Z ks. Mirosławem Drozdkiem pallotynem, kustoszem sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej
na Krzeptówkach w Zakopanem,
rozmawia Łukasz Kaźmierczak
Czy ktokolwiek mógł przewidzieć zdarzenia, do jakich doszło 13 maja 1981 roku na Placu św. Piotra w Rzymie?
- Wszystko jest w planach Bożych i studiując Orędzie Fatimskie grono ekspertów Fatimy czuło, że coś takiego może nastąpić. To nie ulega wątpliwości. Zamach w kontekście posłania fatimskiego jest czymś bardzo istotnym dla rozwoju orędzia i dla Ojca Świętego. W momencie zamachu ukazała się bowiem szczególna moc i interwencja Matki Bożej, zgodnie z tym, co mówi trzecia tajemnica: że Ojciec Święty leżąc u bram śmierci, został podźwignięty ręką Matki Bożej Fatimskiej. Jan Paweł II w swojej homilii z 7 czerwca 1997 roku podczas konsekracji kościoła na Krzeptówkach powiedział, że życie zostało mu na nowo ofiarowane.
Moment zamachu przeżyto na Krzeptówkach w sposób szczególny; były modlitwy, czuwania…
- Pamiętam tę chwilę dokładnie: tu, w Zakopanem, tak jak i w Rzymie, był bardzo słoneczny, piękny dzień. O godzinie 18, jak każdego miesiąca, rozpoczęło się u nas nabożeństwo - czuwanie w intencji Ojca Świętego. I w tym momencie, kiedy akurat prowadziłem Różaniec w kaplicy, jedna z pań z Instytutu Prymasowskiego podeszła do mnie i szepnęła, że Radio BBC podało informację o zamachu na życie Ojca Świętego. Żaden opis, żadne słowa nie odzwierciedlą jednak tego, co wówczas przeżywaliśmy. To był szok, ale po pół godzinie szlochu, kontynuowaliśmy swoją modlitwę, i odprawiona została Msza św.
Po Apelu Jasnogórskim zapadła decyzja, która - uważam po latach - była łaską i natchnieniem od Boga. Wtedy powiedzieliśmy sobie, że jeśli Matka Boża Fatimska uratuje życie Papieża, bo wszystko działo się przecież w dniu fatimskim, to w podzięce wybudujemy tutaj kościół. Potem było sto dni cierpienia Ojca Świętego i trwająca nieustannie modlitwa, połączona ze sztafetą różańcową. Fenomenalny zryw ludzi. W moim 35-letnim życiu kapłańskim to był najpiękniejszy czas dla rozwoju tej parafii, scementowania ludzi, gości i turystów.
I tak się stało, Matka Boża Fatimska ocaliła życie Papieża…
- Zakasaliśmy rękawy i zabraliśmy się do budowy kościoła, a jak mówił w 1997 roku w swojej homilii Ojciec Święty, mury tej świątyni wznosiło nie tylko wiele rąk i serc, ale i modlitwa, która tu trwa. Fenomenalne jest to, że historię kościoła na Krzeptówkach "napisał" sam Ojciec Święty i to on "wygłosił" ją światu. Papież śledził z uwagą tę budowę, błogosławił jej i się z nią identyfikował. W końcu świątynia miała być z założenia dziełem, które wyrosło z jego cierpienia.
Ksiądz powiedział kiedyś, że to, co "zły" zaplanował, zostało przez Boga obrócone w dobro…
- Ojciec Święty znał pobieżnie Fatimę i tak naprawdę zainteresował się nią wnikliwe dopiero po zamachu. Wtedy polecił, by dostarczono mu do kliniki Gemelli dokumenty, materiały źródłowe i Trzecią Tajemnicę Fatimską. Po tej lekturze Papież napisał: "Zrozumiałem, że aby ocalić świat przed wojną, przed ateizmem, trzeba zrobić to, czego żądała Matka Boża Fatimska". W konsekwencji stało się to, czemu chciał zapobiec "zły": Papież dokonał aktu poświęcenia świata i Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi.
