Logo Przewdonik Katolicki

Ludzie by im wybaczyli

Mateusz Wyrwich
Fot.

Tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa PRL wraz z powstaniem Trzeciej Rzeczypospolitej nie zaczęli biedować. W regionie podkarpackim usadowili się w administracji rządowej, samorządowej, a nawet w samej Solidarności. Zarówno w organizacjach związkowych szczebla zakładowego, jak i regionalnego, a nawet krajowego. Tak wynika z odtajnionych w ubiegłym roku dokumentów...

Tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa PRL wraz z powstaniem Trzeciej Rzeczypospolitej nie zaczęli biedować. W regionie podkarpackim usadowili się w administracji rządowej, samorządowej, a nawet w samej „Solidarności”. Zarówno w organizacjach związkowych szczebla zakładowego, jak i regionalnego, a nawet krajowego. Tak wynika z odtajnionych w ubiegłym roku dokumentów SB.

Wielu tajnych współpracowników [TW] po 1989 roku wiodło życie statecznych obywateli. Często korzystali z zaszczytów należnych ludziom, którzy walczyli o niepodległość Rzeczypospolitej. Niektórzy z nich przez lata dziewięćdziesiąte uchodzili nawet za wzorce moralne. Mimo że szkody wyrządzone przez nich innym działaczom, jak również sprawie wolności Rzeczypospolitej, były ogromne. Korzystali jednak ze statusu działaczy podziemia, gdyż prawda o ich podwójnej roli była wciąż ukryta. Jeden z konfidentów SB, Tadeusz C., został więc rekomendowany w latach dziewięćdziesiątych przez ZR „Solidarność” na dyrektora WSK Rzeszów. Inny donosiciel – „Franek”, czyli Władysław Prygoń, w latach dziewięćdziesiątych był przewodniczącym KZ NSZZ „Solidarność” WSK-PZL Rzeszów. A nawet awansował na działacza szczebla krajowego. Był w Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, a także szefował Krajowej Sekcji Przemysłu Lotniczego.

– Owszem, przeprosił, że okłamał kolegów, kiedy zapewniał, że nie był TW. Ale informacje o nim krążyły już od początku lat dziewięćdziesiątych – mówi wiceprzewodniczący ZR NSZZ „Solidarność” Regionu Rzeszowskiego, Andrzej Filipczyk. – Miał wówczas ogromną szansę. Nie skorzystał. Dzisiaj musiał zapłacić za swoją niemoralną postawę utratą funkcji i członkostwa w NSZZ „Solidarność”. Gdyby się te kilkanaście lat temu przyznał, ludzie by mu wybaczyli.

Za talon i premię
Tajni współpracownicy donosili na kolegów najczęściej za „judaszowe srebrniki”. Wśród nich znajdowali się pracownicy naukowi, studenci, działacze „Solidarności” sprzed stanu wojennego zarówno struktur zakładowych, jak i krajowych. Donosili za talony na samochód. Za przydział na mieszkanie. Za premie w zakładach pracy. Za stypendia zagraniczne. Za pomoc w karierze naukowej. Za wsparcie polityczne, które Służba Bezpieczeństwa organizowała tajnym współpracownikom już po 1989 roku.

Jaskrawym przykładem chciwości TW była działalność Stefana Rączego [„Supon”, „Jaśmin”], przed stanem wojennym działacza Prezydium ZR Rzeszowskiego NSZZ „Solidarność”, internowanego i pozyskanego przez SB w stanie wojennym. Za swe kilkuletnie usługi w roli konfidenta zarobił... ponad pół miliona złotych.

Lista „zasług” Rączego jest długa. Jak pisał w zeszłorocznym Biuletynie IPN Piotr Chmielowiec, do zadań Rączego należało m.in. „[…] rozpracowanie struktur konspiracyjnych województwa rzeszowskiego. […] Miał dostarczyć informacje o lokalizacji punktów poligraficznych i kolportażowych. Rozpracowywał powiązania rzeszowskiego RKW z ośrodkami konspiracyjnymi w innych regionach kraju. Realizował działania dezinformacyjne i dezintegracyjne w środowisku «Solidarności», w tym zadania specjalne zlecone przez funkcjonariuszy SB w ramach prowadzonych gier i kombinacji operacyjnych. Wykorzystywany był również do poznawania nastrojów wśród pracowników WSK-PZL w Rzeszowie”.

Podobnie „zaangażowane” działanie, choć nie dla względów finansowych, prowadził Władysław Prygoń. Jak wynika dziś z dokumentów IPN, rolę Judasza w stanie wojennym pełniło też kilku działaczy ówczesnego Prezydium Zarządu Regionu rzeszowskiej „Solidarności”.

