Podczas Mszy świętej jest kilka momentów, kiedy celebrans odmawia tak zwane ciche modlitwy. W czasie, kiedy kapłan recytuje krótkie formuły, wierni zazwyczaj śpiewają pieśń albo milczą.
Po Komunii świętej kapłan oczyszcza kielich i patenę, bacząc, by nie uronić nawet drobinki z Ciała i kropli z Krwi. Czynność ta nazywa się puryfikacją. Kapłan nie może wykonywać tej czynności bezmyślnie, tylko z należną czcią, wypowiada więc krótką modlitwę: "Panie, daj nam czystym sercem przyjąć to, co spożyliśmy ustami, i dar otrzymany w doczesności niech się stanie dla nas lekarstwem na życie wieczne".
Dobre przygotowanie
W tych słowach zawarte są treści z poprzednich modlitw: Eucharystia jako lekarstwo, nie nagroda, "na życie wieczne" oraz wyznanie, że trzeba być dobrze dysponowanym do przyjęcia Komunii. Dyspozycja ta nie dotyczy jedynie stanu, w jakim przystępujemy do Komunii, ale także tego, by przyjęte podczas sakramentu Dary w nas owocowały. Karol Wojtyła zwykł mawiać, że co jest dane, jest również zadane. Z całą pewnością dotyczy to również uczestnictwa w Eucharystii.
Nie oprę się tutaj małej dygresji. Tak zwane ciche modlitwy kapłana, choć wypowiadane innymi słowami, często powtarzają te same treści. Takim klasycznym pytaniem, które wiele razy zadawali mi księża i świeccy, było, czy zasadne jest żegnać się znakiem krzyża podczas Mszy świętej. Niektórzy uważają, że jest to dopuszczalne tylko na początku i końcu Mszy. Ja zawsze wtedy pytam: a po co mówić tyle razy "Amen"? To prawda, że obecny obrządek nie ma zbyt wielu powtórzeń, jednak trzeba pamiętać, że logika rytuału jest inna od matematycznej. Każdy tradycyjny rytuał rządzi się logiką ludzkiej emocjonalności - często powtarzane przez nas treści wyrażają coś bardzo ważnego. Czy wystarczy, na przykład, że ukochanej osobie powiemy tylko raz, że ją kochamy? Wyznania, obietnice i wyrażanie zachwytu są motorem miłości. Tak samo jest w relacji do Boga, a On nie będzie jak pan Sułek i nie powie "Ciiicho, wiem". Dlatego i w treści modlitw będziemy się powtarzać. One podtrzymują nasz zachwyt, miłość, pokorę...
Dla ludzi i z ludźmi
Na całe szczęście, papież Paweł VI pozostawił w Mszale stare, ciche modlitwy. Był bowiem taki czas, zaraz po Soborze Watykańskim II, kiedy były one zagrożone. Niektórzy specjaliści od liturgii kontestowali ciche modlitwy, argumentując, że Msza nie jest prywatną własnością księdza i że nie wolno oddzielać go od świętego ludu Bożego takimi ekskluzywnymi formułami. Tymczasem ich istnienie zgadza się z potrzebą człowieka i broni kapłana, a w konsekwencji i lud, od przynajmniej jednego niebezpieczeństwa. Otóż wszystkie te apologie przypominają celebransowi, że po pierwsze on również jest uczestnikiem Mszy, i także do niego jest ona adresowana. Kapłan nie odprawia Eucharystii "dla ludzi", ale "z ludźmi". Po drugie, modlitwy te przypominają kapłanowi, że jest grzesznikiem i potrzebuje Bożego Miłosierdzia. Pozycja, którą odprawiający ksiądz zajmuje w zgromadzonym na modlitwie Kościele, szata, którą nosi i gesty, które wykonuje, wywyższają go z psychologicznego punktu widzenia ponad innych obecnych wiernych. Dlatego potrzebuje oparcia w modlitwie, która umocni duchowy wymiar jego służby. Jej słowa przypomną mu, kim naprawdę jest: grzesznikiem, któremu wybaczono i wybacza się nieustannie, który w niczym nie zasługuje na wyróżnienie, gdyż jest sługą. Lud Boży z kolei ma prawo wiedzieć, co kapłan mówi po cichu, bo żadna modlitwa Mszy nie jest prywatną, nawet gdy wypowiada się ją po cichu.