Homilia, którą Ojciec Święty wygłosił podczas konsekracji sanktuarium na Krzeptówkach w 1997 roku, należy do jego najbardziej niezwykłych kazań…
- Ojciec Święty użył w tej homilii jednego słowa, które nigdy nie powtórzyło się w czasie jego pontyfikatu: "To Wasze sanktuarium na Krzeptówkach jest mi w najszczególniejszy sposób bliskie". To słowo "naj" w kontekście sanktuarium padło z papieskich ust tylko tu, na Krzeptówkach. W tekście, który był przygotowany osobiście przez Ojca Świętego, przedrostek ten figurował od samego początku. Jednak później cenzorzy wykreślili to słowo, tak więc ostateczny tekst, który otrzymali dziennikarze, pozbawiony był owego "naj". I Papież drogą służbową również otrzymał ten ocenzurowany fragment. I kiedy podczas wygłaszania homilii Ojciec Święty doszedł do tego miejsca, spojrzał, położył palec na tekście i w tym momencie usłyszeliśmy mocny, zdecydowany głos Papieża: "W najszczególniejszy sposób".
Siedziałem wówczas naprzeciw Ojca Świętego i widziałem, że Jan Paweł II w tym momencie zapłakał i rękawem swojej sutanny otarł łzy. Potem nastąpiła krótka przerwa, milczenie, w końcu aplauz wiernych.
Ksiądz Kustosz uznawany jest za wybitnego "fatimologa" - stąd pytanie: czy przesłanie fatimskie jest już wypełnione, czy Fatima cały czas oddziałuje na świat?
- Jeśli przyjmujemy tę część orędzia, które się już wypełniło, łącznie z zamachem, to trzeba z taką samą wiarą przyjąć to, co stoi przed nami. Docelowo chodzi zupełnie o coś innego: ilekroć Matka Boża objawiała się, zawsze wskazywała na Rosję, na wschód. To jest bardzo ważny znak. Matka Boża powiedziała w ten sposób: jeżeli Jej wola zostanie wypełniona i Rosja się nawróci, na pewien krótki okres czasu nastąpi pokój dla świata i triumf Niepokalanego Serca Matki Bożej. W jaki sposób się to odbędzie - nikt tego nie wie, bo to nie jest taki scenariusz, jaki był pisany w związku z trzecią tajemnicą. Ale te wydarzenia nastąpią. Zamach na życie Ojca Świętego był znakiem szczególnym, a całe to wydarzenie stało się sercem orędzia.
Ojciec Święty mówi w komentarzach do Orędzia Fatimskiego, żeby świat, który tak daleko odszedł od Boga, jeszcze raz skierował swój wzrok na Fatimę, bo z tego miejsca przyjdzie ocalenie. I dla mnie nie ulega wątpliwości, że to musi nastąpić.
Czy Fatima się aktualizuje? Proszę spojrzeć: zamach 13 maja, śmierć Ojca Świętego w pierwszą sobotę miesiąca, śmierć siostry Łucji 13 lutego - to są daty szczególnej zbieżności.
Tak samo inny dowód precyzji ze strony Pana Boga: pierwsze objawienie fatimskie było o 17.25, wybór Ojca Świętego o 17.25, zamach - 17.25, siostra Łucja umarła o 17.25.
Bóg czuwa nawet w tym wymiarze, by człowiekowi ukazać, że jeżeli coś od Niego pochodzi, jest tak proste i tak jasne, że widoczne są Jego znaki w tej właśnie godzinie, przypominającej pierwsze objawienie Matki Bożej.
Są tacy pielgrzymi, którzy mogą nabrać przekonania, że skoro umarł Ojciec Święty Jan Paweł II, to Krzeptówki w tym momencie staną się takim trochę zakonserwowanym muzeum…
- Nie, nie, absolutnie tak nie jest. Dopóki Ojciec Święty żył, to było jakoś tak trochę interesownie: pojedziemy do Ojca Świętego na audiencję, po błogosławieństwo, zawieziemy prezenty itd. My nie możemy się jednak zatrzymać na śmierci Ojca Świętego.
Wiadomo, że w sercu pozostała miłość i szacunek dla Jana Pawła II, ale musimy już wspierać Benedykta XVI jako kontynuatora i spadkobiercę dziedzictwa naszego rodaka. Zatrzymanie się byłoby krzywdą dla Kościoła i krzywdą dla wiernych, których wychowujemy. Jeżeli jestem w Kościele, jeżeli z tego Kościoła korzystam, jeżeli w tym Kościele wzrastam, to nie może mi być obojętny jego los. Na Krzeptówkach, które każdego roku przyciągają dwa miliony pielgrzymów, trwa nieustająca modlitwa za Ojca Świętego i za Stolicę Apostolską. I to jest charyzmat jedyny, niepowtarzalny tego sanktuarium. I właśnie Krzeptówki mają to do siebie, że od samego początku po dziś rozwijają się i poszukują nowych form, które będą pogłębiały te nabożeństwa i szły w głąb Kościoła. Tak jak powiedziała św. Tereska od Dzieciątka Jezus: "Być sercem w sercu Kościoła".