oznajmił radosną wieść o wyborze Papieża Polaka. Już wtedy przemknęła mi przez głowę myśl, że przecież to niezwykłe wydarzenie trzeba jakoś upamiętnić – wspomina prof. Wójcik.
Toruński geograf zaczął więc szukać jakiegoś trwałego religijnego symbolu, który mógłby zabrać na Antarktydę i „zainstalować” tam dla upamiętnienia pontyfikatu Jana Pawła II.
Niestety, w sklepach nie udało się znaleźć niczego odpowiedniego. Wreszcie z pomocą przyszedł znajomy redemptorysta, ojciec Józef Jarosz, który w zasobach klasztornych znalazł okazały mosiężny ryngraf z Matką Boską Częstochowską na tle polskiego orła.
– I z tym wizerunkiem wyruszyłem z Gdyni 19 listopada 1978 roku na II Kontynentalną Antarktyczną Wyprawę Polskiej Akademii Nauk. Nasza 14-osobowa ekipa naukowa płynęła „Zawichostem” – bardzo pięknym, polskim statkiem, przystosowanym do zimowych warunków. Nikt z moich towarzyszy nie zdawał sobie jednak sprawy, co wiozę w moich bagażach – wspomina prof. Wójcik.
Kiedy po kilku dniach naukowiec zdecydował się jednak na „dekonspirację”, pomysł z ryngrafem wzbudził entuzjazm pozostałych członków wyprawy. W czasie podróży mechanicy okrętowi z „Zawichosta” dokonali jeszcze dodatkowych ulepszeń: wycięli grubą mosiężną płytę, do której przymocowali ryngraf, a na drugiej płycie wybili napis: „W pierwszym roku pontyfikatu Jana Pawła II”.

Maryjna oaza
W okolicach świąt Bożego Narodzenia wyprawa dotarła do brzegów Antarktydy, w rejon, który zagospodarowywał naukowo ówczesny Związek Radziecki. Punktem docelowym było radzieckie obserwatorium „Mirnyj”. Stamtąd 19 stycznia 1979 roku samolotem i helikopterem wyprawa przemieściła się 300 km dalej – do polskiej stacji polarnej leżącej w Oazie Bungera.
– Słowo „oaza” kojarzy się z zielenią. Na Antarktydzie kryje się pod tym pojęciem coś zupełnie innego. Tutaj oznacza ono obszar, który otoczony jest ze wszystkich stron lodem, sam będąc tego lodu pozbawionym. W antarktycznej oazie występują zaczątki roślinności w postaci śladów mchów – tłumaczy prof. Wójcik.
W takim właśnie miejscu Rosjanie założyli w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku stację badawczo-naukową, składającą się z dwóch domków polarnych, osobnego pawilonu do badań naukowych oraz stacji meteorologicznej. W 1959 roku na podstawie umowy pomiędzy ZSRR a Polską cała baza została przekazana naszemu krajowi. Wtedy nadano jej imię Antoniego Bolesława Dobrowolskiego – jednego z pierwszych polskich polarników i jednego z pierwszych badaczy Antarktydy.
– Nasza stacja leży w przepięknej okolicy. W pobliżu znajduje się długie jezioro z czyściutką, błękitną wodą, nazwane jeszcze przez Rosjan Figurnoje. Schodzi do niego grzbiet skalny liczący około 150 metrów wysokości. Geologowie nazywają taką formę dajką. I tam zaledwie kilkaset metrów od bazy znalazłem z kolegami ścianę, której front był doskonale oszlifowany przez naturę – wspomina prof. Wójcik.
To było idealne miejsce na umieszczenie ryngrafu. – Wszystko odbywało się zespołowo. Także instalacja samego ryngrafu. Kiedy bowiem założyliśmy płytę na bolce, każdy po kolei podchodził i dociskał trochę nakrętkę. Działo się to prawie równo 25 lat temu, około 20 stycznia 1979 roku. Nigdy więcej żadna polska ekipa nie dotarła już do Oazy Bungera – mówi prof. Wójcik.

Mistyczna Antarktyda
Wszystko przez to, że stacja im. Dobrowolskiego leży na odludziu, w trudno dostępnym miejscu. – To miejsce, skąd jest bliżej nawet do Australii niż do Afryki, nie mówiąc już o Europie. Polskiej nauki nie stać na tak kosztowne wyprawy. Dziś nasz kraj z dużym wysiłkiem utrzymuje dwie inne stacje polarne: jedną w pobliżu Antarktydy na wyspie King George w archipelagu Szetlandów Południowych, a drugą na Spitsbergenie w Hornsundzie. Dzięki temu możemy wychowywać nowe zastępy polarników – tłumaczy prof. Wójcik.
Mimo to stacja Dobrowolskiego, choć nieużytkowana, cały czas należy do Polski. Zakonserwowana czeka na nadejście lepszych czasów. – Dotarła też do mnie niesprawdzona wiadomość, że podobno jakaś włoska ekipa była w Oazie Bungera i odkryła nasz ryngraf z Matką Boską Częstochowską. Ale nie udało mi się dotąd zweryfikować tej informacji – mówi prof. Wójcik, który później dwa razy spotkał się z Ojcem Świętym Janem Pawłem II.
Po raz pierwszy było to w 1987 roku, podczas spotkania Papieża z rektorami polskich szkół wyższych na lubelskim KUL-u. Prof. Gabriel Wójcik był wówczas prorektorem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika i to jemu właśnie przypadł zaszczyt reprezentowania toruńskiej uczelni. – Podszedłem do Ojca Świętego i poprosiłem o błogosławieństwo dla mojej uczelni i dla studentów. Papież oczywiście pobłogosławił całej społeczności akademickiej naszego uniwersytetu. Do dziś nie potrafię sobie jednak wytłumaczyć, dlaczego wówczas nie powiedziałem Ojcu Świętemu o naszej antarktycznej „pamiątce”. Potem tego żałowałem, ale cóż, chyba zabrakło śmiałości – wspomina prof. Wójcik. Kilkanaście lat później, w 1999 roku, również uczestniczył w spotkaniu z Janem Pawłem II na toruńskim uniwersytecie. Wtedy jednak nie doszło do bezpośredniego kontaktu. Tak więc ostatecznie Ojciec Święty zapewne nie dowiedział się o Matce Boskiej Częstochowskiej przywiezionej na Antarktydę przez polskich polarników.
Profesor Wójcik jest jednak szczęśliwy, że w 1979 roku w ogóle udało się zrealizować tamten pomysł. Jego zdaniem na Antarktydzie, na tym absolutnym bezludziu, gdzie spotkać można jedynie naukowców i pingwiny, zawsze bardzo wyraźnie odczuwało się obecność Boga. – W tym miejscu kontakt z pięknem i surowością natury nieodzownie idzie bowiem w parze z pokorą wobec przyrody i jej Stwórcy. I choć Ojciec Święty nigdy nie stanął osobiście na Antarktydzie, to w naszej polskiej stacji naukowej w Oazie Bungera, znajduje się jego ślad i jego największa Patronka – uśmiecha się profesor.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki