Dotąd nie mieli własnego grobu, nawet symbolicznego. Ginęli rozproszeni. Obelisk, jaki 25 lutego stanął w cieniu katedry, scalił pamięć o piętnastu bydgoskich adwokatach – ofiarach ostatniej wojny.
Martyrologium prawniczej elity II Rzeczypospolitej można pisać już od pierwszych dni września 1939 roku. Zmobilizowani juryści ginęli na froncie, cywile częstokroć figurowali na sporządzonych przez okupanta listach proskrypcyjnych. Gestapo dokonywało aresztowań niezwłocznie po zajęciu danej miejscowości. Los ujętych bywał przesądzony.
Rozstrzelania, skrytobójcze egzekucje… Aż pięciu bydgoskich adwokatów zostało zgładzonych jeszcze przed końcem 1939 roku. Hitlerowcy śpieszyli się z realizacją zbrodniczego planu likwidacji inteligencji polskiej, potencjalnych przywódców oporu. Prawnicy, częstokroć działacze społeczni, członkowie towarzystw patriotycznych, byli szczególnie niebezpieczni. Nie trzeba było długo czekać, aby przekonać się, iż strach okupanta miał swoje podstawy; na memorialnym kamieniu znajdziemy trzy nazwiska adwokatów, którzy od samego początku podjęli konspiracyjną walkę w szeregach ZWZ, poprzednika AK. Za swoją odwagę zapłacili cenę najwyższą.
Bydgoszcz i okolice, Czermna koło Gąbina, Gross-Rosen, Auschwitz, Lwów – wszędzie tam ginęli bydgoscy adwokaci.
Podpora Polski Podziemnej
Polska palestra zdała najtrudniejszy z dziejowych egzaminów. Choć zdziesiątkowana, dokonała bezprecedensowego procesu utrzymania ciągłości rodzimego sądownictwa! Kompetentne trybunały konspiracyjne sprawiedliwie karały wszelkie występki przeciwko narodowi. Kolaboracja, paskarstwo, „szmalcownictwo” nie mogły liczyć na pobłażliwość. – Sądownictwo Polski Podziemnej było z pewnością fenomenem na skalę światową! Czegoś takiego nie powtórzono w żadnym innym okupowanym kraju – ocenia adwokat Jan Montowski, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Bydgoszczy. Właśnie w Radzie, w jej Komisji Historycznej, narodziła się myśl unieśmiertelnienia nazwisk piętnastu zamordowanych adwokatów – bohaterów.