Jak dowiedziono naukowo, dym papierosowy zanieczyszcza powietrze dziesięć razy bardziej niż spaliny pochodzące z silników samochodowych. Według Światowej Organizacji Zdrowia, nikotyna rocznie zabija pięć milionów osób.
Około 10 mln dorosłych Polaków codziennie pali tytoń, informują statystyki. Przynajmniej drugie tyle jest biernymi palaczami. Przebywanie w zadymionych pomieszczeniach powoduje choroby i zgony w nie mniejszym stopniu niż palenie aktywne. Naukowcy apelują, by nie palić zwłaszcza przy dzieciach.
Pisaliśmy już o badaniach naukowych, które wykazały, że nawet bierne wdychanie dymu tytoniowego wpływa u dzieci i nastolatków na pogorszenie wielu zdolności umysłowych takich, jak: czytanie, rozwiązywanie zadań matematycznych, logiczne myślenie i rozumowanie. Teraz naukowcy z Uniwersytetu Stanu Minnesota dowiedli, że dzieci, które są narażone na wdychanie dymu papierosowego w domu, często mają w moczu związki powodujące raka. Przebadali oni próbki moczu pobrane od 144 dzieci osób palących w domu. Aż u 47 proc. z nich wykryto w moczu wysokie stężenie rakotwórczego związku o nazwie NNAL, który powstaje w organizmie człowieka po przekształceniu rakotwórczego składnika dymu papierosowego – nitrozoaminy NNK. NNAL wykrywano u dzieci z rodzin, w których w obecności dziecka wypalano tygodniowo średnio 76 papierosów. Na razie nie wiadomo, jak długi kontakt z rakotwórczym dymem papierosowym jest potrzebny, by doszło do zmian w DNA dziecka. Naukowcy są jednak przekonani, że ciągłe narażanie na dym papierosowy w dzieciństwie może podnosić ryzyko raka w przyszłości.
Naukowcy z Izraela dowiedli z kolei, że dzieci palących rodziców częściej są nosicielami paciorkowca Streptococcus pneumoniae, bakterii odpowiedzialnej za zapalenie ucha, zatok, płuc lub opon mózgowych. Często bytuje ona w ludzkim nosie i gardle. Atakuje, gdy układ odpornościowy ulegnie osłabieniu, np. z powodu przemęczenia lub infekcji wirusowej. Naukowcy pobrali wymazy z nosów i gardeł ponad 200 małych dzieci oraz ich matek. U 76 proc. dzieci palaczek wykryto bakterie Streptococcus pneumoniae i należały one do szczepów wyjątkowo złośliwych. Dzieci osób niepalących były zakażone rzadziej (tylko 60 procent) i łatwiej poddawały się leczeniu. Wśród matek palących odsetek nosicielek paciorkowców wyniósł 32 procent w porównaniu z 12 procentami matek niemających kontaktu z papierosami.
Już od dawna wiadomo, że dzieci, w obecności których przynajmniej jeden z rodziców pali, mają we krwi o 50 proc. wyższy poziom wolnych rodników, czyli związków, które uszkadzają istotne składniki komórek i tkanek. Działanie wolnych rodników objawia się m.in. zaburzeniem procesu rozkurczania naczyń krwionośnych, co z kolei może być wczesnym objawem miażdżycy, która zwiększa ryzyko udaru mózgu i zawału serca.