Bez większych nacisków
Dla wielu TW w ubiegłym roku skończyła się ochrona ich tajemnicy. Coraz więcej działaczy podziemia otrzymywało bowiem dokumenty, z których jednoznacznie wynikało, kto ich inwigilował. W końcu postanowili udostępnić wiedzę, jaką otrzymali z rzeszowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. W 2005 r. powołali rodzaj nieformalnej struktury o nazwie „Ujawnić prawdę”. Zadanie, które sobie postawili, to ujawnienie nazwisk wszystkich regionalnych funkcjonariuszy PZPR, milicji, Służby Bezpieczeństwa oraz tajnych współpracowników. W skład grupy weszli działacze „Solidarności”, którzy otrzymali status pokrzywdzonego. Jednym z jej współzałożycieli był Andrzej Filipczyk, dziś zastępca przewodniczącego ZR NSZZ „Solidarność” Regionu Rzeszowskiego, w stanie wojennym działacz podziemnych struktur „S”. Inwigilowany i więziony.

– Od kilku lat po mieście krążyły już nazwiska ludzi, którzy byli tajnymi współpracownikami – opowiada Andrzej Filipczyk. – Uważaliśmy, że trzeba tę wiedzę usystematyzować, żeby nie było jakichś niesłusznych podejrzeń wobec ludzi, którzy działali. Zaproponowaliśmy więc spotkanie tym, którzy otrzymali status pokrzywdzonego. Na początku przyszło kilkanaście osób, później kilkadziesiąt. Ustaliliśmy, że wobec krążących po regionie informacji o tym, kto był, a kto nie był tajnym współpracownikiem, tę wiedzę trzeba opublikować w Internecie. Daliśmy przy tym szansę byłym TW, by się ujawnili. Przyjęliśmy też zasadę, że przypominamy funkcjonariuszy PZPR z lat 1978-1988, funkcjonariuszy SB, a następnie TW. Chcieliśmy w ten sposób pokazać, że można tak spojrzeć na problem, iż TW był tylko jednym z narzędzi systemu. I taka formuła pozwoliła też kilku z nich przyjść do nas i powiedzieć: zbłądziliśmy – wybaczcie.

Wśród nich był Janusz J., działacz z WSK, który opisał, jak wyglądała jego współpraca z SB. I ludzie z KZ „S” wybaczyli mu, pozwolili zostać w „Solidarności”. Wszystkich innych TW wyrzucono jednak ze związku. Mimo faktów, dokumentów, wciąż kręcili. Zapewniali, że są niewinni albo że nigdy nie donosili, choć podpisali współpracę. Byli też tacy, którzy tłumaczyli, że nie szkodzili innym. Wielu nadal twierdzi, że zostali omotani pajęczą siecią przez SB. Tymczasem dziś już wiadomo dzięki IPN, że większość z nich denuncjowała bez większych nacisków.

Kiedy przed rokiem ukazała się lista współpracowników SB, ci straszyli, że wytoczą proces grupie „Ujawnić prawdę”. Jak do tej pory, żaden z nich nie odważył się jednak zakwestionować „listy” wynikającej z dokumentów opracowanych przez IPN. – Do dziś nie skierowano przeciwko nam żadnego pozwu – podkreśla Andrzej Filipczyk. – Bo byli TW mają świadomość, że dokumenty mówią niezbicie o ich współpracy, że przegrają. Czasem się zastanawiamy nawet, czy w niektórych wypadkach nie powinniśmy ujawnić treści donosów tych „zapartych” TW. Bo chodzą tacy po mieście i powiadają, że nic nie zrobili. Tymczasem było tak, że jeden z tych ważnych kapusiów, jak zapomniał na spotkaniu z ubekiem wszystkiego opowiedzieć, to szedł do jego mieszkania i składał samokrytykę, mówiąc ,,bardzo żałuję, że nie powiedziałem wszystkiego”. No, koszmar. A dziś przed kamerami potrafi taki powiedzieć, że nie współpracował z SB! Co za brak choćby odrobiny moralności.

Gwaranci dobrobytu
W efekcie systematycznej pracy grupa „Ujawniająca prawdę” opublikowała w Internecie nazwiska ponad 250 tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa. Zgodnie z zapowiedziami, na liście „Ujawnić prawdę” znaleźli się również funkcjonariusze SB oraz przedstawiciele aparatu partyjnego. Jak wyjaśniają członkowie „Solidarności”, ich celem jest pokazanie, szczególnie młodszemu pokoleniu, w jaki sposób działał totalitaryzm.

– Młodzi powinni wiedzieć bowiem, że Polską rządzili funkcjonariusze PZPR uwikłani w sojusze z Moskwą – podkreśla Filipczyk. – I bez zgody Moskwy nic w Polsce się nie działo. Powinni też wiedzieć, że gdy sekretarz PZPR akceptował sojusze z ZSRR, to nie po to, aby Polska była silniejsza. On za wszelką cenę chciał mieć dobre stanowisko i żyć dostatnio. Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa i jej tajni współpracownicy byli tych pożądań gwarantami.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki