Logo Przewdonik Katolicki

Krzyk był wielki...

Barbara Sawic
Fot.

Poprosiliśmy biskupa Bronisława Dembowskiego o podzielenie się wspomnieniem, dotyczącym zamachu na życie Ojca Świętego Jana Pawła II. Trzynastego maja 1981 r. ksiądz Dembowski był na Placu św. Piotra. Po raz pierwszy byłem w Rzymie w maju 1981 r. na Międzynarodowym Kongresie Odnowy Charyzmatycznej, który zakończył się 9 maja. Delegacja polska miała szczęście być zaproszona na...

Poprosiliśmy biskupa Bronisława Dembowskiego o podzielenie się wspomnieniem, dotyczącym zamachu na życie Ojca Świętego Jana Pawła II. Trzynastego maja 1981 r. ksiądz Dembowski był na Placu św. Piotra.


Po raz pierwszy byłem w Rzymie w maju 1981 r. na Międzynarodowym Kongresie Odnowy Charyzmatycznej, który zakończył się 9 maja. Delegacja polska miała szczęście być zaproszona na Mszę św. do Ojca Świętego, który później chciał bliżej porozmawiać o Odnowie w Duchu Świętym i zaprosił ks. Mariana Piątkowskiego z Poznania i mnie na kolację. Pozostaliśmy jeszcze kilka dni w Rzymie, gdyż bardzo chcieliśmy być na środowej audiencji, która miała odbyć się 13 maja o godz. 17. Kiedy czekaliśmy na Ojca Świętego, na już wypełnionym placu, w pewnym momencie usłyszałem z daleka dźwięk, podobny do tego, jakby ktoś mocno w palce strzelił. Ale byłem przekonany, że to były strzały. Zaczął nieść się z daleka krzyk. Byłem wtedy jakieś 150m od Ojca Świętego, kiedy został zaatakowany przez Ali Agcę. Zobaczyłem samochód Ojca Świętego, gdy przejeżdżał obok. Krzyk był wielki, ale przecież nie wiedzieliśmy, co się stało. Ktoś miał radioodbiornik i poinformował, że to zamach na Ojca Świętego. Wszyscy padliśmy na kolana, a ktoś obok mnie zawołał: "Fatima!". Spojrzałem na zegarek, była 17.17. Zostaliśmy oczywiście na placu i o. Poplatek SJ zaczął prowadzić modlitwę różańcową po łacinie, nie tylko dla Polaków.
Modliliśmy się dość długo.
Poszedłem na via Pfeifer, do Domu Pielgrzymów Polskich i tam był telefon od ojców kapucynów z San Giovanni Rotondo, zapewniający, że będąc w duchowej łączności z Ojcem Pio, modlą się za Ojca Świętego. Wróciłem na Plac św. Piotra. Mieszkałem w Papieskim Instytucie Polskim przy Pietro Cavallini 38, dokąd przyszedłem około godz. 23. Słuchałem informacji podawanych przez telewizję. Zapamiętałem, że lekarz, jeden z odpowiedzialnych za operację Jana Pawła II, po jej zakończeniu powiedział, że Papież został uratowany w cudowny sposób. Kula, nie wiadomo dlaczego, ominęła te organy, których uszkodzenie równałoby się ze śmiercią Ojca Świętego.
Na drugi dzień wróciłem do Polski. Po raz drugi odwiedziłem Wieczne Miasto w listopadzie tego samego roku. Odbywał się wtedy Międzynarodowy Kongres Teologiczno-Filozoficzny, organizowany przez Katolicki Uniwersytet Lubelski. Wtedy byliśmy u Ojca Świętego na audiencji.

Relacji wysłuchała

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki