Od ponad dwóch tygodni politycy SLD i Platformy Obywatelskiej spotykają się na negocjacjach w sprawie przyjęcia planu Hausnera. Leszek Miller zapragnął uwolnić się od szantażu małych polityków w stylu Romana Jagielińskiego i oprzeć się w dziele reformy funduszy publicznych na największej sile opozycji. Politycy Sojuszu już nie raz grali w taką grę. Rzucali propaństwowe hasła i kupowali poparcie opozycji w imię imponderabiliów. Tak było jesienią 2002 roku, gdy pod hasłem zagrożenia Sejmu - SLD skłoniło Platformę do wycofania się z odwoływania marszałka Borowskiego.
Tym razem jest podobnie - górnolotne hasła o ratowaniu polskiej złotówki i szarmanckie całowanie w rękę posłanki Zyty Gilowskiej.
Jednak Platforma tym razem postanowiła "ukraść show" postkomunistom. Rzuciła zgrabne hasło "3 razy 15 procent" (poziom PIT, CIT i VAT) i przypomniała Millerowi, że niegdyś sam proponował wprowadzenie podatku liniowego.
Jak to bywa w wypadku "Platformersów" - sprawnie zamienili oni negocjacje w zdobywanie medialnych punktów. Zareklamowali swoje propozycje podatkowe i potwierdzili status odpowiedzialnej opozycji. Na dodatek, domagając się wglądu we wszystkie projekty uchwał i ustaw, jakie mają tworzyć plan Hausnera. To się nazywa siła przebicia!
"Trybuna" już bije na alarm, że na konszachtach z Platformą SLD traci, i że w dołach SLD powstaje wrażenie, że lewica realizuje program opozycji.
Jednocześnie taktykę Platformy krytykuje ze swej strony druga najważniejsza siła opozycji - Prawo i Sprawiedliwość.
PiS krytykuje negocjacje Platformy z postkomunistami, wskazując, że nie służą one bynajmniej ratowaniu polskiej złotówki, a de facto ratowaniu układu, który symbolizują Starachowice.
Trudno odmówić PiS-owi racji, gdy ten wskazuje, że obecny rząd może pokazywać najwspanialsze projekty, ale nie jest w stanie utrzymać rygoryzmu planów Hausnera.
Politycy PiS z dużym szacunkiem wyrażają się o profesorze Hausnerze, ale nie wierzą, by jego zalecenia wprowadzono w życie. Zamiast żyrować skompromitowany rząd - Kaczyńscy wzywają do przyśpieszonych wyborów. Opozycja po wygraniu wyborów, już na własny koszt, miałaby reformować finanse publiczne.
Która z tych opcji jest trafniejsza?
Jeśli Platforma wywalczy zdroworozsądkowe korekty w planie Hausnera - zdobędzie kolejne punkty u wyborców za skuteczność. Jeśli rozmowy upadną - może powstać wrażenie cynicznej gry "Platformersów" - choć ci i tak będą zapewniać, że posunęli swoją dobrą wolę współpracy do maksimum. Z kolei PiS twardo idąc na zakończenie kadencji obecnego Sejmu - może zyskać uznanie za walkę z otwartą przyłbicą.
W całym tym zgiełku kryzys finansów może nadal postępować, przywodząc na myśl spór lekarzy u łoża po cichu konającego pacjenta. Politycy walczą bowiem o sondażowe punkty, a przyszłe kłopoty z rozwiązywaniem problemów finansów stają się nieistotne. Możemy się na to oburzać lub nie, ale taka jest właśnie demokratyczna polityka.